Rzadko zdarza mi się pisać o książce, której autorkę znam. Chociaż w przypadku Ani Szepielak słowo "znam" jest nieco na wyrost, gdyż nasza znajomość nie wyszła poza wysyłanie maili i jednej przemiłej przesyłki, którą otrzymałam. Przesyłka zawierała świetne kolczyki (dziękuję!), książkę "Nie licząc psa" (dziękuję!) i książkę (debiutancką), której Ania jest autorką (z autografem!) - "Zamówienie z Francji". I naprawdę się cieszę z faktu, że świetnie mi się tę powieść czytało, gdyż gdyby książka okazała się kiepska, musiałabym napisać pierwszą na tym blogu nieszczerą recenzję (wszak otrzymane prezenty do czegoś zobowiązują ;) ) (oczywiście piszę to, puszczając oczko - żeby nie było! )
"Zamówienia z Francji" to powieść adresowana do kobiet w różnym wieku, gdyż w trakcie lektury biłam się z mamą o egzemplarz - obie się wciągnęłyśmy i dziwnym trafem obie chciałyśmy czytać w tym samym momencie. W moim odczuciu to, co tę książkę wyróżnia od popularnej literatury kobiecej, to klimat retro, w jakim jest utrzymana i to, że prawdopodobieństwo, iż opisane wydarzenia przydadzą się którejś z nas jest naprawdę niewielkie.
Dlaczego? Otóż główna bohaterka, Ewa, dostaje tytułowe zlecenie z Francji (a dokładniej: z Prowansji): ma sfotografować kwiaciarnię dla pewnej rodziny, która we Francji mieszka, ale Polską się fascynuje i interesuje. I ta rodzina jest dla mnie niezwykła: kilka pokoleń mieszka w jednym domu, w którym całe trzecie piętro zajmuje galeria przodków, a kilka pokoi pozostaje zamkniętych, skrywając rodzinne tajemnice. W rodzinie tej niepodzielnie panują kobiety, które zarządzają rodzinnymi firmami. W takiej właśnie scenerii u Ewy objawiają się szczególne zdolności: widzi przeszłość (tak, przeszłość, dobrze napisałam). Tym samym potwierdzają się w u niej zdolności, których chciała się wyprzeć. Jest coś jeszcze, czym autorka intryguje zaraz na początku powieści: otóż oczy kobiety na jednym z portretów są takie same, jak oczy Ewy. Dlaczego? Nie powiem :)
Jak już wielokrotnie tutaj pisałam, uwielbiam wszelkiego rodzaju sagi, historie rodzinne i rodzinne tajemnice, a duża część książki skupia się właśnie na tym. Poza tym bardzo podobała mi się Ewa, główna bohaterka. Niby akcja toczy się w XXI wieku, a Ewa wykonuje "modny" zawód, ale jednak wydaje mi się nieco "niedzisiejsza" - i jest to komplement. Nie goni za kasą, jej zachowania chwilami są nieco egzaltowane, bywa gapowata i roztargniona, a przy tym pilnuje, aby młodzież dbała o piękno języka polskiego. I bardzo się ucieszyłam, kiedy pod koniec powieści przytuliła się do pewnego mężczyzny, który z upodobaniem czytywał Sienkiewicza i Orzeszkową i "choć zasady nieco staroświeckie go przez życie wiodą, to na świecie współczesnym żył i na nogach twardo stał". Są jeszcze tacy mężczyźni :)? Ewa też wątpiła, dopóki nie znalazła... :)
Bardzo miła to książka, do niespiesznego czytania, chociaż rodzinna tajemnica w tle nadaje tempo lekturze, gdyż chce się ją jak najszybciej poznać. I naprawdę cieszyłam się, że "Zamówienia z Francji" nie skupia się na tym, na czym skupia się znaczna część książek pisanych przez kobiety i dla kobiet: mianowicie na tym, jak znaleźć chłopa i zatrzymać go przy sobie.
Polecam!
(A strona autorki znajduje się TU)
A. J. Szepielak, Zamówienia z Francji, wyd. Novae Res, Gdynia 2010, s. 359.
"Zamówienia z Francji" to powieść adresowana do kobiet w różnym wieku, gdyż w trakcie lektury biłam się z mamą o egzemplarz - obie się wciągnęłyśmy i dziwnym trafem obie chciałyśmy czytać w tym samym momencie. W moim odczuciu to, co tę książkę wyróżnia od popularnej literatury kobiecej, to klimat retro, w jakim jest utrzymana i to, że prawdopodobieństwo, iż opisane wydarzenia przydadzą się którejś z nas jest naprawdę niewielkie.
Dlaczego? Otóż główna bohaterka, Ewa, dostaje tytułowe zlecenie z Francji (a dokładniej: z Prowansji): ma sfotografować kwiaciarnię dla pewnej rodziny, która we Francji mieszka, ale Polską się fascynuje i interesuje. I ta rodzina jest dla mnie niezwykła: kilka pokoleń mieszka w jednym domu, w którym całe trzecie piętro zajmuje galeria przodków, a kilka pokoi pozostaje zamkniętych, skrywając rodzinne tajemnice. W rodzinie tej niepodzielnie panują kobiety, które zarządzają rodzinnymi firmami. W takiej właśnie scenerii u Ewy objawiają się szczególne zdolności: widzi przeszłość (tak, przeszłość, dobrze napisałam). Tym samym potwierdzają się w u niej zdolności, których chciała się wyprzeć. Jest coś jeszcze, czym autorka intryguje zaraz na początku powieści: otóż oczy kobiety na jednym z portretów są takie same, jak oczy Ewy. Dlaczego? Nie powiem :)
Jak już wielokrotnie tutaj pisałam, uwielbiam wszelkiego rodzaju sagi, historie rodzinne i rodzinne tajemnice, a duża część książki skupia się właśnie na tym. Poza tym bardzo podobała mi się Ewa, główna bohaterka. Niby akcja toczy się w XXI wieku, a Ewa wykonuje "modny" zawód, ale jednak wydaje mi się nieco "niedzisiejsza" - i jest to komplement. Nie goni za kasą, jej zachowania chwilami są nieco egzaltowane, bywa gapowata i roztargniona, a przy tym pilnuje, aby młodzież dbała o piękno języka polskiego. I bardzo się ucieszyłam, kiedy pod koniec powieści przytuliła się do pewnego mężczyzny, który z upodobaniem czytywał Sienkiewicza i Orzeszkową i "choć zasady nieco staroświeckie go przez życie wiodą, to na świecie współczesnym żył i na nogach twardo stał". Są jeszcze tacy mężczyźni :)? Ewa też wątpiła, dopóki nie znalazła... :)
Bardzo miła to książka, do niespiesznego czytania, chociaż rodzinna tajemnica w tle nadaje tempo lekturze, gdyż chce się ją jak najszybciej poznać. I naprawdę cieszyłam się, że "Zamówienia z Francji" nie skupia się na tym, na czym skupia się znaczna część książek pisanych przez kobiety i dla kobiet: mianowicie na tym, jak znaleźć chłopa i zatrzymać go przy sobie.
Polecam!
(A strona autorki znajduje się TU)
A. J. Szepielak, Zamówienia z Francji, wyd. Novae Res, Gdynia 2010, s. 359.
Matriarchat - to lubię! :)
OdpowiedzUsuńPowieść zapowiada się naprawdę ciekawie. Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu jej opisu i Twojej recenzji? "To musi być naprawdę ciepła opowieść" - czyli odczucia mamy podobne. Zazdroszczę zdobycia książki od samej Autorki. To musi być naprawdę miłe :)
piękna okładka - magiczna, tajemnicza, wciągająca..
OdpowiedzUsuńZnowu zachęciłaś mnie do książki, o której istnieniu pewnie nawet bym się nie dowiedziała.;) Z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z moją poprzedniczką, nie miałam pojęcia o takiej książce i o takiej autorce. Ale teraz to dobrze, bo mogę sobie przeczytać tę powieść i mieć czyste sumienie. ;-)
OdpowiedzUsuńMignęła mi gdzieś ta książka. Poznaję głównie po tej cudownej okładce ^^. A jeśli otrzymana od samej autorki? To na plus, oczywiście! ^^.
OdpowiedzUsuńFutbolowa - ja też lubię :) A otrzymanie egzemplarza (i kolczyków! ;)) Było naprawdę bardzo miłe, gdyż niespodziewane :)
OdpowiedzUsuńImantro - okładka po przeczytaniu nabiera dodatkowego znaczenia: staje sie jasne, o co chodzi z furtką i jakie znaczenie mają rude włosy przedstawionej kobiety :)
Moreni - cieszę się, ze zachęciłam, gdyż uważam, że warto czytać debiuty, zwłaszcza dobre :)
Vampire_Slayer - polecam :)
Alino - widzę, że okładka zrobiła wrażenie nie tylko na mnie :)
mnie też zafascynowała okładka, widnieje na niej niesamowicie podobna do moje kuzynki dziewczyna..aż się zastanawiam czy to nie ona?:P ;) le nie tylko dlatego chcę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńSkarletko, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście Ty wiesz, jak kobietazasciankowa ceni szczerość :), więc nie obawiałam się posłać Ci niespodziankę ( uwielbiam dawać prezenty !), bo byłam pewna, że napiszesz uczciwie. I mogę się tylko cieszyć, że podobało się Tobie i Twojej Mamie ( pozdrów ją proszę ode mnie ).
Anka
Kaś - nie wątpię, że przeczytasz :)
OdpowiedzUsuńAniu Anonimie - to ja dziękuję :)
Skarletko kochana a wiesz jak się z tego powodu cieszę? OGROMNIE!!!:) czekam...:)
OdpowiedzUsuńJaka śliczna okładka. Fabuła też ciekawa. Jednym słowem - Przeczytam ;P
OdpowiedzUsuńTroszkę mi to przypomina klimat "Cukierni pod amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Chętnie przeczyta:) Cudownie, że polskie pisarki zaczęły pisać takie urocze książki.
OdpowiedzUsuń