wtorek, 12 października 2010
O tym, że do szczęścia trzeba dojść (Szczęście smakuje truskawkami - Barbara Faron)
Ufff... ależ sobie zaległości w pisaniu narobiłam! Do zrecenzowania czekają cztery książki, a ja właśnie kończę czytać piątą. W ogóle przestawiłam się już na jesienny tryb czytania. Wcześniej niż latem przebieram się w piżamę i pakuję do łóżka z książką i herbatą. I czytam, czytam, czytam... bo ani lektur mi nie brakuje, ani zapału :)
Zacznę od książki, którą skończyłam czytać w piątek wieczorem i która nosi wdzięczny tytuł "Szczęście smakuje truskawkami". Książka ta jednak wcale o szczęściu nie opowiada, mówi raczej o trudnej drodze jaką trzeba przejść, aby to szczęście osiągnąć. A droga może być trudna chociażby z tego powodu, że główna bohaterka, Ewa, ma trzynaście lat, a przychodzi jej się zmierzyć z problemami takiego kalibru, że niejeden dorosły mógłby skapitulować.
Ewę wychowują dziadkowie, matka pojechała na dorobek do Szwecji... i tyle ją widzieli. Gdy umiera babcia dziewczynki, Ewa musi zamieszkać z obcym sobie ojcem i jego rodziną. Zaczyna pisać pamiętnik, który stanowi substytut przyjaciela.
Obraz, jaki wyłania się z tego dziennika nie jest wesoły: Ewa boi się, że trafi do domu dziecka, że nowa rodzina jej nie zechce. Przy tym jest świetną dziewczynką: ma duszę wrażliwej buntowniczki i jest wyjątkowo jak na swój wiek inteligentna.
Drugą kluczową postacią dla książki jest Agnieszka - kobieta, którą mąż zamknął w złotej klatce. Ewa i Agnieszka spotykają się, a więź, jaka zawiązuje się między nimi pomaga wyjść Agnieszce z depresji.
"Szczęście smakuje truskawkami" jest książką przeznaczoną dla młodzieży, chociaż zaczynając lekturę nie miałam tej świadomości. Jest tak dlatego, iż najwięcej miejsca autorka poświęca Ewie, która może przypaść do gustu niejednej nastolatce w "trudnym wieku". Nie zmienia to jednak faktu, że czytało mi się ją znakomicie, gdyż Ewa przypominała mi mnie samą sprzed ponad dziesięciu lat. Co prawda ja wychowywałam się w pełnej rodzinie i nigdy nie przeżywałam takich sytuacji jak ona, ale to negowanie świata dorosłych, ten natłok myśli w głowie, które koniecznie wtedy musiałam przelać na papier - to już jest jak najbardziej wspólne.
B. Faron, Szczęście smakuje truskawkami, wyd. Replika, Zakrzewo 2010, s. 208.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tytuł doprawdy intrygujący, ale wnętrze - jak dla mnie - już troszkę mniej...
OdpowiedzUsuńI też mam straaaszliwe zaległości, ale tyle pracy na głowie, że niestety - recenzje odchodzą na 2 plan.
Okładka ani trochę nie zapowiada tylu rzeczy w tej książce. U Ciebie zawsze znajdę jakąś ciekawą powiastkę, kurczę, zbankrutuję kiedyś. ;]
OdpowiedzUsuńTytuł z miejsca mnie urzekł (coś ostatnio często używam tego słówka;)). Może nawet kiedyś po książkę sięgnę. Chwilowo mnie nie ciągnie do powieści młodzieżowych.
OdpowiedzUsuńA mnie ostatnio ciągnie w różne dziwne strony, czego przykładem mogą być chociaż książki o Konopnickiej :) Że o książkach kulinarnych nie wspomnę... :)
OdpowiedzUsuńUważam, że dzieci są w stanie więcej znieść niż niejeden dorosły. Później na tym kształtują siebie i swój świat. A jeśli dziecko jest inteligentne, nie popełnia błędów, które doświadczyło w przeszłości. Ta książka mogłaby być dobra. Chyba już wiem, co kupię mamie na Gwiazdkę!
OdpowiedzUsuńHah, żartuję xD.
na szczęście książka już czeka na swoją kolej na półce i nie musze jej szukac :D
OdpowiedzUsuńA okładka jest bardzo optymistyczna ;) Hmm... a tyle mam książek do kupienia i przeczytania.
OdpowiedzUsuńTroszkę mi tytuł i okładka nie współgrają z zapowiadaną treścią, ale nie zmienia to faktu, iż książka może okazać się naprawdę ciekawa. Z polską literaturą zbyt często nie obcuję, ale może się to zmienić :)
OdpowiedzUsuńUwielbiałam takie książki jako nastolatka, najwięcej ich połknęłam w wieku 12 lat, pani bibliotekarka podejrzewała, że pożyczam je i oddaję bez czytania ;) Teraz raczej się na "Szczęście..." nie skuszę, ale twój opis brzmi bardzo słonecznie i ciepło, gdybym miała w otoczeniu jakąś nastolatkę, z chęcią bym jej tę pozycję sprezentowała :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście fajna książka! i okazuje sie, ze niekoniecznie dla nastolatek!bardziej to literatura kobieca!
OdpowiedzUsuńZaległości... oj ja to mam strasznie duże zaległości, ale za to ile jeszcze przed nami :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę chcę już i natychmiast, bo ja kocham truskawki - tak właśnie dlatego ją chcę :)
Książka jest po prostu genialna! a ja miałam okazję poznać autorkę wczoraj na spotakniu w Kaninie
OdpowiedzUsuń