Jak już pisałam, "Fastrygę" zaczęłam czytać, gdyż skojarzyła mi się z "Dzidzią", a poza tym uwielbiam wszelkiego rodzaju sagi, historie rodzinne, babcine opowieści itd. I tak: po pierwsze książka Grażyny Jagielskiej nie przypomina "Dzidzi", po drugie z "babcinymi opowieściami" przy kominku też ma niewiele wspólnego.
Co nie zmienia faktu, że książka jest rewelacyjna, chociaż bardzo, bardzo smutna.
Tym, co wysuwa się na pierwszy plan, jest historia Ewy - młodej kobiety, niespełnionej malarki, maltretowanej przez męża (przez piętnaście lat!). Nie ma tu jednak szczegółowo opisanych scen przemocy, to raczej studium psychiki kobiety, która nie może uwolnić się od swojego oprawcy. Co ciekawe, autorka oddaje też głos drugiej stronie, którą pokazuje jaką słabą, nienawidzącą siebie za to, co robi, ale nie tylko nie może zdecydować się na leczenie, ale też nie może przestać bić, zmieniając życie swojej rodziny w piekło.
Druga rzecz, jaka wbiła mnie w fotel, to przerażająca samotność, jakiej doświadcza każdy członek opisywanej rodziny. Matka zupełnie nie ma kontaktu z córkami, nie ma pojęcia, czego doświadcza Ewa, Mela zaś jest niema, chociaż pewnie gdyby umiała mówić, niewiele by to zmieniło. Mąż nie potrafi rozmawiać z żoną, żona z dziećmi, a dzieci zdają się nie łączyć żadne więzi. Polecam prześledzenie dialogów w tej powieści. Tam nie tylko każdy mówi o czymś innym. Jedna osoba zupełnie nie słucha drugiej: czeka, aż ta skończy mówić, by móc zacząć opowiadać własną historię.
No i zakończenie, które przynosi rozwiązanie okupacyjnej zagadki (dziadek Ewy w czasie wojny ukrywał Żydów), z drugiej zaś stanowi zwieńczenie tego, o czym już pisałam: kompletnego braku zrozumienia i empatii. Dlatego tytuł "Fastryga" odbieram jako zwięzły opis relacji między bohaterkami. Są one niepełne, źle zszyte, byle jak "sfastrygowane".
Polecam książkę Grażyny Jagielskiej. Kazimiera Szczuka napisała na okładce: Jak na debiut - świetna. Ja powiem po prostu: świetna, nie tylko ja na debiut. I już poluję na "Płaskudę", która ukazała się w tym roku i która zapowiada się równie interesująco.
Ocena: 5+/6
G. Jagielska, Fastryga, wyd. W.A.B., Warszawa 2006, s. 294.
Co nie zmienia faktu, że książka jest rewelacyjna, chociaż bardzo, bardzo smutna.
Tym, co wysuwa się na pierwszy plan, jest historia Ewy - młodej kobiety, niespełnionej malarki, maltretowanej przez męża (przez piętnaście lat!). Nie ma tu jednak szczegółowo opisanych scen przemocy, to raczej studium psychiki kobiety, która nie może uwolnić się od swojego oprawcy. Co ciekawe, autorka oddaje też głos drugiej stronie, którą pokazuje jaką słabą, nienawidzącą siebie za to, co robi, ale nie tylko nie może zdecydować się na leczenie, ale też nie może przestać bić, zmieniając życie swojej rodziny w piekło.
Druga rzecz, jaka wbiła mnie w fotel, to przerażająca samotność, jakiej doświadcza każdy członek opisywanej rodziny. Matka zupełnie nie ma kontaktu z córkami, nie ma pojęcia, czego doświadcza Ewa, Mela zaś jest niema, chociaż pewnie gdyby umiała mówić, niewiele by to zmieniło. Mąż nie potrafi rozmawiać z żoną, żona z dziećmi, a dzieci zdają się nie łączyć żadne więzi. Polecam prześledzenie dialogów w tej powieści. Tam nie tylko każdy mówi o czymś innym. Jedna osoba zupełnie nie słucha drugiej: czeka, aż ta skończy mówić, by móc zacząć opowiadać własną historię.
