środa, 25 stycznia 2012

Filmowa środa XI - REAKTYWACJA!



Pamiętacie TEN wpis? Pewnie nie, bo i kiedy to było... W każdym razie wracam do tradycji pisania o filmach - w środy. Ostatnia nie tylko mam wzmożony apetyt, by filmy oglądać, ale też czuję nieodpartą ochotę, by dzielić się swoimi wrażeniami, stąd ogłaszam REAKTYWACJĘ... i mam nadzieję, że wytrwam przy tym nieco dłużej niż ostatnio :)

Pierwszym filmem, o którym chcę napisać, jest głośny obraz "Musimy porozmawiać o Kevinie" - można go obejrzeć na YouTubie, co też uczyniłam. Zanim jednak film obejrzałam, naczytałam się, że jest to kino artystyczne na najwyższym poziomie, że stawia on, film, pytania o to, skąd się bierze zło i czy można temu zapobiec, że porusza ważny temat, o którym raczej się milczy, a mianowicie brak miłości matki do dziecka. itd.Największą zachętą jednak było to, że gra w nim moja ukochana Tilda Swinton, którą wielbię od czasów tej roli.

"Musimy porozmawiać o Kevinie" musiałam ułożyć sobie w głowie, gdyż z jednej strony film bez wątpienia zasługuje na uwagę, z drugiej zaś... no specjalnie mnie jednak nie zachwycił. Tilda, owszem, świetna. Aktor grający Kevina - rewelacja. Temat - super, nieco gorzej z realizacją, gdyż dla mnie film nie odpowiada na żadne pytania, jest raczej swoistą "kroniką wypadków". Mało tego: po obejrzeniu pierwszych trzydziestu minut, nadal nie wiedziałam o co chodzi! Film jest "podziabany" na epizody, które rozgrywają się na trzech (na pewno trzech?) płaszczyznach czasowych. Ma momenty naprawdę ciekawe, ale też takie, kiedy musiałam wstać i iść zrobić sobie kawę. Bez wątpienia świetnie została ukazana relacja matka - syn, ale już zakończenie i ich ostatnia rozmowa - nie bardzo. Gdybym skrupulatnie podliczyła plusy i minusy, to chyba jednak minusów byłoby więcej. Na pewno jednak jest to film, który warto obejrzeć - ot, żeby samemu wyrobić sobie zdanie.

Kolejnym filmem, który obejrzałam i który oglądało mi się bardzo miło, jest "Poznasz przystojnego bruneta" Wielkiego Allena. Moje zaległości w oglądaniu filmów tego reżysera sięgają... ło ho ho, 2005 roku, bo zdaje się, że zatrzymałam się na filmie "Melinda i Melinda" (którego zupełnie nie pamiętam). "Poznasz przystojnego bruneta", jak to zwykle u Allena bywa, opowiada zawiłą historię miłosną, z zaskakującym zakończeniem. Moją absolutną faworytką tym razem nie jest Naomi Watts czy Antonio Banderas, ale mało znana mi wcześniej  Gemma Jones, która życiowych porad szuka u wróżki - oszustki - kupa śmiechu! Film też radzę też obejrzeć panom w średnim wieku, którym zachciewa się życiowej odmiany. Otóż, drodzy panowie, piersiasta blondyna wcale nie jest najlepszym, co może was spotkać! "Poznasz przystojnego bruneta" nie jest życiowym dziełem Allena, ale też bardzo przyjemnie się na ten film patrzy.

Pozostając przy tradycji pisania o maksymalnie trzech filmach za jednym razem, na koniec chciałam polecić film, za który zabierałam się ponad pięć lat - i udało się! "Królowa", z oscarową rolą Helen Mirren, to popis gry aktorskiej, gdzie emocje wyraża się uniesieniem brwi lub nieznacznym grymasem ust. Helen Mirren jest świetna i naprawdę patrzy się na nią z zachwytem. Sama fabuła filmu jest bardzo prosta, pokazuje ona reakcję, a raczej jej brak, dworu królewskiego na wieść o śmierci księżnej Diany. Elżbieta II zdaje się być tym zupełnie nieporuszona, zachowuje się tak, jak myśli, że społeczeństwo od niej wymaga. Społeczeństwo jednak wyraźnie oczekuje od spętanej konwenansami królowej czegoś innego, czego ona sama nie jest w stanie zrozumieć. Jednocześnie Elżbieta, mimo swojej siły, wydała mi się małą, zagubioną dziewczynką, która bez królewskiej etykiety zupełnie sobie nie radzi... Polecam, polecam, polecam!

Miłej środy... i miłego oglądania!


19 komentarzy:

  1. Świetny pomysł z tymi filmami:) "Poznasz przystojnego bruneta" oglądałam i też przyjemnie mi się go oglądało, natomiast "Królowa" może przy okazji... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest pomysł sprzed ponad roku... tylko wtedy zapału zabrakło :)

      Usuń
  2. Ja też chciałam na blogu pisać tylko o książkach, ale od czasu do czasu muszę coś skrobnąć o filmie :) Kevin jeszcze przede mną, oglądam właśnie ze względu na Tildę, która jest rewelacyjna, tego Allena nie widziałam jeszcze no i "Królowa" - świetna rola, zgadzam się w 100% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatęskniłam za pisaniem o filmach, dawno tego nie robiłam :) Teraz bardzo chcę obejrzeć "O północy w Paryżu", lubię być z Allenem na bieżąco :)

