niedziela, 8 stycznia 2012

Filozofia uważności (Księżyc nad Taorminą - Roma Ligocka)

Tekst otwierający tom "Księżyc nad Taorminą" zaczyna się tak: 

"Tobie zawsze zdarzają się jakieś dziwne i zabawne rzeczy", mówią znajomi z mieszaniną niedowierzania i zazdrości. 
Dziwne i zabawne rzeczy zdarzają się wszystkim. Ja może tylko częściej je zapamiętuję, opowiadam, opisuję. Przechowuję w swojej prywatnej galerii osobliwości. I zawsze staram się wciągnąć z nich wnioski - myślę, że zdarzają się po to, żeby mnie czegoś nauczyć.

I o tym właśnie jest "Księżyc nad Taorminą": o rzeczach dziwnych i zabawnych, które mogą zdarzyć się każdemu. Cała sztuka polega na tym, aby umieć je dostrzec. A jeśli dodatkowo posiada się talent pisarski, tym lepiej. Wtedy bowiem można te rzeczy zapisać i wydać oraz tym samym pokazać czytelnikom, że nasza rzeczywistość składa się właśnie z takich małych cudów: z lampki wina wypitej w miłym towarzystwie, przypadkowej rozmowy, kiedy obcy człowiek zaczyna nam opowiadać swoją historię i w tym momencie przestaje być obcy, z radości, jaką dają daje zakupy na targu staroci.

Roma Ligocka kolejny raz opisuje fragmenty swoich podróży, dzieli się spostrzeżeniami na temat współczesnego świata, kultury, zmian obyczajowych. Pokazuje, co ją cieszy, a co rozczarowuje. Snuje przemyślenia i refleksje, opowiada o dawnych i obecnych znajomych - a wszystko to w 28 felietonach. Wszystkie, z wyjątkiem trzech, wcześniej były publikowane w "Pani". 

Od jakiegoś czasu interesuję się filozofią uważności, którą w skrócie można opisać, jako bycie tu i teraz, koncentrowanie się na czynności, którą właśnie się wykonuje, skupienie się na teraźniejszości, a nie na tym co było lub co będzie. Dla mnie teksty z "Księżyca nad Taorminą" są właśnie takim literackim wcieleniem owej filozofii. Roma Ligocka ma bowiem niezwykły dar opowiadania o rzeczach zwykłych, codziennych tak, że urastają one do rangi święta, stają się godne zapamiętania. Szczerze przyznaję, że chciałabym tak umieć: dostrzegać więcej i umieć to potem opisać.

Tom "Księżyc nad Taorminą" ogromnie mnie ucieszył i przeczytałam go dwa razy: pierwszy raz jeszcze przed świętami, w szalonym tempie, gdyż na każdą nową książkę autorki wyczekuję z wytęsknieniem. Na drugą lekturę poświęciłam już nieco więcej czasu po to, żeby móc cieszyć się każdym słowem, podkreślić sobie ładniejsze fragmenty, to i owo przemyśleć. I właśnie do takiej spokojnej, nastawionej lektury zachęcam - te teksty wspaniale się do tego nadają.  

R. Ligocka, Księżyc nad Taorminą, Wydawnictwo Literackie, 2011, s. 

10 komentarzy:

  1. Książkę postaram się przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah właśnie też dziś o niej napisałam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki jest świat - polecam :)

    Izuś - a zaraz sobie zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa propozycja, chętnie do niej kiedyś zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię Ligocką, nie pamiętam już jak to się zaczęło, ale jak tylko widziałam w bibliotece jakiś tomik, to łaps! Muszę sobie w końcu sprawić jakieś na własność, bo świetnie się nadają, aby do nich wracać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że to ciekawa pozycja. Postaram się przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sięgnę z ciekawości. Nie czytałam jej felietonów w Pani, ale może warto się zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ktoś czyta jedną książkę więcej niż jeden raz, to znaczy że musi być dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No, Krzysztofie, coś w tym jest...

    OdpowiedzUsuń