środa, 28 września 2011

O tym, dlaczego walizy Rachel Zoe nie robią na mnie wrażenia! (Sztuka prostoty - Dominique Loreau)


Jeśli śledzicie na Facebooku plotkarskie portale o gwiazdach, modzie, mydle i powidle (ja śledzę!), to z pewnością rzuciło Wam się w oczy TO zdjęcie. Mnie się dziś rzuciło kilka razy. Do kogo należy ten stos walizek? Do Rechel Zoe, jest to znana stylistka, której bagaż podręczny na Paris Fashion Week wygląda właśnie tak. Co może w nim mieć? Futra z norek? Suknie od Diora? Czy może szpilki z czerwoną podeszwą od Louboutina? Nieważne! Mogłaby dziś tam spakować samą Coco Chanel i mieć tych walizek pięć razy tyle, a na mnie i tak nie zrobiłaby wrażenia. Dlaczego? Bo czytam "Sztukę prostoty" Dominique Loreau, ha!

O książce wspominałam już tutaj, a zainteresowałam się nią na fali ogólnego zainteresowania zdrowym odżywieniem, teorią pięciu przemian, medycyną chińską - a stąd już do "Sztuki prostoty" naprawdę nie daleko, autorka bowiem zachodniemu stylowi życia przeciwstawia minimalistyczną filozofię Japończyków, którzy praktykują ją w życiu codziennym

Z książką Dominique Loreau trudno dyskutować, gdyż intuicyjnie wyczuwa się, że to, co pisze, jest słuszne, chociaż jednak, mimo wszystko, trudne do wprowadzenia w życie.
Pozbądź się rzeczy, które zaśmiecają twoje otoczenie.
Pozbądź się emocji, które zatruwają twój umysł.
Mniej znaczy więcej, więc rezygnuj ze wszystkiego, co nie jest ci niezbędne do życia.
Wsłuchaj się w siebie.
Medytuj.
Ćwicz.
Nie przejadaj się.
Wybieraj produkty najwyższej jakości.
Słuchaj inspirującej muzyki, czytaj mądre książki, spaceruj, dbaj o ciało na równi z umysłem.

Banały, prawda? Ale nietrudno zauważyć, że aby chociaż część z nich wprowadzić w życie, trzeba ogromnej dyscypliny i czasu. Ja generalnie skłonności do minimalizmu nie przejawiam, lubię mieć wszystkiego dużo: dużo książek, dużo ubrań, dużo jedzenia, dużo energii itd., i nie wyobrażam sobie, że miałabym poprzestać na kilku najważniejszych książkach na półce, oddać połowę sukienek, zadowolić się miseczką ryżu i warzywami oraz medytować przez kilka godzin.

Książka ta ma jednak kilka niewątpliwych zalet. Po pierwsze pokazuje, że można. Że rozszalały konsumpcjonizm wcale nie czyni naszego życia bogatszym. Że to siebie samych powinniśmy stawiać na pierwszym miejscu, gdyż tylko kochając siebie, możemy kochać innych. To, co mi się podobało to fakt, że autorka nie zachęca do umartwiania się, lecz nieustannej pracy nas sobą, dbania o siebie, traktowania najlepiej, jak to możliwe. I zapewnia, że nie potrzebujemy do tego sterty walizek z markowymi ubraniami, gdyż mając przesyt i tak nie będziemy potrafili się nim cieszyć. Proste? Proste!

Polecam - ot, dla złapania równowagi, dla inspiracji, dla przewartościowania kilku rzeczy. A że jesień zawsze uważałam za dobry czas na zmiany, to udało mi się dobrze z tą lekturą wstrzelić.

D. Loreau, Sztuka prostoty, Czarna Owca, Warszawa 2010, s. 255.

7 komentarzy:

  1. I dla zmian i dla relaksu ta książka dobra ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się spodobała, choć przyznaję się bez bicia nie wcieliłam w życie pozbywania się nadmiaru ciuchów ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Może potrafiłabym zastosować taki minimalizm i prostotę w jedzeniu, ciuchach. Ale nigdy nie w książkach, płytach i ..... butach. Tych muszę mieć zawsze dużo.
    Mimo to książka chyba warta przeczytania, więc może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. A wiesz, że to jest dobre? Tak sobie od czasu do czasu powtórzyć "wcale nie muszę tego mieć".

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki jest świat - do przemyślenia, przede wszystkim :)

    Aurora - ja też nie :) Ale może kiedyś do tego dorosnę :)

    Balbino - właśnie o to chodzi, że nie musimy, tylko chcemy i to chcenie jest truuuudno przezwyciężyć :)

    Agnes - to jest dobre. A najlepsze, gdy okazuje się za jakiś czas, że faktycznie nie musiałam danej rzeczy mieć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo mi przypadła do gustu :))

    OdpowiedzUsuń