No i zakończenie, które przynosi rozwiązanie okupacyjnej zagadki (dziadek Ewy w czasie wojny ukrywał Żydów), z drugiej zaś stanowi zwieńczenie tego, o czym już pisałam: kompletnego braku zrozumienia i empatii. Dlatego tytuł "Fastryga" odbieram jako zwięzły opis relacji między bohaterkami. Są one niepełne, źle zszyte, byle jak "sfastrygowane".
Polecam książkę Grażyny Jagielskiej. Kazimiera Szczuka napisała na okładce: Jak na debiut - świetna. Ja powiem po prostu: świetna, nie tylko ja na debiut. I już poluję na "Płaskudę", która ukazała się w tym roku i która zapowiada się równie interesująco.
Ocena: 5+/6
G. Jagielska, Fastryga, wyd. W.A.B., Warszawa 2006, s. 294.
Już dopisałam do listy :). Jestem ciekawa czy mnie też wbije w fotel.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
też dopisuję do listy :) zapowiada się ciekawie :) w ogóle cała seria mnie do siebie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńI ja dopisuje tytuł do listy. Wszystko wskazuje na to, że książka jest warta poszukiwań i lektury. Serdeczności. Jolanta
OdpowiedzUsuńA ja się wybiję i powiem, że nie za bardzo mnie pociąga. Chociaż u mnie za oknem widać już małe kroczki wiosny, ja nadal wpadam w melancholijno-ospały nastrój, który książka stricte o problemach rodziny może tylko jeszcze pogłębić.
OdpowiedzUsuńChyba nadszedł czas na moje drugie podejście:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam cztery osoby (i jedną zniechęciłam;)) do lektury - dobrą literaturę trzeba polecać, a blog do tego służy:)
OdpowiedzUsuńScarletko uduszę Cię :) ... mam jeszcze sześć książek do przeczytania przed długo wyczekiwaną już "Czarodziejską górą" ... a Ty mi tu znowu do listy dwie sugerujesz dopisać? Dziękuję, przeczytam "Fastrygę" na pewno, uwielbiam takie psychologiczne labirynty. A ja z kolei, skoro lubisz "babcine opowieści" polecam Ci "Lalę" Dehnela ... choć wydaje mi się, że raczej już ją Twoje gusta (całkiem mi bliskie) wypatrzyły :)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, ja czekam na film "Chwilami życie bywa znośne" o Wisławie Szymborskiej. Zaraz się zaczyna.
Virginio, "Lalę" czytałam, w pociągu. I to tak czytałam, że zamiast w Pabianicach prawie wysiadłam w Łodzi, co jest chyba najlepszą rekomendacją :)
OdpowiedzUsuńA ja filmu nie obejrzę, bo, jak zawsze w niedzielny wieczór, odrabiam pańszczyznę :(
Skarletko! Na "Fastrygę" już polować zaczynam - w końcu po przeprowadzce jestem już i do czytania mogę wrócić. A dziś mi się buziek uśmiechnął jeszcze jak zobaczyłam co czytasz- hm jakoś od 2 miesięcy się przymierzam i nie wiem czy czytać, czy nie- teraz pewnie pomożesz podjąć mi decyzję- pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń"Fastryga" to dla mnie najlepsza jak dotąd książka o przemocy w rodzinie. Poza tym bardzo podobała mi się narracja: nie wszystko jest jasne, dopowiedziane do końca.
OdpowiedzUsuń"Fastryga" to rzeczywiście dobra książka i naprawdę prawdziwie przedstawia postać ofiary przemocy. Pracowałam w Ośrodku Interwencji Kryzysowej i w Hostelu dla samotnych matek i tak jest one tak o sobie myślą, tak się zachowują. Nie polecam natomiast Płaskudy! Oj nie polecam. Duże rozczarowanie. (choć pewnie już przez ten rok przeczytałaś) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń