piątek, 15 lutego 2019

Weekend z B.A. Paris: recenzja książki Za zamkniętymi drzwiami

Po powieści B.A. Paris pewnie bym nie sięgnęła, gdyby nie polecał ich Mróz.
Tak, ten Remigiusz Mróz wspomniał o autorce w O pisaniu na chłodno i polecił jej książkę Za zamkniętymi drzwiami. Zwróciłam wtedy na nią uwagę... bo był to jedyny tytuł i nazwisko, o którym wcześniej nie czytałam/nie słyszałam.

I tak, przeczytałam wszystkie książki pani Paris, które ukazały się w Polsce i, no cóż, uczucia mam mocno mieszane. Z jednej strony oookej, z drugiej zaś... coś mi w tych książkach nie pasuje.

W ten weekend poopowiadam Wam trochę o tych powieściach, a Wy już sami podejmujcie decyzję, czy warto się z nimi zapoznać czy... niekoniecznie.





Przygodę z B.A. Paris zaczęłam od Za zamkniętymi drzwiami. Jest to thriller, utrzymany w stylistyce domestic noir i... jest dziwny. A pisząc "dziwny", wcale nie mam na myśli fabuły. Bo takie historie już były: idealna para, idealne małżeństwo, idealna miłość, a to wszystko... pozory, pozory, pozory. To, że w związku Grace i Jacka coś jest mocno nie tak, widać od pierwszych stron, od pierwszych, trochę drewnianych dialogów. On jest tak słodki, że aż zęby bolą, ona najwyraźniej się go boi.

Autorka przedstawia historię tej pary od momentu poznania... i to się w głowie nie mieści, że Grace była aż tak ślepa na sygnały, które otrzymywała, że ocknęła się dopiero po ślubie. Ale to nic! O ile bierność i zaślepienie bohaterki można tłumaczyć zakochaniem i klapkami na oczach, jakie często zakochaniu towarzyszą, tak Jack, który w powieści miał być "tym złym", budził we mnie lekkie rozbawienie. Pani Paris kompletnie tej postaci nie dopracowała: coś niby sugeruje, chwilami Jack zagęszcza ruchy i pokazuje, jaki to jest zły i jak spaczony ma charakter... ale to wszystko za mało, by stworzyć postać, której będziemy się bali i którą zapamiętamy na dłużej.

Doskonale jednak rozumiem, dlaczego Remigiusz Mróz tę książkę polecił. Mimo wszystkich minusów jest w niej coś super: pewien motyw, który konsekwentnie przewija się przez całą historię. Motyw, który ma kluczowe znaczenie dla zakończenia. Motyw, który sprawia, że warto po tę książkę sięgnąć - mimo wszystko. Pokazuje bowiem, jak za pomocą jednego, prostego zabiegu można poprowadzić historię tak, że na koniec czytelnik uśmiecha się i mówi: No tak, to było po to!
Nie ukrywajmy: ten "trik" spodobał mi się na tyle, że przeczytałam pozostałe powieści B.A. Paris.

Znacie autorkę? Czytaliście Za zamkniętymi drzwiami? Jak Wam się podobała?

B.A. Paris, Za zamkniętymi drzwiami, Wydawnictwo Albatros, 2017, s. 304.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz