Tytuł: Domek z piernika
Autor: Carin Gerhardsen
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 366
Rok wydania: 2012
Autorka bowiem od razu zdradza, kto jest mordercą, wyjawia też jego motywy. Zabieg niby znany, ale chyba nie aż tak częsty. Dzięki temu czytelnik zyskuje dość ciekawą perspektywę. Z jednej strony może bowiem śledzić poczynania mordercy, z drugiej zaś obserwuje wysiłki policji, która próbuje go schwytać. Jednocześnie świetnie widać, ile błędnych tropów i ile zbędnych decyzji musi podjąć policja, by wpaść na ten jeden właściwy.
W Domku z piernika Carin Gerhardsen mierzy się z odwiecznym pytaniem: skąd zło w człowieku? Rodzimy się źli, czy dopiero stajemy się tacy? Czytając, chwilami miałam wrażenie, że autorka bardziej skłania się ku tej pierwszej odpowiedzi, wszak dużo miejsca poświęca przemocy, jaka miała miejsce w przedszkolu. I nie chodzi tu o wyrywanie sobie zabawek, czy przezwiska, lecz o długotrwałą przemoc fizyczną i psychiczną, znęcanie się nad słabszym i, co najgorsze, czerpanie z tego przyjemności. Jednak czy można jednoznacznie stwierdzić, że te dzieci były złe? A może po prostu były bezmyślne... Tylko czy w tym przypadku nie jest to eufemizm? I jeśli okazuje się, że te wydarzenia zniszczyły prześladowanym życie, to czy mają oni potem prawo wziąć za to odwet?
Domek z piernika opowiada własnie taką historię: dziecka maltretowanego w przedszkolu, które we właściwym czasie nie otrzymało pomocy. Po latach nie jest w stanie normalnie ułożyć sobie relacji z ludźmi, pragnie zniknąć. W którymś momencie jednak coś pęka. Bo jaka to sprawiedliwość, że ofiara jest samotna i nieszczęśliwa, zaś kaci pozakładali rodziny i są względnie zadowoleni z życia? Oj, zemsta będzie krwawa!
Całą sprawę tajemniczych morderstw próbuje rozwikłać Conny Sjoberg, sympatyczny inspektor, ojciec dzieciom i mąż żonie. Conny nie ma w sobie nic z bohatera i bliżej mu do Kurta Wallandera niż Sherlocka Holmesa. Mimo bujnego życia rodzinnego, widać, że kocha swoją pracę i podchodzi do niej z pełnym zaangażowaniem. I to chyba dzięki niemu, książka ta w moim odczuciu nie jest ponura. Z jednej strony bowiem dzieją się okropne rzeczy, ze drugiej zaś możliwe są małe szczęścia, które sami sobie tworzymy. Co ciekawe, przez większość czasu czytelnik wie więcej od niego, to zakończenie... no właśnie!
Uwielbiam takie książki, kiedy prawda dociera do mnie w jednej sekundzie i okazuje się, że autor przez cały czas grał ze mną w kotka i myszkę, niejako narzucił mi sposób myślenia, a potem mówi "a kuku, dałaś się nabrać!". W tym przypadku jestem pełna uznania dla koncepcji autorki oraz dla tłumacza, który również musiał podjąć grę, by nie zepsuć zabawy.
I już wiem, że książki o Connym Sjobergu będą kolejnym cyklem, który mam zamiar śledzić. Boję się tylko, że po tak świetnym debiucie, kolejne książki autorki będę mogła uznać tylko za gorszę, gdyż Domkowi z piernika dorównać będzie ciężko. Niemniej jednak - baaardzo polecam, gdyż jest to jeden z lepszych kryminałów, jakie w życiu czytałam!
Po pierwsze: książka już jest na mojej liście "chcę przeczytać" a po drugie: teraz, gdy będę ją już czytała będę cały czas zastanawiała się nad zakończeniem i nie dam się nabrać ;)
OdpowiedzUsuńVivi - oczywiście, że dasz się nabrać, jestem tego pewna :P
UsuńSam tytuł brzmi apetycznie! Też lubię się w kryminałach mierzyć nie tylko z dylematami "kto zabił?". Przeczytam na pewno! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tytuł, mimo iż fajny, moim zdaniem nijak ma się do treści :)
UsuńBardzo intrygująca książka, muszę ją zapamiętać :)
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńMiałam jej nie czytać. Zniechęciła mnie okładka, opis, pierwsze recenzje. A teraz sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńOj, przeczytaj :) Jak generalnie uważam, że nie ma co przekonywać nieprzekonanych, tak tutaj polecam, polecam, polecam. Tym bardziej, że chyba lubisz kryminały :)
UsuńKolejna pochlebna recenzja. Mam coraz większą chrapkę na jej przeczytanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zdecydowanie warto :)
UsuńZapowiada się kolejna warta uwagi seria kryminałów :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na liście, lubię takie zabiegi, gdzie czytelnik wie więcej od prowadzących śledztwo, ma się wtedy ochotę krzyczeć: "czy ty tego nie widzisz?" ;)
Dla mnie w kryminałach ważne jest nie tylko kto zabił i dlaczego, ale też główny bohater, przeważnie policjant, detektyw prowadzący śledztwo, a w tym przypadku już mi się podoba inspektor Sjoberg :)
Gdyby nie jego postać, książka byłaby dość mroczna, a tak, bardzo przyjemnie ją ociepla :)
Usuńrozejrzę się :)
OdpowiedzUsuńkryminały to coś dla mnie :)
Lubię, kiedy pisarz trochę ,,oszuka" czytelnika. Książka wtedy zyskuje:)
OdpowiedzUsuńTrochę? Tu jest oszustwo na wielką skalę :)
UsuńTakich książek właśnie mi brakuje. Na pewno zajrzę!
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa recenzja, chętnie sięgnę po tę książkę
OdpowiedzUsuń