sobota, 25 września 2010

Szok! Nie doczytałam książki!


I... stało się. Kilka postów wcześniej zachwycałam się książka Siesickiej, że klimat, że wspomnienia, że miło wrócić do ulubionej autorki po długiej przerwie. A tu masz: "Trzynastego miesiąca poziomkowego"nie przeczytałam do końca i chyba nie przeczytam. Poddałam się na 40 stronie, chociaż książka ma ich tylko 118. Ale to 40 wystarczyło mi, by kilkanaście razy solidnie ziewnąć i stwierdzić, że zupełnie nic się nie dzieje. No dobra: jest klimat "dawnej" Siesickiej, bohaterowie moją przepiękne imiona (Modesta, Petra, Jaśmina), ale cóż z tego, skoro zdążyli mi się zlać w jedno? A głównym ich zajęciem jest przesiadywanie w "Przydrożnym barku" i zamawianie jedzenia...nieeee. Nie dałam rady, po prostu.

Ciekawa jestem, czy tylko ja mam takie odczucia w stosunku do "Trzynastego miesiąca", czy może komuś jednak się podobało? I zastanawiam się, co by się stało, gdybym teraz sięgnęła po którąś z pozycji z mojego ukochanego tryptyku "Falbanki", "Woalki", "Wachlarze"...

K. Siesicka, Trzynasty miesiąc poziomkowy, wyd. Akapit Press, 2004, s. 118.

13 komentarzy:

  1. Pamiętam, że próbowałam to przeczytać, gdy byłam w gimnazjum, bo spodobał mi się tytuł. Ale ja ogólnie nie przepadam za Siesicką. Więc też nie dokończyłam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam takie wrażenia przy każdej książce Siesickiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alino, Ktryo - ja znów bardzo lubię tą autorkę, zaczytywałam się jej książkami - a tu masz, niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również nie przeczytałam "Trzynastego miesiąca poziomkowego" do końca poddałam się na 50 stronie chociaż np. Zapałka na zakręcie i Sabat czarownic bardzo mi się podobały... No ale to było w gimnazjum i gust mi się zmienił...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam identyczne wątpliwości. Myślałam również nad eksperymentem powrotu do ukochanej niegdyś Siesickiej... Ale chyba naprawdę powstrzymuje mnie przed tym strach przed rozczarowaniem.Może niedługo zaryzykuję, jeśli nie będzie tam tej dawnej magii...cóż, chyba to będzie oznaczać że dorosłam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Molu książkowy - chyba coś jest z tym gustem, chociaż czytane tylko nieco wcześniej "Powiem Julce" już było okej. "Sabat czarownic" - za nic nie mogę sobie przypomnieć o czym to było ;/

    Mooly - w takim razie ja chyba też dorosłam, chociaż wcale mnie to nie cieszy. Ciekawi mnie jednak, jak zareaguję na "Zapałkę" - chociaż z drugiej strony po co ją czytać, skoro doskonale pamiętam treść tej książki :)?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja naprawdę staram się przeczytać wszystkie książki od początku do końca. ALe dobrze Cię rozumiem, bo u mnie też wyjątek - za drugim podejściem do "47 Roninów" (co dziwniejsze, za pierwszym razem przeczytałam dość szybko!) poległam. Tak mnie zanudzała, że trzy razy przy niej zasnęłam.

    A co do "Zapałki" i powtórnego czytania - ja też znam wiele książek już na pamięć i ciągle do nich wracam. Nie wiem na czym to polega, chyba po prostu lubię się znajdywać w ich świecie przedstawionym ;) Bardzo mnie odpręża.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam Siesicką dawnooooo i podobały mi się jej książki. Teraz podrzuciłam mojej średniej córci, nastolatce-gimnazjalistce. Mówi, że przyjemnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja "Trzynasty..." przeczytałam i nawet z przyjemnością, ale miałam wtedy dobry do niego nastrój. Nie był zły, ale część książek Siesickiej wydaje mi się po prostu zbyt taka (bo ja wiem?) poetycka chyba... W takim sensie, że jednak wolę wiedzieć o czym czytam i żeby była w tym jakaś historia, a nie sama "magia".

    Natomiast do części jej książek wracam bez wahania. Zwłaszcza lubię "Między pierwszą a kwietniem". I chyba mnie gust się nie zmienia ani (Bogu dzięki!) nie dorastam, bo "Zapałka na zakręcie", "Beethoven i dżinsy" i "Zapach rumianku" podobają mi się nadal tak samo jak kiedyś. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi się jeszcze nie zdarzyło, ale pamięta, że jak czytałam "Seks w wielkim mięscie", to robiłam to po jednym felietonie dzinnie (plus inna książka oczywiście), bo inaczej nie mogłam:P

    OdpowiedzUsuń
  11. Nyx - moją książką, którą czytałam sto razy i pewnie przeczytam sto pierwszy jest "Przeminęło z wiatrem" - to jest jak na razie ksiązka mojego życia i chyba nawet Lucy Moud Mongomery nie może z nią konkurować :)

    Anulko - ja muszę mojej siostrze ciotecznej podsunąć - także gimnazjalistce :)

    Saro - mnie się rzadko zdarza, stąd "szok" w tytule.

    Ysabell - masz rację, co do "poetyckości" książek Siesickiej, tylko o ile pamiętam, tam jednak zawsze była jakaś treść - a tutaj sama magia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja kiedy czytam Siesicką to muszę mieć odpowiedni do tego nastrój i wtedy z marszu czytam parę książek jej autorstwa. Co do "Miesiąca" to muszę przyznać, że jest to jedno z mało ciekawych dzieł autorki. Czyta się je faktycznie trudno i wydaje mi się, że to zlepek tego co mieliśmy okazję poznać w poprzednich tomach. Niemniej jednak i tak dostarcza tematów do refleksji. Powzięłam postanowienie, że zapoznam się z wszystkimi powieściami autorki i jestem na jak najlepszej drodze do jego wypełnienia. Natomiast zupełnie nie jestem w stanie przeczytać "Pamiętaj, że tam są schody"- każde kolejne podejście zakańcza się fiaskiem, dlatego właśnie rozumiem co masz na myśli;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja ostatnio po wielu latach przerwy przeczytalam "Ludzie jak wiatr" i bardzo milo sie czytalo,ciekawa jestem tego"Miesiaca.."

    OdpowiedzUsuń