Uff... zaniedbałam pisanie o filmach, co nie oznacza, że zaniedbałam same filmy. W ostatnim czasie udało mi się obejrzeć kilka naprawdę niezłych, o których poniżej. I obiecuję, samej sobie przede wszystkim, że jednak od tego tygodnia filmowe środy będą w środy :)
Nietykalni, reż. Olivier Nakache, Eric Toledano, wystepują: Omar Sy, Francois Cluzet, czas trwania: 1 godz. 52 min., 2012.
Moja ocena: 9/10
O tym filmie z zachwytem wypowiadali się wszyscy: krytycy i widzowie, właściwie nie spotkałam się ze złą opinią na jego temat i sama również jestem nim zachwycona. Na ogól nie lubię długich filmów, natomiast w przypadku Nietykalnych bez szemrania siedziałam na tyłku prawie dwie godziny i wpatrywałam się w ekran jak zaczarowana, w regularnych odstępach wybuchając śmiechem. I kolejny raz okazuje się, że dobry film broni się sam, nie potrzebuje fajerwerków w postaci efektów specjalnych, niespodziewanych zwrotów akcji, aktorów otrzymujących wielomilionowe gaże za rolę.
Nietykalni bronią się przede wszystkim humorem, dystansem, niepopadaniem w schematy, świetną (świetną!) grą głównych bohaterów, przewrotnością, tym, że łączą rzeczy poważne z błazenadą, świetną (świetną!) muzyką - i mogłabym tak długo wymieniać.
Główni bohaterowie to Philippe i Driss. Ten pierwszy jest człowiekiem bogatym i kulturalnym, o wysublimowanym guście. Na skutek wypadku staje się sparaliżowany od szyi w dół. Driss to jego przeciwieństwo: nieokrzesany, czarny chłopak z blokowiska, z przeszłością kryminalną. W oczach Philippe znajduje jednak uznanie to, że Driss nie lituje się nad nim, nie udaje, że nie zauważa jego kalectwa, którego przecież nie da się nie zauważyć. Razem tworzą przedziwny, ale świetny duet. Wkrótce też zaczynają sie przyjaźnić i przyznaję, że dawno w żadnym filmie aż tak nie wzruszyła mnie męska przyjaźń.
Po seansie wcale nie dziwi mnie, że film we Francji bije wszelkie rekordy popularności, bo naprawdę jest rewelacyjny. A przy tym to opowieść uniwersalna, którą można oglądać z chłopakiem, mamą, młodszą siostrą. W jednym z komentarzy przeczytałam, że film ma szansę wejść do klasyki kina - wcale nie wątpię, że właśnie tak będzie.
Królewna Śnieżka, reż. Tarsem Singh, występują: Julia Roberts, Lily Collins, Armie Hammer, czas trwania: 1 godz. 46 min., 2012.
Moja ocena: 8/10
Jako fanka wszelkich bajek, baśni i kina familijnego, nie mogłam nie obejrzeć nowej, filmowej wersji Królewny Śnieżki, tym bardziej, że w rolę Złej Królowej wcieliła się Julia Roberts. I była to dla mnie ogromna przyjemność oglądać ją w roli innej, niż taka, w której kopiuje to, co zrobiła już wiele lat temu w Pretty Women.
Zaprezentowana tu wersja, mimo iż opiera się na fabule "klasycznej", to jednak mocno się od niej różni - i dobrze, bo przez to staje się ciekawsza. Uspokajam: królowa nadal jest zła i chce zachować status najpiękniejszej, Śnieżka nadal ma skóre białą jak śnieg, a krasnoludki mieszkają w swojej chatce w lesie. Zatrute jabłko jednak pojawia się nie w połowie, a pod koniec filmu i to nie Książę Śnieżkę, lecz Śnieżka całuje Księcia.
Na tym jednak nie koniec emancypacji! Dziewczyna uczy się walczyć (i całkiem nieźle sobie radzi!), staje na czele Krasoludków, by wyzwolić królestwo ze szponów macochy i chwilami lekko się ze swojego Księcia podśmiewa. Podkreślam jeszcze raz: zmiany te nie robią krzywdy fabule, film ogląda się świetnie i myślę, że powinien on spodobać się i rodzicom, i ich dzieciom. Ponadto jest to prawdziwa perełka, jeśli chodzi o kostiumy i scenografię - cudo! No i ostatnia scena, kiedy goście weselni tańczą tak, jak tańczy się na filmach z Bollywood - super!
Jeden dzień, reż. Lone Scherfig, występują: Anne Hathaway, Jim Sturgess, czas trwania: 1 godz. 48 min., 2011.
Moja ocena: 8/10
Oglądając film Jeden dzień stwierdziałam, że... się starzeję. Bo niby wszystko było okej. Film obejrzałam ze wzruszeniem, ale chusteczki nie były potrzebne. Niby powzdychałam nad prawdziwą miłością, która przydarza się tylko raz, ale z pewną ironią zauważyłam, że film specjalnie oryginalny nie jest. No bo tak: ona - zwyczajna dziewczyna, której układa się raz lepiej, raz gorzej. Za to on: piękny, bogaty i uwielbiany przez kobiety. Obiecują sobie, że każdego roku, 15 lipca, będą się spotykać lub przynajmniej dzwonić, jeśli spotkanie okaże się niemożliwe. No i oczywiście mijają lata, para zdobywa kolejne doświadczenia, ale to wszystko po to, żeby stwierdzieć, że są dla siebie stworzeni, że tyle lat stracili, że teraz to już tylko forever love... I zakończenie, którego nie zdradzę, ale którego przecież można się domyślić.
Film oceniam jednak wysoko, gdyż mimo grzechu schematyzmu, jest to naprawdę ładna historia, która, mimo wszystko, w jakiś sposób zapada w pamięć i pozytywnie się wyróżnia na tle wszelkich melodramtów i komedii romantycznych, których w swoim życiu obejrzałam mnóstwo.
Za to książkę nie sięgnę na pewno - filmowa wersja w zupełności mi wystarczy.
Ki, reż. Leszek Dawid, występują: Roma Gąsirowska, Adam Woronowicz, Agata Kulesza, Krzysztof Globisz, czas trwania: 1 godz. 33 min., 2011.
Moja ocena: 7/10
Bardzo rzadko oglądam polskie filmy, natomiast jeszcze rzadziej zdarza się, żeby polski film bez żadnych zastrzeżeń mi się podobał. Dlatego mimo iż Ki oglądałam już jakiś czas temu, wspominam o nim, ponieważ bardzo pozytywnie wyróżnia się na tle polskich głupawych komedii.
Ki opowiada o Ki, czyli Kindze, młodej dziewczynie, której życie nieźle daje w kość. Miało być bowiem fajnie, a nie jest. Ki wychowuje synka i nieustannie kombinuje, komu by tu zlecić opiekę nad dzieckiem.Ki ma zapędy artystyczne, jednak co chwila dosięga ją twarda rzeczywistość, krzycząca wręcz, że ze sztuki się rachunków nie zapłaci. Ale Ki próbuje, kombinuje, wykorzystuje swoją "fajność".
Akcji w tym filmie niewiele, za to świetnie zostaje ukazana sytuacja współczesnej młodej kobiety, która wcale nie jest taka różowa, jak pokazują kolorowe magazyny. No i Roma Gąsiorowska, dla której w ogóle obejrzałam ten film i która gra w nim naprawdę dobrze - na pewno będę polować na kolejne obrazy z jej udziałem.
Jak ona to robi?, reż. Douglas McGrath, występują: Sarah Jessica Parker, Pierce Brosnan, Greg Kinnear, czas trwania: 1 godz. 35 min. 2011.
Moja ocena: 6/10
Film z gatunku: łatwy, lekki i przyjemny. Pytanie postawione w tytule dotyczy Kate, która próbuje łączyć rolę matki dwójki dzieci z pracą, a ta staje się coraz bardziej wymagająca i wymaga od niej nieustannego podróżowania. Z jednej strony kobieta wie, że właśnie spełnia swoje zawodowe ambicje i jeśli zrezygnuje, drugiej takiej szansy może nie dostać. Jednocześnie zaś towarzyszy jej charakterystyczne chyba dla wszystkich pracujących matek myślenie, że powinna być przy dzieciach, że to w domu jest jej miejsce.
Co wybierze? Nie zdradzę, ale to chyba oczywiste, jeśli napiszę, że zakończenie jest bardzo sztampowe i niczym nie zaskakuje. Co nie zmienia faktu, że film okazał się niezłą rozrywka na sobotni wieczór, kiedy to nie miałam żadnego lepszego zajęcia.
Miłego oglądania!