Tytuł: Pan od seksu
Autor: Zbigniew Lew-Starowicz
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 235
Zbigniew Lew-Starowicz - któż nie zna tego sympatycznego Pana, który bardzo często wypowiada się w mediach na tematy związane z seksem?
Po jego autobiografię sięgnęłam z czystej ciekawości i spodobało mi się już pierwszych kilka zdań:
Prędzej czy później na każdym spotkaniu towarzyskim musi pojawić się temat mojej pracy. "Ty jesteś teoretykiem, a ja praktykiem" - mówią standardowo panowie. Uśmiecham się grzecznie, również standardowo, ale nie przedstawiam ani żadnych statystyk, ani nie bronię swojego dobrego imienia - bo to trochę śmieszne. Rozumiem mechanizm rywalizacji - mężczyźni przecież ciągle muszą ze sobą współzawodniczyć w pracy, na polowaniu i przy stole, a seksuolog zajmuje się dziedziną, która dla panów jest szczególnie żywotna, jest więc dla nich sola w oku.
Mało w niej również o życiu prywatnym "pan od seksu". Owszem, opowiada o swoim dzieciństwie, latach spędzonych na uczelni wojskowej, o pierwszych pracach i pacjentach (bardzo ogólnikowo, oczywiście), ale o życiu osobistym Lwa - Starowicza nie ma prawie nic. Dwie żony, dwie córki, których imion nie podaje, troszkę o tym, jak spędza wolny czas. Głównym tematem tej książki jest jego praca, seksuologia, podejście Polaków do seksu. To dobrze? To źle? Nie wiem, wszystko zależy od oczekiwań, z jakimi przystąpi się do lektury.
Mnie czytało się ją bardzo dobrze, właśnie dlatego, że nie jest to lektura nastawiona na szokowanie i skandal. Sam Lew-Starowicz jawi się jako osoba pracowita jak mrówka (odsyłam do Wikipedii, jeśli chcecie zweryfikować ten pogląd) i prawdziwy profesjonalista w swojej dziedzinie. Swoją drogą, obejrzyjcie uważnie ten teledysk zespołu Kombi... dla mnie było to spore zaskoczenie :)