niedziela, 4 września 2011

Marudzenie o "Mordercy bez twarzy" Mankella


Recenzji nie będzie. O książce "Morderca bez twarzy" Henninga Mankella nie chcę pisać po pierwsze dlatego, że przeczytałam ją już ponad miesiąc temu i nieco zatarły mi się wrażenia, po drugie zaś te wrażenia były mocno letnie.

Do lektury Mankella przymierzałam się już od dłuższego czasu, "Mordercę bez twarzy" zabrałam na urlop, przeczytałam, odłożyłam, zamierzałam o książce napisać, ale "tak jako wyszło", że piszę dopiero teraz.

Co Was urzeka w Mankellu? Kurt Wallander? Mnie nie urzekł: ot, kolejna postać, która tropi zabójców, borykająca się z problemami osobistymi. Klimat Skandynawii? No tak, ten rzeczywiście był: krótkie dni, długie wietrzno - śnieżne noce, ma to swój urok, ale bez przesady. Fabuła? Hmmm... dobrze przemyślana, to fakt. Zbrodnia, którą opisuje autor robi wrażenie (dwoje zmasakrowanych staruszków, którzy wiedli spokojne życie i nie mieli wrogów, więc komu nagle przyszło do głowy by ich zabić?), ale też nie jest znowu jakiś literackim ewenementem. W Wikipedii doczytałam, że autor"Sympatię czytelników zjednuje sobie rzeczowością stylu i dążeniem do maksymalnie prawdziwego opisu rzeczywistości." To akurat się zgadza: drobiazgowe analizowanie dokumentów, żmudne przesłuchania, codzienny trud wkładany w pracę - ale czy na pewno to stanowi o popularności książek tego autora? Więc co?

A może po prostu trafiłam nie na tą książkę Mankella, którą warto czytać? Postanowiłam zacząć chronologicznie, stąd mój wybór, ale może jest tak, że w kolejnych tomach autor dopiero się rozkręca? Albo po prostu "nie czuję tych" powieści...

A notka ta powstała po to, iż próbuję rozgryźć fenomen, którego nie rozumiem. A zrozumieć bym chciała :)

18 komentarzy:

  1. Ciężko wypowiedzieć się coś na temat tej książki czy jego autora, gdyż nie znam Mankella. Widzę, jednak, że nic nie tracę, bo ciebie nie on zachwycił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cyrysia - ale jestem tu chyba wyjątkiem, gdyż nie przypominam sobie, żebym przeczytała kiedykolwiek złą recenzję jego książek. "Morderca bez twarzy" też nie jest zły, ale np. przy takiej Lackberg wypadł dość blado...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kiedyś zaczęłam "Mężczyznę, który się uśmiechał", ale nie dałam rady i rzuciłam po kilku stronach, mój tato przeczytał w całości, ale też bez większych zachwytów. Więc naprawdę nie jesteś wyjątkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Izusr - pierwszy głos na "nie" w morzu zachwytów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja coś przeczytałam tego autora, ale - jak widać z tego, że po kilku krótkich latach nie pamiętam, co czytałam - i mnie nie urzekł. Planuję jednak dać mu jeszcze jedną szansę. KIEDYŚ... :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkowo - "KIEDYŚ" nazywam czasem przyszłym bliżej nieokreślonym :P I właśnie "KIEDYŚ" planuję nadrobić WSZYSTKIE zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja nie dałam rady przeczytać chyba "Białej lwicy" jeśli dobrze zapamiętałam tytuł. I jak tylko nadarzyła się okazja to się wymieniłam na inną :) A przecież nie każda książka musi nam się podobać i nie musimy iść za tłumem nawet czytając książki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Vivi - zgadza się, nie musimy. Ale jeśli większości coś się podoba, to lubię sprawdzić dlaczego. Generalnie panuje przekonanie, że skandynawskie kryminały są super - i pod tę opinię pasuje mi wspomniana już Lackberg. A temat Mankella drążę, bo od kilku lat chciałam go przeczytać... i zonk!

