Proszę wyobrazić sobie taki oto obrazek. Góry. Owieczki pasące się na halach. Wioska schowana gdzieś między szczytami, a tam góralskie chaty, kościółek, piejące rano koguty. Fajnie, prawda? Otóż nigdy w życiu! Niefajnie! Podejrzewam, że sielskie górskie krajobrazy przez długi czas nie będą mi się dobrze kojarzyć, a to za sprawą "Wichrołaka" - powieści, którą zachciało mi się czytać późnym wieczorem, a potem bałam się zgasić światło.
Proszę sobie bowiem wyobrazić spokojną wioseczkę, w dokładnie Szremle Małe, która ma wioskowego znachora. Nie jest to jednak miły staruszek znający się na ziołach, lecz postać, którą straszy się niegrzeczne dzieci, ale do której chodzi się nocami po leki i rady. W którymś momencie tytułowy Wichrołak, zwany również Onym, zaczyna przeszkadzać, razić pewnego zagorzałego katolika, który szczuje przeciwko niemu mieszkańców wioski. Z Wichrołakiem robi się więc, oględnie mówiąc, porządek. Jednak już wkrótce pozorny ład zostaje zburzony: mieszkańcom Szremli zaczyna pojawiać się tajemnicza postać Onego, a ci, którzy go zobaczą, jakiś czas potem popełniają samobójstwa (na pewno samobójstwa?).
Do tych wydarzeń dociera Roman, młody chłopak z miasta marzący o karierze dziennikarskiej. Wszystko jednak od początku idzie nie tak, jak powinno. Przede wszystkim gościnę zapewnia mu sołtys, z którego córką... ma nieślubne dziecko. W dodatku Marta straciła pamięć i nie jest świadoma faktu, że oto znajduje się pod jednym dachem z ojcem swojego dziecka. Ponadto górale w wiosce wcale nie są przyjaźnie nastawieni: to ludzie twardzi, nie stroniący od kieliszka, szukający swojego zysku, brat oszukuje brata, a sąsiad sąsiadowi wilkiem.
Paweł Szlachetko napisał powieść kryminalno - społeczną i oba te wątki udały mu się wyśmienicie. Mimo oczywistych wskazówek przyznaję, że do końca nie potrafiłam ustalić, skąd brały się kolejne trupy, a te w książce ścielą się gęsto. Ponadto jest to wspaniałe studium tego, jak rodzi się nienawiść oraz do czego mogą doprowadzić niczym nieuzasadnione uprzedzenia. Powieść ta spokojnie mogłaby stanowić ilustrację zdania: "Gdy rozum śpi, budzą się demony". Autor pokazuje również, że małe społeczności, gdzie wszyscy wszystkich znają od dziecka, wcale nie są gwarantem bezpieczeństwa. Zimny dreszcz przeszedł mnie po plecach, gdy czytałam o tym, że kobiety w Szremlach Małych paliły na noc w oknach świece, gdyż ktoś pod nimi spacerował i próbował zajrzeć do środka...
Lubię ostatnio porównania literackie, więc jeśli miałabym porównać "Wichrołaka" do jakiejś innej powieści, to tylko do "Łąki Umarłych". Obie świetne. I polskie! :)
P. Szlachetko, Wichrołak, MUZA, Warszawa 2011, s. 336.