Filmowa środa po francusku? Czemu nie :)
W tym tygodniu swój subiektywny przegląd filmów zaczynam od "Dwóch dni w Paryżu". Dla mnie film jest świetny, chociaż plakat go reklamujący już nieco mniej, bo sugeruje, że jest to produkcja w stylu "Testosteronu" czy "Lejdis".
A nie jest. Film ma banalną fabułę. Francuzka (Julie Delpy - kooocham!) i Amerykanin udają się do Francji, w zamierzeniu na romantyczną podróż. On jest przewrażliwionym neurotykiem, a i ona wygląda na jakąś taką trochę... dziwną. Jej paryscy rodzice wcale nie ułatwiają sprawy. I tak, zamiast naprawiać związek, parze udaje się go prawie rozwalić. A wszystko przez to, że Jack nie rozumie wyzwolonej Marion i spotkanie z jej eks - kochankami to dla niego prawdziwe wyzwanie. Marion natomiast zaczyna dostrzegać, że jej chłopak jest sztywny i ma wysokie mniemanie o sobie - i ogólnie robi się ciekawie.
Film oparty jest głównie na dialogach i nieporozumieniach oraz pokazuje, jak mężczyzna i kobieta inaczej patrzą na to samo. I jak trudna jest droga do porozumienia. A także stawia pytanie, na jak daleką tolerancję można sobie w związku pozwolić. Szczerze polecam wszystkim znudzonym miłosną papką, z jaką najczęściej ma się do czynienia w przypadku filmów o miłości.Polecam także "Kobieta na Marsie, mężczyzna na Wenus", chociaż w moim odczuciu nie jest on aż tak dobry jak "Dwa dni w Paryżu". Być może wynika to z tego, że to po prostu inny gatunek: bardziej komedia niż dramat czy film obyczajowy. Gra w nim kolejna z moich ulubionych aktorek: Sophie Marceau.
Scenariusz filmu opiera się na sprawdzonym pomyśle: małżeństwo zamienia się rolami. Ona idzie rządzić w firmie męża, on ma dopilnować remontu, zająć się dziećmi, gotować obiady. Niby ograne, ale fajne. Sophie faktycznie gra tak, jakby buzował w niej testosteron, a jej mąż, Hugo, nadzwyczaj łatwo wchodzi w rolę kury domowej.
Fakt, fajerwerków nie ma. Ale jest lekko, zabawnie i miło. A czasem zupełnie mi to wystarczy, by mieć satysfakcję z obejrzanego filmu.
Jeśli mogłabym sobie wybrać, jakiej płci dziecko chciałabym urodzić, to nie miałabym dylematu: chcę dziewczynkę! Nooo, chyba, że ktoś by mi zagwarantował, że mój hipotetyczny synek będzie takim słodziakiem jak Maxime Godart wcielający się w rolę Mikołajka. Jestem zauroczona tym chłopcem, jego minkami, zachowaniem i krótkimi spodenkami. Uwielbiam Mikołajka z dawien dawna i przeniesienie jego przygód na ekran to dla mnie gratka - i dlatego oglądnęłam sobie ten film już drugi raz.
Bardzo podobała mi się też aktorka, która gra matkę Mikołajka i którą widziałam tylko w tym filmie: świetna rola nieco chaotycznej kobiety. Polecam, acz ostrzegam: film jest tak słodki, że kogoś, kto nie przywykł do konsumowania dużej ilości słodkości może poczuć lekkie mdłości - rym niezamierzony.
A poza tym wkurzam się, bo zupełnie ostatnio nie oglądam polskich filmów - i nawet nie mam pomysłów, co mogłabym ewentualnie zobaczyć. Jakieś sugestie?
Widziałaś "Różyczkę"? Sugeruję ją :D.
OdpowiedzUsuńJak chcesz się pośmiać to polecam polski film "Vinci". Ubaw po pachy i jeszcze kilka scen akcji ;)
OdpowiedzUsuńAlinko, "Różyczkę" dopisuję, Nyx, - "Vinci" widziałam i pamiętam, że było mi wesoło w trakcie oglądania :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu obejrzeć "Mikołajka", tyle o tym filmie (i książkach ) dobrego słyszałam
OdpowiedzUsuńFilm "2 dni w Paryżu" leciał niedawno w telewizji. Z racji mojego uwielbienia dla Paryża i wszystkiego co francuskie oczywiście zanotowałam w przypomnieniach.
OdpowiedzUsuńMiało być pięknie było nudno. Przyznam się szczerzę, że przełączyłam po 15 minutach. Było nijako, a wnioski głównej bohaterki dotyczące jej obecnego partnera widać już w ciągu pierwszych 5 minut. Stwierdziłam, że przy tym stanie lektur do przeczytania, szkoda mi marnować czasu na ten film.
Jednak ciesze się, że chociaż Ty spędziłaś miło czas. Gusta są różne :-).
Pozdrawiam :-).
Tośka - Mikołajek to dla bohater kultowy, uwielbiam od dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńMiss Jacobs - a ja znów uważam, że to jeden z lepszych filmów o związkach, jakie widziałam. Poza tym uwielbia takich pokręconych bohaterów, zwłaszcza w duecie i naprawdę świetnie mi się to oglądało :) Jak piszesz: gusta są różne :)
Pozdrawiam :)
Uwielbiam "2 dni w Paryżu"! Już jakiś czas temu zakupiłam sobie dvd i wracam często:) Do pozostałych dwóch z chęcią zajrzę!
OdpowiedzUsuńZ "Różyczką" się powtórzę, ale może też "Śluby panieńskie"? :)
OdpowiedzUsuńA ja wolę sobie poczytać!:))
OdpowiedzUsuńTen pierwszy zainteresował mnie najbardziej :) Chociaż ostatnio czasu mało na oglądanie :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam francuskie komedie!Nie wiem dlaczego ale "2 dniw Paryżu" wydają mi się takim prawdziwym żartem:)
OdpowiedzUsuńTego ostatniego nie widziałam, ale na pewno to nadrobię.
Czyżby każdej książkoholiczce marzyła się córka a la Ania z Zielonego Wzgórza?Większość moich koleżanek bibliotekarek swoim córkom dało na imię Ania;)
Jak czytam Niziurskiego, Ożogowską, Mikołajka podobają mi się łobuzy...moje marzenie się spełnia:)
Ps. Książki postaram się odesłać jutro:)
Obejrzyj sobie "Zakochany Paryż" !
OdpowiedzUsuń..... " http://www.filmweb.pl/Zakochany.Paryz "
Co prawda zupełnie coś innego niż 2 dni w Paryżu, ale REWELACJA!
A Różyczka do dupy, jak ktoś chce w tej tematyce coś zobaczyć autentycznego to polecam film K.Kieślowskiego "Przypadek" a nie to coś o nazwie różyczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Virginio - a "Śluby panieńskie" są już w kinach?
OdpowiedzUsuńPlaywithfashion - ja też :)
Futbolowa - półtorej godziny zawsze się znajdzie :)
Pani La Mome - gdyby moja córka była ruda, to chyba byłaby Anią junior :) Coś w tym jest, że bibliotekarki i nauczycielki kochają Anię, chociaż takiego Mikołajka też bym chciała :))))
Co do książek, nie ma pośpiechu :)
Anonimie, postaram się zobaczyć i jedno i drugie. I zrobię francuską filmową środę bis:)
Polecam również film: "Hawje, Oslo"
OdpowiedzUsuńhttp://www.filmweb.pl/Hawaje.Oslo
Witam,
OdpowiedzUsuńzaczęłam czytać twojego bloga od początku i jak na razie moja lista książek do kupienia/przeczytania zwiększyła się o jakieś sto pozycji, boję się co będzie z listą jak dobrnę do aktualnych Twoich wpisów.
Film Kobiety są z... powstał na podstawie książki "Po drugiej stronie łóżka” Alix Girod de L'Ain. którą mam u siebie na półce.
Pozdrawiam
Bardzo miło mi słyszeć, że lista się wydłuża :))))
Usuń