poniedziałek, 1 lutego 2010
W poszukiwaniu utraconego czasu - (Pensjonat - Piotr Paziński)
Nigdy nie lubiłam rywalizować ani ścigać się z kimś, dlatego nie rozumiem mechanizmu, jaki zadziałał u mnie, gdy zobaczyłam w zakładce "Zakolejkowane" na blogu strona105 książkę Piotra Pazińskiego "Pensjonat". - O nie, nie, nie - pomyślałam. - Przeczytam ją pierwsza. I nic to, że właśnie czytałam coś innego: przerwałam na 20 stronie i zaczęłam czytać "Pensjonat". A że książka ma tylko 135 stron, to lektura poszła mi całkiem sprawnie, chociaż sama już widzę, że nie jest to książka do szybkiego, jednorazowego przeczytania. Fabuła bowiem w tym utworze jest właściwie żadna: dorosły mężczyzna, pochodzenia żydowskiego, odwiedza dom wypoczynkowy, do którego, już po wojnie, zabierała go babcia. Był wtedy dzieckiem i siłą rzeczy nie wszystko zapamiętałam. Odwiedza więc pensjonat ponownie, jednak nie zastaje tam już żywych ludzi, pokoje świecą pustkami. Zaludniają go zaledwie cienie tych, którzy kiedyś tam mieszkali, a teraz obecni są tylko na starych fotografiach. I oczywiście w pamięci narratora. Tym samym w trakcie lektury nie mogłam pozbyć się natrętnego skojarzenia z dziełem Marcela Prousta.
Książka ta jest wspomnieniem o tych, których już nie ma. Autor przedstawia codzienne życie w pensjonacie, przytacza rozmowy, pokazuje zwyczaje. Jednocześnie dzieło mówi o historii narodu żydowskiego, o jego tradycji, która po wojnie powoli umiera. Jak można przeczytać na okładce książki, Piotr Paziński jest redaktorem naczelnym miesięcznika "Midrasz". Dlatego nie dziwi mnie swoboda, z jaką wplata w powieść te wiadomości - fragmenty, które mówiąc o kulturze i historii były dla mnie najbardziej interesujące.
W książce przeważają opisy. I niech nie przerażają się ci, którzy skrzętnie omijali je w "Nad Niemnem" - sama do nich należałam ;). Tutaj opisy są atutem, świetnie nadają się do powolnego, wieczornego czytania i właściwie każde zdanie zasługuje na podkreślenie i przepisanie.
Wcale mnie nie dziwi, że książkę nagrodzono Paszportem Polityki - co prawda nie przeczytałam wszystkich pozycji nominowanych do tej nagrody, ale nie przeszkadza mi to uważać, że Piotrowi Pazińskiemu słusznie się to wyróżnienie należy. Bardzo pozytywnie wypowiada się o powieści Michał Głowiński, a kogo jak kogo, ale jego zdaniu można ufać.
A jeśli ktoś ma ochotę na lekturę, a niekoniecznie ma zamiar książkę kupić lub czekać aż pojawi się w bibliotece, chętnie pożyczę, tzn. wyślę pod wskazany adres. Tylko trzeba mi zagwarantować, że po przeczytaniu książka do mnie wróci, a przesyłka i tak wyjdzie taniej niż zakup;-)
P. Paziński, Pensjonat, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2009, s. 135.
Etykiety:
na jeden wieczór,
on pisze - polska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha! A miałam wczoraj napisać notkę o "Pensjonacie" ;)))
OdpowiedzUsuńTeż bardzo mi się podobało, chociaż nie czytało mi się tego łatwo. Styl, czasami mocno poetycki, wymagał ode mnie dużego skupienia, ale warto było :)
To dobrze, że nie pisałaś wczoraj, bo byłabyś pierwsza, a ja bardzo chciałam zdążyć przed Tobą i naprawdę pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło :) Teraz spokojnie mogę sobie czekać na Twoją opinię:)
OdpowiedzUsuńLubię kulturę żydowską, więc chyba się skuszę. Ale jak patrzę na mój rosnący stosik, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tych pozycji wystarczy mi do moich dwudziestych urodzin :)
OdpowiedzUsuńgdybym nie Paszport Polityki, to by pewnie mało osób o tej książce słyszało. Podobno warto, wiem to już od kilku osób i też mam na liście ... długiej jak szyja żyrafy :)
OdpowiedzUsuń