poniedziałek, 12 grudnia 2011

Zajrzyj Skamandrytom na talerz (Smaki dwudziestolecia - Maja Łozińska)

Cukiernie, kawiarnie, restauracje... Bankiety, przyjęcia, proszone kolacje... Zakupy na targu, na hali, wystrój jadalni i wyposażenie kuchni... Co jadano, gdzie jadano, jak gotowano w przedwojennej Polsce? O wszystkich tych rzeczach pisze Maja Łozińska w książce, którą ze względu na format oraz zawrotną ilość zdjęć i obrazów, można też nazwać albumem. 

Autorka opisuje dwudziestolecie międzywojenne "od kuchni": zagląda na półmiski, podnosi pokrywki garnków, nadzoruje zakupy gospodyń i służących, przygląda się menu miejsc, gdzie najczęściej jadano, a także przytacza smakowite anegdotki o bywalcach słynnej "Ziemiańskiej", gdzie zbierali się Skamandryci. Opisuje też, jak stopniowo zaczęto odchodzić od kuchni staropolskiej, pokazuje, jakie zmiany, nie tylko kulinarne, wtedy zaszły.

I tak dwudziestolecie to narodziny reklamy. Napis "E.Wedel" pojawiał się wtedy tak często, że przyjeżdżający do Polski obcokrajowcy myśleli, że Polacy w ten sposób się witają ("-Ewedel, Halina!" - krzyczał pewien Hiszpan do swojej ukochanej). Wtedy też pojawiły się pierwsze foldery reklamowe i... sprzedaż wysyłkowa, która ułatwiła życie gospodyniom mieszkającym w mniejszych miastach i miasteczkach. W okresie międzywojennym można było trafić na "promocje", a obok wykwintnych pulard i foie gras, funkcjonowało "coś", co bardzo przypomina dzisiejszą zapiekankę. Kuchnia nadal była miejscem wstydliwym: ówczesne gwiazdy kina i estrady chętnie zezwalały na fotografowanie swoich pokoi kąpielowych, ale wpuścić fotografa do kuchni... o nie! Więcej: wpuścić kogokolwiek obcego do kuchni: nie ma mowy! Tę niechęć, aby fotografować miejsce, gdzie przygotowuje się posiłki, w książce widać. Zamieszczono całe mnóstwo zdjęć: sfotografowano handel uliczny, przekupki, stragany, bankiety, zastawy, jadalnie, półmiski, kawiarniane stoliki... ówczesnej kuchni jednak - nie uświadczysz!

A jeśli już przy fotografiach jesteśmy, to stanowią one clue tej książki. Opisywane miejsca można nie tylko sobie wyobrazić, ale też obejrzeć. Jest jednak jeszcze coś. Zawsze zachwycała mnie moda obowiązująca w dwudziestoleciu międzywojennym, toteż część zdjęć, na których uchwycono wytworne toalety pań i ich wysmakowane fryzury, oglądałam ze szkłem powiększającym w ręku. Cudne!

"Smaki dwudziestolecia" to książka doskonała pod każdym względem, piszę do bez żadnej przesady. Tematyka, która od jakiegoś czasu bardzo mnie interesuje, piękna, literacka polszczyzna, jaką posługuje się autorka, genialnie dobrane fotografie i obrazy, przepiękne wydanie... czego chcieć więcej?

M. Łozińska, Smaki dwudziestolecia, PWN, 2011, s. 184.

18 komentarzy:

  1. To musi być książka zaiste pasjonująca! Szczególnie ze względu na fotografie - rzeczywiście ta moda jest unikalna - czasem oglądam film (nie najlepszy) tylko po to, by popatrzeć na sukienki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Made of Nothing - mnie też się zdarza oglądać filmy pod tym kątem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze... bardzo liczę, że dostanę tę książkę od św. Mikołaja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hihi, ja liczę, że Mikołaj przyniesie mi książkę Anny Applebaum - Sikorskiej :)A jak nie, to sama sobie kupię, o! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta książka musi być świetna, już wyobrażam sobie te zdjęcia i opisy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jasmino - ja dziś zasypałam przyjaciółkę anegdotami z tej książki :) M.in o Leśmianie i... baraninie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Skraletko: ja długo czekałam na książkę pani Sikorskiej i muszę Cię rozczarować. Szum w okół tego tytułu jest odwrotnie proporcjonalny do jakości. Niestety... Jest bardzo mało zdjęć, a jak już są to nijakie takie, w przepisach trochę za dużo kostki rosołowej, za mało tego obcego punktu widzenia... Są lepsze książki kucharskie.

    OdpowiedzUsuń
  8. great blog! ;)
    follow each other? i'll wait your answer on my blog! :))
    xx
    www.feedyourfashionmind.com

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurde... za dużo kostki rosołowej? Widziałam książkę "na żywo" raz, była zafoliowana, ale po pierwsze: skusiło mnie nazwisko, po drugie: obietnica polskich przepisów w nieco amerykańskiej wersji. Skoro tak mówisz, to zanim napiszę list do Mikołaja, najpierw ściągnę z książki folię i przejrzę sobie zawartość... bo chciałam ją w ciemno. Swoją drogą, ostatnio bardzo mile zaskoczyła mnie książka "Zapraszam do stołu. Kuchnia Jerzego Knappe". Nie oglądałam wcześniej serialu, ale skusiło mnie to, że napisała ją Agnieszka Pilaszewska. Nie chciałam o niej pisać, zanim nie wypróbuję kilku przepisów i tak ją sobie od dwóch tygodni testuję... i rewelacja! Są przepisy i na naleśniki i takie, gdzie w składnikach widnieje np. "1 duża ośmiornica" - ale korzystając z niej, nie zaliczyłam ani jednej kulinarnej skuchy i śmiało mogę polecić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam "Życie codzienne i niecodzienne w XX-leciu" - zdecydowanie też polecam :-) Autorka opisuje tam różne aspekty funkcjonowania w tym okresie, nie tylko kulinarne, choć i o takich można coś znaleźć. Czytając książkę marzyłam o tym, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy, poczuć ten klimat XX-lecia...

    OdpowiedzUsuń
  11. Karolino - słyszałam już o tej książce. I bardzo chciałabym ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaciekawiła mnie Twoja recenzja. Jak tylko książka wpadnie mi w ręce, z pewnością przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Opisem fotografi kupiłaś mnie całkowicie : ) Nie będę biernie czekał, aż wpadnie mi w ręcę ta książka tylko zabiorę się za jej szukanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tetiisheri - polecam :)

    Wilku Stepowy - ciekawe, czy potem też będziesz siedział z lupą :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam w planach od jakiegoś czasu i liczę, że mi się spodoba :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Z pewnością ciekawa pozycja, warta poznania ze względu na ten Wedel:P

    OdpowiedzUsuń