środa, 28 kwietnia 2010

Czytanie tematyczne: Flush - psia arystokracja (Flush - Virginia Woolf)


Do książek Virginii Woolf ma stosunek niejednoznaczny. Z jednej strony sięgam po nie, maksymalnie skupiam się na lekturze, do niektórych fragmentów wracam, a "Panią Dalloway" przeczytałam kilka razy. Czytałam też biografię i dzienniki oraz artykuły krytycznoliterackie. Nie zmienia to jednak faktu, iż cały czas mam wrażenie, że jest to pisarka przeze mnie do końca nieodczytana, że w jej książkach cały czas są treści, których ja nie jestem w stanie wyłapać. Dlatego o "Flushu" piszę z lekką nieśmiałością, gdyż pozycję tę czytam pierwszy raz, ale na tym pewnie nie koniec.
Tytułowy Flush jest psem, spanielem, jednak to jegomość zupełnie inny niż Florek, o którym pisałam we wcześniejszym poście. Flush jest arystokratą wśród psów i zachowuje się godnie - tak, jak na arystokratę przystało. Co prawda zdarza mu się zatopić zęby w czyjejś łydce, ale takie zachowanie ma swoje głębokie uzasadnienie. Flush należy do Elizabeth Barret - kalekiej, wiktoriańskiej poetki. Virginia Woolf przedstawia głęboką więź, jaka łączy tę parę.
Flush i Elizabeth są jak naczynia jednostronnie połączone - nie wiem, czy istnieje coś takiego, ale chodzi tu o to, że pies jest niezwykle wyczulony na wszystkie nastroje swojej pani, które bezbłędnie wyczuwa np. po sposobie, w jaki mówi; te nastroje często mu się udzielają. Dla niej rezygnuje z pól i lasów, wyzbywa się tego, co dla spanieli wydawałoby się jak najbardziej naturalne. Virginia Woolf przedstawia przepiękną przyjaźń między człowiekiem a zwierzęciem: urzekły mnie juz początkowe opisy, kiedy opisuje fizyczne podobieństwo między Flushem a jego panią.

Kolejnym bohaterem powieści, jak to zazwyczaj u Woolf bywa, jest czas. Czas płynie powoli, lecz nieubłaganie, wprowadzając zmiany, które początkowo trudno dostrzec gołym okiem. Bardzo często, kiedy piszę o jakiejś książce, narzekam na brak akcji. Tutaj akurat jest to zaletą i tym, co u tej pisarki bardzo lubię. Zupełnie nie przeszkadzają mi piętrowe porównania i skupianie się na szczegółach: z wielką przyjemnością je studiowałam. Podobało mi się także, iż "Flush" jest kolejną wariacją na temat, który chyba nigdy mi sie nie znudzi: poświęcenia, "zamknięcia z złotej klatce", utknięcia w codzienności - chociaż tutaj dotyczy to nie tylko poetki, a także psa, co jest dla mnie czymś nowym.

I jeszcze muszę dodać, iż nie spodziewałam się takiej tematyki u Woolf, chociaż przecież miałam świadomość, iż taka książka istnieje, i takiego... ciepła. Zaskoczenie bardzo na plus.
"Flush" to jedna z pozycji, które sprezentowałam sama sobie z okazji Dnia Książki. Mam już paczkę z Empiku, więc resztę pokażę w nastepnym poście :)

Ocena - oczywiście najwyższa
Virginia Woolf, Flush, wyd. Znak, Kraków 2009, s. 120.

14 komentarzy:

  1. Ahh ja spotkanie z cudownym Flushem mam już za sobą.:) To była moja pierwsza książka Woolf. Mam już jej "Fale", "Pani Dolloway" już zamówiona, a teraz czaję się na "Dzienniki":) Tak jak i Tobie, mnie również "Flush" wydał się bardzo ciepłą książką. Szczególnie po obejrzeniu filmu" Godziny", pisarka wydała mi się bardzo ciekawą postacia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze tej książki, ale Twoja recenzja sprawiła, że to się wkrótce zmieni.
    Pani Virginia W. ma u mnie za "Flusha" plusa :)
    Czytałam jej "Dzienniki" i "listy do domu", ogromnie mi się podobały.
    W dodatku postać wiktoriańskiej poetki! To jest zdecydowanie powieść dla mnie.
    Dziękuję Ci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za pomyłkę - "Listy do domu" napisała Sylvia Plath!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, bo to dość dziwne - robić z psa jednego z bohaterów, jśli chodzi oczywiście o książki dla starszych czytelników. Chyba z ciekawości sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolmanko - "Godziny" to jeden z moich ulubionych filmów, obejrzany wiele razy i pewnie na tym nie koniec :)

    Lireal - Elizabeth Barret jest postacią równie ciekawą, jak jej czworonóg:)

    Nyx - to jest dziwna książka, bo bohater, wydawałoby się, bardziej pasuje do książek dla dzieci - a ta pozycja jest zdecydowania dla dorosłego czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Skarletko, jak Ty to robisz, ze w 4 miesiące przeczytałaś prawie tyle książek, ile ja planuje przeczytac w rok? :) myślałam już o kursie szybkiego czytania, ale chyba nawet po nim nie dałaby rady, to sie nazywa pasja :) Pozdrowienia. P.S. ja jakos nie lubie książek, w których narratorem są zwierzęta :) ale miałam kiedyś na pólce książkę Bułhakowa, której wlaśnie narratorem jest pies... już to gugluję... i... jest to "Psie serce" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anno Liwio - to są uroki pracowania w domu, bliskiego sąsiedztwa bibliotek i długich wieczorów, kiedy nie chciało mi się spać :) Zajrzyj na bloga Prowincjonalnej Nauczycielki - ja zawsze wpadam w kompleksy, kiedy widzę, ile recenzji książek pojawia się tygodniowo:) A o"Psim sercu" nie słyszałam, acz może kiedyś uda mi się włączyć tę książkę do kolejnego "psiego" czytania tematycznego - rym niezamierzony :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam jeszcze nic Woolf, a kontakt z nią miałam jedynie dzięki (notabene - doskonałemu) filmowi "Godziny". I tak zastanawiam się od czego mam zacząć znajomość z tą Panią...
    Może właśnie od "Flush"?

    OdpowiedzUsuń
  9. Skarletko, jeśli pozwolisz, podaruję Ci ją - właśnie ją odnalazłam na półce :) Nie jest gruba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Claudette, że się jeszcze wtrącę, ja czytałam Woolf "Orlando" i polecam z całego serca, niezwykła genderowa powieść o zmianie płci, pięknie napisana.

    OdpowiedzUsuń
  11. Claudette - "Flush" to dobry wybór, chociaż uważam, że najlepszą książką z tych, które czytałam Virginii Woolf jest "Pani Dalloway".

    Anno Liwio - ja jeszcze nigdy nie odmówiłam przyjęcia książki :) I oczywiście już myślę, która z moich książek mogłaby Ci się spodobać:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie musisz :) Podeślij mi na meila anna.liwia.golab@gmail.com swój adres :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Anno, bardzo Ci dziękuję, mail na podany adres wysłany :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na zakupach z okazji Światowego Dnia Książki miałam "Flusha" w rękach. Przepadł na rzecz Edelmana. Po twojej recenzji widzę, że jednak muszę ją zakupić :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń