
Perry ma iloraz inteligencji, który wynosi tylko 76. Osoby z ilorazem 75 uważane są za niedorozwinięte. Perry jednak niedorozwinięty nie jest: po prostu wolniej myśli. Tej oraz innych życiowych prawd nauczyła go babcia, która była niezwykłą osobą. Nauczyła wnuka wszystkiego, co będzie mu potrzebne wtedy, gdy jej zabraknie. Kiedy umiera, Perry potrafi sobie radzić, chociaż nie zostaje zupełnie sam: ma przyjaciół, którzy są zawsze gotowi mu pomóc.
Życie głównego bohatera zmienia się gwałtownie, gdy wygrywa główną nagrodę na loterii: siedem milionów. Nagle okazuje się, że wszyscy go lubią, wszyscy chcą się z nim przyjaźnić i wszyscy, przede wszystkim, chcą czeków. Perry jest zupełnie niezdolny do wykrywania fałszu, ale dzięki babci wie, kto go naprawdę lubi i kogo on może lubić bez obaw.
"Loteria" to taka troszkę bajkowa opowieść, w której, mimo chwilami trudnych momentów, wszystko kończy się dobrze. Co mnie urzekło w tej książce, to przede wszystkim narracja. Wszystkie opisywane wydarzenia przedstawione są z perspektywy Perry'ego, a jego postrzeganie świata bardzo różni się od hmm... postrzegania ludzi, którzy nie myślą wolniej. Co ciekawe, Perry wydaje się być w "Loterii" mądrzejszy od całej swojej rodziny, której wydaje się, że zjadła wszystkie rozumy. Poza tym niezwykła była dla mnie relacja, jaka łączyła go z babcią: wspaniałą, mądrą i twardą kobietą.
Czy Perry był szczęśliwy? Był, właściwie przez cały czas, niezależnie od tego, czy miał pieniądze czy nie. Zresztą te wcale mu do tego szczęścia potrzebne nie były.
Bardzo optymistyczna, bardzo pozytywna i bardzo wzruszająca lektura - polecam! Mój egzemplarz powędruje to nastoletniej kuzynki, z którą lubię dzielić się książkami: niech sobie dziewczyna przeczyta coś innego, niż książki o wampirach :)
R. Wood, Loteria, PROMIC, s. 368.