Myślałam sobie o książce Jakuba Małeckiego przy wieszaniu wyprasowanych firanek... Myślałam sobie o niej czyszcząc szklanki i ścierając parapet... I nawet teraz, kiedy zdecydowałam się zasiąść do pisania recenzji, nie do końca wiem, co o niej napisać, gdyż z jednej strony czuję zachwyt, z drugiej zaś rozczarowanie. A to dlatego, że:
Po lekturze "W odbiciu" dochodzę do wniosku, że tak naprawdę najważniejszy jest dla mnie wstęp i zakończenie powieści. Zdarza się, że książka zaczyna się tak rewelacyjnie, że siłą rozpędu przeczytam ją prawie całą i dopiero dwie strony przed końcem orientuję się, że tak naprawdę podobała mi się ona... średnio. Bywa też tak, że powieść, którą czytałam bez większego entuzjazmu, ma tak wspaniałe zakończenie, że jestem w stanie zapomnieć o początku i środku, zostawiając sobie w pamięci to, co najlepsze, czyli ostatnie kilka kartek. Zdarza się również tak, że początek jest super, środek rewelacyjny, ale zakończenie... no cóż. I tak właśnie jest w przypadku "W odbiciu": byłam zachwycona, dopóki nie doszłam do ostatniej strony. A wtedy w mojej głowie wyświetlił się ogromny neon z pytaniem: TO WSZYSTKO?
Nad "Dżozefem" rozpłynęłam się z zachwytu. Podobało mi się w tej książce wszystko: począwszy od języka, przez niesamowitą fabułę, bo zdjęcie autora na okładce. "Dżozef" sprawił, że kupiłam sobie z marszu chyba z pięć książek Conrada, do czego nikt ani nic wcześniej nie zdołało mnie przekonać (inna kwestia, że nadal ich nie przeczytałam, ale na to już "Dżozef wpływu nie ma).
"W odbiciu", chociaż opowiada zupełnie inną historię, utrzymane jest w podobnym klimacie. Karolowi, szczęśliwemu mężowi i nieco już mnie szczęśliwemu bezrobotnemu, nagle zaczynają przydarzać się w równym stopniu niezwykłe, co straszne rzeczy. Zdradza go żona, umiera ciotka, teść i brat żony, potem najlepszy kumpel, on sam ledwo unika kalectwa lub nawet śmierci. W mieście dochodzi do mnóstwa wypadków, giną kolejne osoby, a Karolowi wydaje się (?), że widzi mężczyznę z głową psa... Rzeczy te zaczynają się dziać po tym, jak Karol wszedł do Mieszkania, w którym uduszono starego kompozytora... Mieszkania niezwykłego, dodać należy. I to wcale nie dlatego, że brakowało w nim kuchni i łazienki. Co ciekawe, wydarzenie przedstawione zostały z perspektywy kilku różnych osób, co sprawia, że powieść czyta się jeszcze lepiej.
I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie zakończenie. Raz dwa, szast prast... i już. Misternie budowana historia, która maksymalnie mnie wciągnęła ma słaby, jakby zbyt pospieszny finał. Dla mnie tak naprawdę niewiele zostało wyjaśnione, a to, co zostało jest jakby niepełne i chciałabym więcej.
Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że "Dżozef" poprzeczkę postawił bardzo wysoko. Podejrzewam, że gdybym to "W odbiciu" przeczytała jako pierwsze, to może zakończenie aż tak bardzo by mi nie przeszkadzało i napisałabym, że jest to po prostu bardzo dobra książka - bo jest. Jeśli jednak ktoś nie czytał żadnej z tych powieści, to polecam zignorować chronologię i zacząć lekturę tego autora od "W odbiciu". Narobi ona bowiem ochoty na jeszcze - tego jestem pewna. A "Dżozef" - za to również ręczę - na pewno nie rozczaruje. Poza tym już teraz zaczynam polować na wcześniejsze książki sygnowane nazwiskiem Jakuba Małeckiego i z niecierpliwością czekam na kolejną!
J. Małecki, W odbiciu, Powergraph, 2011, s. 299.
Też zakupiłam tę powieść bo ''Dżozef'' mnie zachwycił..hm...ciekawe jak ją odbiorę, szkoda, ze się troszkę rozczarowałaś.
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora ani jego twórczości, ale wiele dobrego słyszałam i czytałam i na pewno mam w planach się z nim bliżej zapoznać :)
OdpowiedzUsuńCiekawa ksiażki i autor, poszukam tego tytułu :)
OdpowiedzUsuńCoś musi jednak być w tego rodzaju książkach, że powodują w nas takie niepewne odczucia od zachwytu po rozczarowanie. To też moim zdaniem jest ciekawe.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, odpiszę zbiorowo :) "Bez odbicia" jest bez wątpienia książką bardzo dobrą. Autor ma świetny styl, świetnie konstruuje fabułę, wyobraźni naprawdę można mu pozazdrościć. "Dżozefa" umieszczę jeśli nie w pierwszej trójce, to przynajmniej w pierwszej piątce najlepszych książek czytanych przeze mnie w tym roku - rewelacja! Natomiast co do "W odbiciu" miałam szalenie wygórowane oczekiwania. Gdybym przeczytała ją jako pierwszą, napisałabym, że jest świetna. Natomiast czytając chronologicznie stwierdzam, że "Dżozef" po prostu podszedł mi bardziej, co nie zmienia faktu, że obie czyta się znakomicie. Ale jak tak sobie zerknęłam raz jeszcze do recenzji "Dżozefa", to widzę, że już tam marudziłam na finał. Może więc po prostu moja wizja tego, jak powinna być książka zakończona, różni się od wizji autora :)?
OdpowiedzUsuńTetiisheri - książki Jakuba Małeckiego powodują coś jeszcze. Mianowicie chce się jeszcze! :)
A ja sobie wpiszę na listę tego autora do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńOj narobiłaś mi ochoty na tę książkę.
OdpowiedzUsuńAneto - masz na myśli tę listę, która u mnie ma jakieś 10 kilometrów :)?
OdpowiedzUsuńJasmino - cieszę się :)
Też tak czasami mam,że czytam jakąś książkę,wydaje się wspaniała,ale potem tak właściwie zdaje sobie sprawę,że wcale tak nie było.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie zaciekawiła,mimo że rzadko kiedy zwracam uwagę na polskich autorów.
Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz znalazłam Twój blog, ale czytam i bardzo mi się podobają Twoje recenzje...
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa, kiedyś pewnie przeczytam, ale bardziej interesuje mnie Dżozef ;)
OdpowiedzUsuńMiravelle - ja na polską literaturę "nawróciłam" się baaaardzo niedawno, wcześniej też skrupulatnie ją omijałam. Dochodzę do wniosku, że wybierając polskich autorów, trzeba odejść od tego, co znajduje się w dziale bestsellerów Empiku i szukać wśród mnie popularnych nazwisk. Małecki, Kasper Bajon, Tomasz Białkowski, Danuta Noszczyńska ("Pod dwiema kosami" - rewelacja!), Kaja Malanowska... Polecam te nazwiska... i wiele innych :)
OdpowiedzUsuńMargo - bardzo miło mi to słyszeć :)
Cassiel - ale wiesz, czym grozi lektura "Dżozefa"? Kupnem pięciu książek Conrada, które potem kurzą się na półce :P
OdpowiedzUsuń