Tytuł: Pokoje do wynajęcia
Autor: Valerio Varesi
Wydawnictwo:
Rebis (dziękuję!)
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 295
Kilka dni temu pytałam na
Facebooku, czy ktoś może zna jakiś kryminał, w którym prowadzący śledztwo nie ma depresji. Do zadania tego pytania skłoniła mnie powieść
Pokoje do wynajęcia, w której depresję ma nie tylko komisarz Soneri, ale depresję zdaje się też mieć miasto, w którym rozgrywają się wydarzenia, włoska Parma. Swoją drogą, nigdy nie zastanawiałam się, jak wyglądają Włochy zimą. Kraj ten wybitnie kojarzy mi się z ciepłem, słońcem, lodami i kotami wygrzewającymi się na ulicach. Tymczasem okazuje się, że Parma zimą zasnuta jest mgłą, urokliwe uliczki, tak chętnie odwiedzane latem, stają się przygnębiającym labiryntem, po którym błąkają się życiowi rozbitkowie...
Wszystko zaczyna się kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Na komisariat przychodzi starsza kobieta, która chce zgłosić zaginięcie sąsiadki. Sprawę przejmuje komisarz Soneri. Kiedy idzie do mieszkania zaginionej kobiety, uświadamia sobie, że kilkanaście lat wcześniej wynajmowała w nim pokój jego żona, sam również często bywał na stancji. Soneri już od progu ma przeczucie, że w mieszkaniu wydarzyło się coś złego i nie myli się: znajduje martwą staruszkę, której serce, jak się okazuje, zostało pocięte na wiele kawałków.
Niespodziewanie Soneri zaczyna prowadzić dwa śledztwa. Jedno ma na celu odnalezienie morderców kobiety, drugie zaś jest śledztwem osobistym. Komisarz znajduje zdjęcia zmarłej piętnaście lat wcześniej żony, Ady. Ada jest na nich w objęciach mężczyzny, o którego istnieniu Soneri nie miał pojęcia. Chwilę potem dowiaduje się, że właścicielka stancji dokonywała nielegalnych aborcji, Ada zaś zmarła przy porodzie w wyniku powikłań, których przyczyną było... no właśnie: co?
To, co opisałam powyżej, to tylko jeden z wątków w tej książce. Moim zdaniem, najciekawszy. Za kolejny plus uważam to, że autor wiele miejsca poświęca samotności, złudzeniom, na których bohater zbudował swoje życie oraz jego mocno depresyjnym rozważaniom. Do tego dodam, że Soneri pracuje nietypowo. Nie siedzi za biurkiem, nie łączy poszczególnych wątków sprawy, nie uznaje też pracy zespołowej. Komisarz snuje się po mieście (i "snuje" to w jego przypadku bardzo dobre słowo), przesiaduje w miejscu zbrodni w cygarem w ustach, rozmawia z ludźmi, którzy mogą mieć ze sprawą jakiś związek. Swoje dochodzenie opiera na domysłach i niejasnych przeczuciach i, jakby przypadkiem, wychodzi na jaw, że stancja staruszki była miejscem styku polityki, biznesu i przekrętów na ogromną skalę. A i jej właścicielka wcale nie była dobrotliwą starszą panią.
"Inne oblicze kryminału" - takie zdanie można znaleźć na okładce. Czy Pokoje do wynajęcia zmienią oblicze kryminału? Tego nie wiem, ale dla mnie ta książka ma coś więcej, niż tylko sprawnie opracowany wątek kryminalny, dzięki czemu czyta się ją naprawdę fantastycznie.
PS Dawno nie widziałam okładki, która tak fenomenalnie współgrałaby z treścią!