piątek, 21 września 2018

Kochanie, idź się pobaw na dworze (recenzja książki Nie ma złej pogody na spacer Lindy Akeson McGruk)

Gdyby ta książka powstała w Polsce, mogłaby nosić tytuł: Nie ma dobrej pogody i czasu na spacer. A to za gorąco, a to za zimno, a to za duszno, a to dziecko po chorobie i na dwór nie powinno, a to dziecko przed chorobą i jest niewyraźne, a to rączki już zmarzły, a to uszka przewieje... i sto innych tekstów, które słyszałam. A wierzcie mi, wiem, o czym piszę. Pracuję w przedszkolu :)




I żeby była jasność, nikogo nie krytykuję, bo doskonale rozumiem, że wszystkie z tych zachowań wynikają z troski rodzica o dziecko. Z mojego doświadczenia wynika jednak i pisze o tym mnóstwo książek dotyczących rozwoju dziecka, że najmłodsi najlepiej bawią i rozwijają się na dworze. Co więcej: nie na pokrytym betonem placu zabaw, tylko wśród drzew, traw, kwiatów, kamieni, owadów, strumyczków itd. Z jednej strony często słyszy się, że dziecko brudne, to dziecko szczęśliwe. Z drugiej zaś często słyszę od rodziców: - Pani Aniu! Dlaczego on jest taki brudny?

Tymczasem w Skandynawii...

O skandynawskim modelu wychowania i edukacji mówi się coraz częściej i mówi się dobrze. 

W Paryżu dzieci nie grymaszą. 
W Finlandii dobrze się uczą.
A w Szwecji są zdrowe, aktywne i szczęśliwe. 

Autorka, Linda Akeson McGruk, wychowywała się w Szwecji. W trakcie czytania nasunęło mi sie skojarzenie, że była dzieckiem z wolnego wybiegu: większą część dnia, bez względu na pogodę!, spędzała na dworze, na przechadzkach, zabawach z dziećmi z sąsiedztwa. Taplała się w błotku, zbierała robaki, wchodziła do strumyka. I nie, nie pod czujnym okiem dorosłych. Gdy tylko stała się nieco starsza i bardziej samodzielna, rodzice nie kontrolowali jej zabaw. 

Swoje własne córki miała wychowywać w Stanach Zjednoczonych, gdzie ludzie dziwili się, że wychodzi z dziewczynkami na długie spacery, a ona była zdziwiona, że oni są zdziwieni.  Z książki wynika bowiem, że rodziców szwedzkich i amerykańskich dzieli przepaść. Prosty przykład: wyjeżdżając z córkami na kilka miesięcy do Szwecji, Linda bała się, że przez ten wyjazd narobią sobie one zaległości w amerykańskiej szkole. Małe dzieci! Zaległości!

Tymczasem w Szwecji... pełen luz. Nauki tyle, ile trzeba, a reszta to beztroska zabawa na dworze. Jedna z jej córek chodziła do leśnego przedszkola, o których coraz częściej mówi się i w Polsce. Czytając o nich, uświadomiłam sobie jedną rzecz, która do tej pory mi umykała. Szwecja to nie Hiszpania, ani nawet nie Polska. W Szwecji częściej pada, niż nie pada, słońca za dużo nie ma, śnieg nie jest niczym dziwnym. Jak to więc? Całe dnie na dworze? Urodziny dla gromady dzieciaków na dworze, chociaż pada deszcz?



Książka Nie ma złej pogody na spacer to pozycja bardziej dla rodziców niż dla pedagogów. Autorka tłumaczy i podaje mnóstwo przykładów, dlaczego wychowanie na zewnątrz jest aż tak dobre dla dzieci. Ale nie tylko. Przekonuje, jak istotne jest, aby od małego zaszczepiać w dzieciach miłość do przyrody i tworzyć więź z natura - jeśli nie stanie się to w dzieciństwie, później jest bardzo trudne do wypracowania.

Linda Akeson McGurk pokazuje również naszą przesadną troskę o bezpieczeństwo dzieci. Nie chodzi o to, absolutnie nie!, by pozostawić maluchy bez nadzoru i róbcie co chcecie. Chodzi i zaufanie do własnych dzieci i danie im przestrzeni na swobodę. Oczywiście ta przestrzeń zwiększa się wraz z dorastaniem dziecka, ale ja również nie mam wątpliwości, że jest ona ogromnie potrzebna.

... a najlepsze w tym wszystkim jest to, że autorka pisze o rzeczach oczywistych. W trakcie czytanie nie opuszczało mnie wrażenie, że niektóre fragmenty tej książki powstały niepotrzebnie, gdyż... są oczywiste. Bo mnie tak wychowywano i moje koleżanki, i moich rodziców zapewne też. I gdyby nie to, że wiem, jak to wygląda od zaplecza, to zastanawiałabym się, czy Nie ma złej pogody na spacer jest w ogóle potrzebne.

A jest!

Linda Akeson McGurk, Nie ma złej pogody na spacer, Wydawnictwo Literackie, s. 384. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz