poniedziałek, 27 września 2010
Miłość równa się obsesja (Muzeum niewinności - Orhan Pamuk)
"Muzeum niewinności" to książka budząca respekt: rozmiarem, (751 stron to nie byle co), tym, że napisał ją Noblista oraz tematem - przede wszystkim tematem.
Jedno z moich literackich przekonań jest takie, że łatwiej napisać wielopokoleniową sagę, niż np. taką "Panią Dalloway" albo "Godziny". Uważam bowiem, że łatwiej opisać zdarzenia niż to, co dzieje się w głowie - oczywiście można się ze mną nie zgodzić.
Wydarzeń w "Muzeum niewinności" w moim odczuciu tak naprawdę jest niewiele. Owszem: opis zaręczyn głównego bohatera zajmuje kilkanaście stron, opowiada on o swojej rodzinie i znajomych - ale i tak to niewiele w porównaniu z tym, ile miejsca zajmuje temat główny. A jest nim miłość oczywiście: obsesyjna, szalona i taka, która nie mija.
Właściwie nie wiadomo jak i dlaczego Kemal zakochał się w swojej sporo młodszej dalekiej kuzynce, Fusun. Miał przecież piękną, wykształconą i kochającą narzeczoną - patrząc subiektywnie Fusun wydaje się całkiem przeciętna. Mimo to staje się obsesją Kemala, który nawet po jej ślubie nie przestaje utrzymywać z nią kontaktów. I zakłada własne muzeum, w którym gromadzi rzeczy związane z ukochaną: niedopałki papierosów, pojedynczy kolczyk, sztućce... Poza tym obsesyjnie skupia się na ukochanej: analizuje jej każde słowo, spojrzenie, gest - chociaż w nich naprawdę nie ma nic nadzwyczajnego. A może po prostu, aby tę nadzwyczajność dostrzec, trzeba być zakochanym?
"Muzeum niewinności" to moje pierwsze spotkanie z tureckim Noblistą - nadal więc do końca nie wiem, za co tę nagrodę otrzymał, gdyż "Muzeum" powstało po 2006 roku. Podoba mi się jednak to, co autora mówi o książce:
"Jest to książka o miłości w kraju islamskim, gdzie miłość jest czymś innym niż na Zachodzie. Na piątej stronie kochankowie uprawiają seks, ale przez kolejne pięćset drogo za to płacą...".
I dokładnie tak jest (no, prawie: seks uprawiali na stronie siódmej): zapłatą, jaką Kemal musi złożyć za swoje uczucie jest utrata narzeczonej, ostracyzm środowiska, groźba wydziedziczenia. Chociaż z drugiej strony nie wiem, czy była to dla niego aż taka kara: miłość do Fusun mu to przesłaniała, spychała te przykrości na drugi plan.
Co mnie w tej książce zainteresowało to także sposób, w jaki autor pisze o mieszkańcach Turcji w latach siedemdziesiątych XX wieku. Z jednej strony środowisko, w którym obraca się Kemal, dąży do Europy, zdaje się nie przejmować tradycją. Jednak dziewczyna, która straci dziewictwo przed ślubem nadal uważana jest za zhańbioną, głową rodziny nadal jest mężczyzna, ale i ten musi się liczyć z opinią starszych, rodziny i znajomych. Niby więc idzie nowe, ale "stare" też ma się dobrze.
Na pewno nie jest to moja ostatnia książka Pamuka, tym bardziej, że ciekawi mnie, czy ten autor zawsze pisze tak "do wewnątrz", czy może dzieje się tak tylko tutaj. Ponadto proponuję sobie zarezerwować sobie na tę pozycję troszkę więcej czasu, gdyż ja osobiście nie potrafiłam jej czytać szybko, a i akcja do przodu posuwała się leniwie i niespiesznie. Bez wątpienia jest to świetna powieść na jesienne wieczory.
Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości księgarni Gandalf, za co serdecznie dziękuję.
O. Pamuk, Muzeum niewinności, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2010, s. 751.
Etykiety:
do przemyślenia,
grubasy,
książki noblistów
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo jestem jej ciekawa i Twoja recenzja brzmi zachęcająco. Mam za sobą dopiero jeden kontakt z Pamukiem, ale spodobało mi się jego spojrzenie na Turcję i więzi międzyludzkie. Poza tym, widzę, że wszystkie jego książki robią wrażenie swymi gabarytami :)
OdpowiedzUsuńRozśmieszyło mnie, że napisałaś dokładnie to samo o kwestii seksu na stronie siódmej co ja xD. "Nazywam się Czerwień" było jednak zupełnie inną książką. Od jakiegoś czasu chcę ją przeczytać po raz drugi.
OdpowiedzUsuńTwierdzisz, że Kemal jednak płacił za tę miłość. Ale biorąc pod uwagę, jak konserwatywne są tureckie środowiska, pozostał bezkarny. Jego obsesja była dla niego jedyną karą, ta niemożność spełnienia emocjonalnego. Oczywiście moim zdaniem. Bo ani rodzina się go nie wyrzekła, ani nie był szykanowany wśród znajomych. Co najwyżej uważali go za nieszkodliwego wariata, głupiego wariata, warto dodać.