    OdpowiedzUsuń
  9. Może właśnie trzeba "czuć", trafić na swoją postać? Zaczynałam właśnie od "Mordercy bez twarzy" i Wallander pozostaje jedną z moich ulubionych postaci literackich. A np.książek Krajewskiego nie trawię, chociaż ogólnie wszyscy się nimi zachwycają. Przeczytałam jeden kryminał z Mockiem i do dziś sądzę, że to było o jeden za dużo. Jedynym atutem jest ówczesny Wrocław, ale to trochę mało.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszyscy zachwycali się Mankellem i Marininą, a ja wciąż po nich nie sięgałam, więc kilka dni temu postanowiłam to zmienić i zaopatrzyłam się w wersje elektroniczne kilku książek obu autorów.

    Aż tu nagle dzisiaj spadła na mnie Twoja nie-recenzja :)
    I przyznam szczerze, że zgłupiałam, bo ja też często mam tak, iż gdy wszyscy się czymś zachwycają to mnie się ta rzecz nie podoba. Śmieję się, że zawsze idę pod prąd.

    Ale jeśli Mankell faktycznie taki mało cieplutki to niefajnie - chociaż może akurat ta pozycja jest słabsza od pozostałych. Tego nie wiem i muszę się koniecznie przekonać na własnej skórze - aż mnie korci by sięgnąć po "Mordercę bez twarzy" ;) Na pewno zdam relację z moich zmagań.

    OdpowiedzUsuń
  11. o a ja kocham Kurta Walandera, przeczytałam z nim prawie wszystkie książki.
    Podobnie jak Vivi22 - nie zachwyciłam się jedynie białą lwicą.
    I myślę, że jak Ci się nie spodobała pierwsza część to reszta też ci się średnio spodoba - w końcu nic na siłę.
    Mnie właśnie urzekło w książkach Mankella to drobiazgowe śledztwo, ten trochę zmęczony policjant no i oczywiście klimat.
    Z podobnych książek (klimatem) jestem teraz zachwycona Kallentoftem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też się zgłaszam jako wielbicielka Mankella - i również znudziła mnie (jak dotąd, nie przeczytałam jeszcze wszystkich) Biała Lwica. W porównaniu z Lackberg u mnie Mankell zdecydowanie rządzi. Nie tylko klimatem, prawdopodobieństwem psychologicznym postaci, ale też oryginalnością fabularna bije ją na głowę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tez nie rozumiem fenomenu. Wallander taki sobie, ujdzie, ale bez zachwytow ...

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem kolejną fanką Wallandera - świetna proza kryminalna, wspaniałe opisy, drobiazgowe śledztwo, wiele niedopowiedzeń... Absolutnie nie ma co porównywać z Lackberg - koszmarną moim zdaniem. Opisy wzruszeń miłosnych, marek zakładanych spódnic i majtek, zerowego śledztwa - zdecydowanie nie...
    Przeczytałam wszystkie części o Wallanderze - najb lubię "Fałszywy trop."
    ;)
    PS Kiedy zaczynałam przygodę z Mankellem nikt się nim jeszcze nie zachwycał, był zupełnie nieznany.

    OdpowiedzUsuń
  15. Po przeczytaniu tej książki też byłam trochę rozczarowana, ale dałam autorowi jeszcze jedną szansę i sięgnęłam po kolejną powieść czyli "Psy z Rygi" Książka wciągnęła mnie od razu i trzymała w napięciu do samego końca. Fabuła jest znacznie ciekawsza niż w pierwszej powieści.
    Planuję sięgnąć po resztę książek Mankella właśnie ze względu na wspomniany przez Ciebie realizm. Podoba mi się, że Wallander nie jest super gliną, któremu wszystko się udaje, ale zwyczajnym człowiekiem, dobrze wykonującym swoją pracę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo lubię Wallandera, za tę jego niedoskonałość. Zaczynałam podobnie jak Ty, od "Mordercy" i padłam, gdy czytałam o Kurcie wiszącym głową z dół :) Nikt tak nie pisał o policjancie, nikt.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziewczyny, zdania jak zwykle podzielone, ale z komentarzy wynika, że "Morderca bez twarzy" nie jest miarodajny, jeśli chodzi o całą serię. Macie rację: realizm, szczegółowe śledztwo, żmudna praca - super. Ale dlaczego nie lubicie Lackberg? Oto jest pytanie! :)

    Agnes - no tak, ta scena była mocna :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mankell leży na samej górze stosu, nawet ma już w środku zakładkę, ale niestety ;/ choć bardzo chciałam działamy na siebie jak te same bieguny ;/

    OdpowiedzUsuń