      Usuń
  3. Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą odnośnie "Musimy porozmawiać..." - o moim zdaniu na temat filmu napisałam u siebie: http://chihiro.blox.pl/2012/01/We-Need-to-Talk-about-Kevin-Musimy-porozmawiac-o.html
    A swoją drogą zastanawiam się, na ile taki kiepski odbiór filmu przez Ciebie był spowodowany oglądaniem pirackiej wersji o bardzo niskiej jakości (sprawdziłam)? Przecież takie doświadczenie niszczy wszystko, nie sposób dostrzec piękna filmu (te kolory!), które jest wyraźnie, gdy ogląda się film w kinie. A co do oczekiwań... cóż, naprawdę oczekujesz, że film odpowie na Twoje pytania? Czy nie rolą sztuki jest raczej je stawiać? Do odpowiedzi dochodzimy przecież my sami, nie jesteśmy dziećmi, którym wszystko trzeba wyłożyć na tacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chihiro - nie każdemu podoba się to samo i podejrzewam, że nie zmieniłabym opinii, gdybym zobaczyła ten film na dużym ekranie. Doceniam tematykę, to, że ktoś miał odwagę się z tym zmierzyć, natomiast nie odpowiada mi sama realizacja, to podzielenie na mniejsze fragmenty i przeplatanie się płaszczyzn czasowych. Nie oczekuję też, że film odpowie na MOJE pytania, natomiast uważam, że nie odpowiada na żadne. I może byłabym mniej krytycznie nastawiona, gdyby nie ostatnia scena, kiedy matka pyta Kevina: "Dlaczego?", a on odpowiada, że sam nie wie... Mam wrażenie, że reżyserka po prostu nie udźwignęła tematu - tyle. Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Ale jak odpowiedzieć na pytanie "Jak radzić sobie z człowiekiem pozbawionym empatii?". W swojej notce piszę o zaburzeniach psychicznych, na które cierpi Kevin, i moim zdaniem właśnie reżyserka odpowiada na pytania: czy społeczeństwo jest gotowe zaakceptować ludzi z takimi zaburzeniami (odp. "Nie"), czy bohaterka ma jakiekolwiek wsparcie od innych (odp. "Nie"), czy wiedza ludzi na temat zaburzeń Kevina w ogóle wystarczająca (odp. "Praktycznie nikt nic nie wie, wszyscy uważają go albo za normalne dziecko, albo za potwora, ale nikt nie wnika w to, co mu jest, na co cierpi").
      A ta ostatnia scena pokazuje świetnie właśnie skalę tych zaburzeń odczuwania empatii, bycia "zero-negative".

      Usuń
    3. Chihiro - tak jak napisałam, relacja matka - syn była najmocniejszą stroną filmu i rzeczywiście sceny, kiedy grają razem, robią wrażenie i potrafię je docenić. Ale reszta do mnie nie przemawia. Wydaje mi się oczywiste, że społeczeństwo nie zaakceptuje ludzi, którzy stanowią dla niego zagrożenie - ale czy film naprawdę o to pyta? Obraz nie pokazuje relacji Kevin - społeczeństwo, lecz Kevin - matka. Nie wiem, czy ktokolwiek, oprócz matki, jest świadomy, że Kevin ma problemy sam ze sobą, nie widać, jak zachowuje się przy rówieśnikach. Dlatego też całe zakończenie jest dla mnie zgrzytem, jest zbyt "spektakularne". Myślę, że film podobałby mi się o wiele bardziej, gdyby reżyserka skupiła się tylko na tej relacji matka - syn. A swoją drogą, polecam "Piąte dziecko" Doris Lessing, które jest dla mnie książką genialna, a porusza podobną tematykę.

      Usuń
  4. Moja koleżanka ostatnio obejrzała "Musimy porozmawiać o Kevinie" i w kółko tylko o tym mówi. jednak z jej opisu wynika, ze film zdecydowanie nie jest dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam książkę 'Musimy porozmawiać o Kevinie', i muszę przyznać, że jak dla mnie rewelacja. Filmu nie oglądałam jeszcze, ale nadrobię niebawem. Może gdybyś wcześniej zapoznała się z książką, odniosłabyś inne wrażenia po filmie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po książkę, jak tylko wpadnie mi w ręce, chętnie sięgnę - dla porównania.

      Usuń
  6. Ja polecam "O północy w Paryżu" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale dyskusja:) "Musimy porozmawiać o Kevinie" nie widziałam, ale jaka by opinia nie była na pewno film ten stał się motywacją do rozmowy na ten temat. Czytałam dziś artykuł w Wyborczej w oparciu o ten film i na podstawie innych sytuacji analizowanych przez psychologa. Ciężki temat. Film i tak obejrzę prędzej czy później. Zaś film "Królowa"- mam mieszane uczucia, ale plus za grę, minus za fabułę, która pewno taka właśnie miała być w zamiarze. Chyba nie moja bajka, ale należy do filmów, które trzeba było obejrzeć do końca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że jest dyskusja, to jest dowód na to, że film wzbudza emocje, skłania do rozmów . A że, jak pisałam, każdemu podoba się coś innego - normalne :)

      Usuń
  8. Z powyższych widziałam tylko "Królową" i byłam pod wrażeniem głównej roli. Cudo. Za to rolę, nie, zaraz, postać księcia Filipa, spłycono w scenariuszu do bólu. Ała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Całkowicie się zgadzam: ani fabuła mnie nie powaliła, ani inne postaci, bo to film jednej roli, Helen Mirren właśnie :)

    OdpowiedzUsuń