Tytuł: Studnia bez dnia
Autor: Katarzyna Enerlich
Wydawnictwo: MG (dziękuję!)
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 245
Książki Katarzyny Enerlich uwielbiam. I chociaż nigdy nie poznałam autorki osobiście, mam wrażenie, że to, jaka jest i to, jak pisze jest bardzo spójne, a przez to prawdziwe. Co mnie najbardziej zachwyca w jej powieściach? Sposób, w jaki portretowane są kobiety - nie inaczej jest w przypadku Studni bez dnia.
Książka zaczyna się mocno i myślę, że ten początek mogę zdradzić. Marcelina, główna bohaterka, zupełnie przypadkiem słyszy, jak jej mąż zdradza ją z inną kobieta. Pisząc, że "słyszy", nie mam na myśli tego, że ktoś jej donosi na niewiernego małżonka. To on sam, w trakcie miłosnych uniesień, przez przypadek wybiera jej numer telefonu. Los bywa jednak... ironiczny: mężczyzna wracając od kochanki ma wypadek, w którym traci życie, a Marcelina, po drugiej stronie słuchawki, bezradnie się temu przysłuchuje.
Katarzyna Enerlich kreśli portet kobiety na rozdrożu. Z jednej strony Marcelina musi zupełnie na nowo poukładać klocki, jakie składają się na jej życie, z drugiej zaś znajduje się sytuacji patowej. Bo jak tu opłakiwać zmarłego męża, skoro wie, że ten nie był jej wierny i być może tego dnia, kiedy miał miejsce wypadek, chciał jej powiedzieć o rozstaniu? Zostaje jeszcze Natalia Anna, kochanka męża. Niespodziewanie obie kobiety stają się sobie bliskie, kochały bowiem tego samego mężczyznę. Zresztą: czy można winić kogoś za to, że się zakochał?
W Studni bez dnia oczywiście jest o wiele więcej wątków, np. ten związany z tytułową, średniowieczną studnią, która skrywa w swoim wnętrzu niezwykłą tajemnicę. Wydarzenia prawdziwe mieszają się z fikcyjnymi, autorka umieszcza także zdjęcia współczesnego Torunia, które stanowią tło dla opowieści. Jednak mnie najbardziej przyciągnęły te fragmenty, które opowiadały o codzienności Marceliny i jej zmaganiach, by zacząć żyć na innych zasadach, niż miało to miejsce wcześniej.
Wszystkim miłośnikom prozy Katarzyny Enerlich tej książki polecać nie trzeba, odnoszę jednak wrażenie, że po tej powieści może znaleźć kolejnych odbiorców - i bardzo dobrze! :)