poniedziałek, 8 lutego 2010

Słów mi brak (Piaskowa góra - Joanna Bator)


"Piaskową górę", której lekturę zapowiadałam na blogu z dobry miesiąc, przeczytałam dwa dni temu. Pierwszy entuzjazm powinien więc już opaść... ale nie opadł i chyba nie opadnie. Joanna Bator napisała bowiem książkę genialną pod każdym. względem Przeczytałam na którymś blogu, niestety, nie pamiętam na którym, że są takie książki, o których nawet gdyby napisało się w nie wiadomo jakich superlatywach, to i tak nie oddadzą one całego zachwytu. Mam wrażenie, że tutaj jest podobnie: książka ta podobała mi się od pierwszej do ostatniej strony, nie miała słabszych momentów, które czytałam mniej uważnie, nie miała bohaterów, których uważałabym za mniej ciekawych, a poza tym zachwycił mnie język.

Ale po kolei.

Na okładce znaleźć można wypowiedź autorki:

Interesują mnie już tylko opowieści. Wymyślam je, wpuszczam w język i czuwam nad tym, jak rosną. Fascynują mnie pokrętne genealogie i rodzinne (nie)podobieństwa. Ludzie jak ziarnka piasku, brzydkie miasta i stacje, na których nie zatrzymują się pośpieszne. Inność, która pojawia się jak Dominika Chmura z Piaskowej Góry i ukazuje to, co ukryte pod pozorem przeciętności i normy.

Historia opowiedziana w książce jest właśnie taka. Rozgrywa się w Wałbrzychu, na nowym osiedlu, Piaskowa Góra. Jego mieszkańcy są do bólu przeciętni, do bólu zwyczajni, jednak, jak chyba każdy, marzą o lepszym życiu. Wierzą, że gdyby tylko "coś" im pomogło, ich los mógłby się odmienić. Tymczasem życie płynie, a zmiana na lepsze nie następuje.

Jadzia Chmura, matka Dominiki, w młodości marzy, by poślubić lekarza. Kiedy wychodzi za górnika-alkoholika marzy już tylko, by powiodło się jej córce. "Powiodło" natomiast znaczy dla Jadzi tyle co wyjechać do Enerefu i złapać porządnego Niemca za męża. Mieć dom, jak z katalogu. Był ładnym i milutkim i znać swoje miejsce: kobieta zawsze pod mężczyzną (dosłownie i w przenośni). W życiu Jadzi jednak nie udaje się nic: nie udała jej się rodzina (córka-dziwadło i mąż, który umiera zakrztusiwszy się pączkiem), jej ojcem okazał się ktoś inny, niż myślała (co za wstyd!), wyśniony kochanek z Enerefu podarował jej koronkowe body i więcej nie wrócił.

Świat opisywany w "Piaskowej górze" to świat wyraźnie podzielony na męski (kopalnia, bar) i kobiecy (kuchnia, sklep), na tych, którzy zazdroszczą (tych jest więcej) i na tych, którym się zazdrości (mniejszość). To świat, gdzie ceniona jest przeciętność, lecz jednocześnie każdy ma się za kogoś lepszego niż sąsiad. I w końcu: to świat niewolnicy Izaury, tureckich bluzeczek, niemieckich krasnali i kryształów na segmencie.

Mam wrażenie, że piszę nieco chaotycznie, ale też wiem, że wszystkiego nie dam rady opisać. Książka ta bowiem opowiada kilka różnych historii: babek, matek i córek, a także męskich ambicji i aspiracji, by komuś dorównać - tylko nie zawsze wiadomo komu i po co. Jestem zauroczona językiem autorki: żywym, barwnym, potoczystym i wciągającym. Skojarzenie literackie? "Panna Nikt", "Gnój", "Konopielka". Nie dawałam jeszcze na tym blogu książkom ocen, ale posiłkując się skalą szkolną, daję 6. Z plusem oczywiście. Bo naprawdę nie pamiętam, kiedy czytałam coś aż tak dobrego. Teraz "Piaskową górę" przechwyciła moja mama i pierwsze okrzyki zachwytu już się pojawiły.

Pod koniec roku na Onecie przeczytałam, że ktoś wytypował "Piaskową górę" na drugie miejsce w rankingu na książkę roku. Pierwsza była "Toksymia" Małgorzaty Rejmer. I prawdę mówiąc nie potrafię sobie wyobrazić, jak dobra musi ona być, skoro ktoś uznał ją za lepszą od powieści Bator.

Na koniec dodam, że niezmiernie ucieszyła mnie wiadomość, że autorka pracuje nad kontynuacją. Nie mogę się doczekam. A póki co czytam "Dom w Riverton" (nie idzie mi) i poluję na "Japoński wachlarz".