Ale mimo to książka ma interesującą atmosferę, która sprawia, że ja nie mogłam na nią zbyt długo narzekać. A jakiś czas później przyśniło mi się to muzeum ;).
Futbolowa -racja, nie można ich nie zauważyć na półce :)
OdpowiedzUsuńAlinko - właśnie dopatrzyłam na lubimyczytać, że też sprawdziłaś, na której to było stronie:)))) Przyznaję Ci rację: mogło być o wiele gorzej biorąc pod uwagę fakt, że rzecz działa się w Turcji. Z drugiej jednak strony stracił narzeczoną - chociaż dla niego to strata niewielka, a mnie było go autentycznie szkoda, jak tak siedział na tych kolacjach i wpatrywał się w Fusun - tylko on pewnie tak tego nie widział :) Więc może i rzeczywiście ta kara nie była dla nich aż tak wielka...
Nie sprawdziłam, wyszło w praniu ;).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o karę w tym sensie, to nawet dla typowego Europejczyka może się to wydawać udręką. Więc nawet różnice kulturowe nie mają tutaj nic do powiedzenia. Mi też go było żal. Ale jednocześnie podziwiałam jego upór trwania w głupocie. Co nie znaczy, że go w pewnym sensie nie podziwiam. Mimo to wycięłabym 1/3 książki. Przy następnym dziele Pamuka oskarżę go o grafomanię.
Po "Nazywam się Czerwień" Pamuk do mnie nie przemawia i pomimo tego że Twoja recenzja jest interesująca i zachęcająca, chyba narazie sobie podaruję, bo jest tyle innych ciekawych, które na mnie czekają...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawim
Alinko, a "Nazywam się czerwień" też jest taka "rozbuchana", ze chciałabyś ją skracać, jak "Muzeum"? "Upór trwania w głupocie" - pomyślałam o tym samym :P:P:P Że naprawdę trzeba mieć zacięcie, aby tak bardzo uprzeć się na jedną kobietę, w dodatku w moim odczuciu średnio atrakcyjną :)
OdpowiedzUsuń"Muzeum niewinności" mam na półce. Dla mnie także będzie to pierwsza książka Pamuka i strasznie jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że bez względu na wrażenia, po tej lekturze i tak sięgnę jeszcze co najmniej po "Nazywam się Czerwień" oraz "Śnieg" :)
Pozdrawiam :)
"Czerwień" czytałam cztery lata temu. Ale wtedy byłam mniej tolerancyjnym czytelnikiem, a nie przypominam sobie, bym narzekała ;). Chociaż do jakiś szczególnie lekkich nie należała. Dlatego chcę przeczytać jeszcze raz. Wiem, zacznę za dwa dni, jak ją zdobędę ;).
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba ta okładka, jak ze starych kolorowanych ręcznie zdjęć. :)
OdpowiedzUsuńClaudette - lektura na jesień jak znalazł :) Ja uważam, że książka jest dobra na pierwsze spotkanie z autorem: sama mam ochotę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńAlinko- ja ją sobie dopisałam do listy, żeby znowu nie minęły lata, zanim sięgnę po Pamuka :)
Aneto - mnie też się podoba :)
Przeczytanie takiego grubasa to prawdziwe wyzwanie:)
OdpowiedzUsuńniezła objętość ;) ja też mam jego książki w planach, bo nie czytałam jeszcze żadnej ;) a recenzja zachęcająca.
OdpowiedzUsuńNutto - wyzwanie, które warto podjąć :)
OdpowiedzUsuńEdith - to także moja pierwsza tego autora :)
"muzem niewinności" również dostrzegałam w Dzień Dobry TVN i pani Ania tak zachwalała, że wpisałam na listę i czeka na realizację:)
OdpowiedzUsuńSaro- czyli ja jestem drugą panią Anią, która zachwala :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, widząc każdą kolejną recenzję tej książki na blogach książkowych; sama również o niej pisałam u siebie. Często spotykam się z bardzo negatywnymi opiniami na temat Pamuka, niestety.
OdpowiedzUsuńMiłość głównych bohaterów jest - w moich oczach - tak odpychająca, jak i fascynująca. Odpycha mnie przepaść (bo ten brak równowagi nie może być nazwany po prostu brakiem, to jest jednak przepaść, i to ogromna), zachowanie ogarniętego obsesją miłosną Kemala przeraża (kto to widział: podnosić po ukochanej nadgryzione wafelki?). A fascynuje (między innymi) odmienność kulturowa.
Mogłabym tak pisać i pisać, ale w zasadzie nie ma potrzeby się powtarzać, zamęczać cię moimi wynurzeniami. Jeśli (za)interesuje cię moja opinia, w każdej chwili możesz ją znaleźć u mnie.
Więc już nie powtarzam, tylko pozdrawiam ciepło - kasjeusz. ;)