J. Bator, Piaskowa góra, W.A.B., Warszawa 2009, s. 443.

Ocena: 6+/6

17 komentarzy:

  1. Rany, dzięki Skarletko za tę recenzję (wcale nie chaotyczną, za to bardzo emocjonalną) - czytało się cudownie :)
    Marzę o "Piaskowej górze" już od x czasu - czytałam fragmenty, które mnie zachwyciły i głęboko wierzę - ba, pewna jestem, że całość poruszy mnie tak, jak Ciebie. Cóż, pozostaje mi tylko odłożyć trochę grosza... A kontynuacja, o której wspominasz, to już wkrótce - dali na zapowiedzi ;)
    A dlaczego "Dom w Riverton" nie bardzo(z ciekawości pytam, bo tę pozycję to akurat mam na półce)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Odłóż Aerien, bo warto, sama sobie się dziwię, że miałam tą książkę na półce od grudnia, a przeczytałam dopiero teraz.
    A "Dom w Riverton" czytam z doskoku, najczęściej wieczorem, gdy już trochę chce mi się spać i nie mogę się wciągnąć. Przede mną jednak jeszcze prawie 500 stron, więc mam na to czas:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja sie właśnie jutro wybierałam po Japoński wachlarz pani Bator. Co jest wynikiem przeczytania bardzo pozytywnej recenzji na jednym z blogów, a tutaj widzę, że warto pokusić się o cały komplet jeśli takowy będzie.
    Bardzo dobra recenzja.
    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia brzmi dość depresyjnie, ale zachęcasz bardzo przekonująco, więc zapoluję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. o! Polska autorka i zachwyty, wiec trzeba przeczytać.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja miałam dwa spotkania z Joanną Bator jak na razie: jej "Kobieta" w ogóle mnie nie zachwyciła, natomiast "Japoński wachlarz", pochłonęłam z wypiekami na twarzy (ale to być może ze względu na moją japonofilię;). Twoja recenzja mnie zachęciła żeby znajomość poszerzyć jeszcze o "Piaskową górę".:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Agatoris - historia nie jest depresyjna, więc śmiało poluj:)

    Clevera - moim skromnym zdaniem: trzeba:)

    Lili - nie interesuję się Japonią, ale "Japoński wachlarz" przeczytam i tak. Podobnie jak "Kobietę". Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo zachęcająca recenzja! Muszę to mieć i przeczytać! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. no i doczekałam się :) Śledziłam Twoje przekładanie "Piaskowej góry" z miejsca na miejsce, a teraz po rewelacyjnej recenzji mam ochotę odłożyć "Cheri" i rzucić się na półkę z serii "Zdobycze na 30-urodziny" i zacząć "Piaskową górę", która stoi tam od listopada !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej! Jak tylko skończę to, co czytam to zabieram się za tę książkę. Niedawno ją odnalazłam w bibliotece i już czeka na półce w domu. Napisałaś bardzo zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  11. Atram - musisz:)

    Virginio, to w zwlekaniu z czytaniem tego, co już masz na półce jesteś lepsza ode mnie - moja stała od grudnia:)

    Dededan - czekam na wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. TRAFIŁAM DO CIEBIE I DODAŁAM BLOGA DO SWOJEJ LISTY:0 POZDRAWIAM SERDECZNIE

    OdpowiedzUsuń
  13. "Japoński wachlarz" jest świetny. Pisałam o nim:
    http://matyldabo.blogspot.com/2009/06/japonski-wachlarz-joanna-bator.html

    Na "Piaskową górę" poluję. I mam dziwne wrażenie, że będzie zdecydowanie lepsza od "Toksymii", którą właśnie przeczytałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, wyszperałam w bibliotece Piaskową górę, ale na razie przeraża mnie trochę niemal kompletny brak dialogów! Czy to źle o mnie świadczy?
    No a styl, mimo że potoczysty, sprawia, że po lekturze 30 stron jakaś taka przygnębiona się zrobiłam. Chyba nie jestem fanką eksperymentów formalnych. ;)

    No ale zobaczymy, być może mnie wciągnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Heh, mnie brak dialogów zupełnie nie przeszkadzał, a w opowieść wciągnęłam się bez reszty. I nadal uparcie twierdzę, że z polskich książek ta jest zdecydowanie jedną z najlepszych, jakie czytałam. W moim przypadku ponowne czytanie to tylko kwestia czasu :)

    Pozdrawiam Lili :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam poczucie, że powinnam sięgnąć po coś więcej niż fantastyka i kryminały. Stąd Piaskowa Góra i Biały zamek Pamuka znalazły się na mojej półce. Obie książki bez dialogów. :D No nic, najpierw trzeba przeczytać by (d)ocenić. :)

    OdpowiedzUsuń