Tytuł: Dobra krew
Autor: Magdalena Skopek
Wydawnictwo: PWN (dziękuję!)
Liczba stron: 379
Rok wydania: 2012
Jamał - ręka do góry kto wie, gdzie to jest.
Ja przyznaję: musiałam sprawdzić i lokalizacja tego półwyspu mocno mnie zaskoczyła. Teraz zaś, jeśli miałabym wskazać koniec świata, tym bardziej po przeczytaniu Dobrej krwi, to chyba pokazałabym właśnie to miejsce.
Mimo iż książkę przeczytałam od deski do deski, z dużym zainteresowaniem, to mimo wszystko nie mam pojęcia, dlaczego autorka właśnie Jamał wybrała na cel swojej wyprawy. Jedyne logiczne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi na myśl to to, że po prostu MUSIAŁA, chociaż wielu jej to odradzało. Atrakcji turystycznych brak, cywilizowanych warunków brak, dziwów przyrody brak. Są za to puste, dla mnie nieco upiorne przestrzenie, jest tundra, jest wiatr i komary.
Jednak to nie surowość krajobrazu mnie przeraziła na początku najbardziej, lecz surowość... obyczajów? Nieńcy, mieszkańcy Jamału, trudnią się m.in. wypasem reniferów. Zwierzęta towarzysza im na każdym kroku, jednak tutaj relacja ta zostaje ukazana w sposób pierwotny, obcy i być może szokujący dla nas, Europejczyków. Renifery nie tylko fajnie się głaszcze, lecz także zabija się, otula ich skórami, na surowo zjada wnętrzności... W książce pełno jest zdjęć martwych zwierząt, krwi, podrobów. W tym przypadku wymowny jest jednak tytuł: Dobra krew. Zwierząt nie zabija się dla przyjemności. Zwierzęta pozwalają ludziom przetrwać.
Szczerze? Książka nie epatuje okrucieństwem, wymazane krwią dziecko na okładce nie budzi we mnie obrzydzenia, jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że sama za bardzo jestem nasiąknięta cywilizacją i z jednej strony podziwiam autorkę za zdolność dopasowania się do obcej kultury, nie negowania jej... z drugiej zaś wiem, że sama bym tak nie potrafiła. Cały czas jednak miałam świadomość, że nie czytam fikcji, że Nieńcy naprawdę są i żyją, że autorka pisze prawdę. Myśl ta była dla mnie równie egzotyczna jak fakt, że na drugiej półkuli jest teraz dzień. Zresztą, zobaczcie sami:
Pisałam kiedyś, że nie jestem miłośniczką literatury podróżniczej, Dobrą krew jednak z całym przekonaniem rekomenduję. Wiem, z całą pewnością wiem, że nigdy nie znajdę się w świecie, o którym pisze autorka. Ba! Przed lekturą nie miałam pojęcia, że ludzie jeszcze mogą żyć w taki sposób. Nie bez znaczenia jest dla mnie bowiem to, ze Magdalena Skopek wybrała się na Jamał... bo i tak stać się musiało. Wiele osób podróżuje po świecie, wiele osób pisze potem książki... ale ta relacja zafascynowała mnie w dużej mierze dlatego, że autorka nie tylko obserwowała, ale starała się wejść w rzeczywistość zupełnie dla siebie odmienną, co zresztą świetnie oddaje cytat z Lapidarium IV Ryszarda Kapuścińskiego:
Żyjąc, jesteśmy otoczeni mnóstwem niedostępnych gołym okiem światów, o których istnieniu nawet nie wiemy i do których najprawdopodobniej nigdy nie dotrzemy. Nasza wyobraźnia jest zbyt uboga, nasza intuicja zbyt zawodna, a wiedza cząstkowa i ograniczona. Toteż najczęściej nie jesteśmy świadomi, że, przynajmniej teoretycznie, moglibyśmy poznać wiele bogactw i niezwykłości istniejących w zasięgu naszej ręki. Tyle, że chęć takiego poznania mają tylko nieliczni, jest to przygoda uprawiana przez niewielu, namiętność, która rzadko pojawia się w człowieku.
Serdecznie polecam!
Myślałam, ze na okładce czerwona jest jakaś farba...
OdpowiedzUsuńTo na pewno interesująca lektura, jako ludzie powinniśmy zapoznawać się i z taką tematyką.
pozdrawiam
Ów półwysep nie jest moim wymarzonym miejscem na wakacje ;-) Lubię literaturę, dzięki której mogę się czegoś interesującego dowiedzieć o odległych i nieznanych mi zakątkach. Ale troszkę mnie przeraża i okładka, i tytuł książki Magdaleny Skopek, a także zabijanie i zjadanie reniferów. To takie ładne zwierzęta...
OdpowiedzUsuńMoim zdecydowanie też nie :)Z drugiej jednak strony... to wszystko wydaje mi się o wiele bardziej prawdziwe, niż wakacje na plaży z palmami :)
Usuńświetna recenzja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWiesz, jest coś w tej książce - właśnie na tle innych podróżniczych bardzo się wybija. Nie jest suchym zapisem faktów, można wręcz czytać ją jak fabułę, w której autor wkroczył do świata swej powieści. Bardzo się cieszę, że przypadła Ci do gustu, ja wciąż (choć od lektury minęło już trochę czasu) o niej rozmyślam...
OdpowiedzUsuńA co do powodów, jakie kierowały autorką - wydaje mi się, że jednak pchała ją ciekawość i potrzeba zrobienia czegoś niezwykłego, odkrycia czegoś niezapoznanego. Trzeba być naprawdę odważną, by samej pchać się tak w nieznane, pełen podziw dla autorki...
Na mnie ta książka też zrobiła wrażenie, sama w życiu bym się na Jamał nie wybrała, dlatego podziwiam autorkę, ze zdecydowała się na taki krok. Zgadzam się też z tym, że książką można czytać jak fabułę, w dodatku: bardzo dobrą fabułę. Zaskakujące było dla mnie to, że p. Magdalena zdawała się wszystko przyjmować bardzo naturalnie, nie stała z boku, lecz "wtopiła" się w Nieńców - to zdjęcie, kiedy pije krew jak wino... Podziwiam ją też za to, że potrafiła w taki sposób opowiedzieć o tym, co przeżyła, bo być to jedno, a zainteresować tym innych - to nie każdemu się udaje.
UsuńPrzeczytałam Twoje wrażenia z lektury, oglądnęłam filmik i jestem pod dużym wrażeniem odwagi autorki-podróżniczki, która wydawałoby się z taką lekkością i łatwością weszła w całkowicie obcą kulturę, która odważyła się na coś takiego. Zawsze zazdrościłam globtroterom ich odwagi, ich umiejętności dostosowywania się do sytuacji i spełniania jednocześnie wszystkich swych marzeń. Ja marzę o podróżach, wędruję często palcem po mapie, dużo czytam zarówno reportaży, jak i innych książek opisujących fascynujące miejsca znajdujące się w naszym świecie, ale wciąż brak mi odwagi i zdecydowania. Wyjeżdżam na tydzień bądź dwa tygodnie w jakieś egzotyczne miejsce i po tym czasie bardzo tęsknię za domem. Wracam więc do domu i siedząc pod kocem, w swym zimnym pokoju, z książką w dłoni zaczynam znowuż tęsknić za podróżami. Takie już ze mnie niezdecydowane i nieco tchórzliwe stworzenie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała. Zwłaszcza fotografie :) !
OdpowiedzUsuńKsiążka jest cudowna. Znalazłam w niej wszystko co pozwoliło mi podróżować palcem na mapie :) Zdjęcia też były efektowne :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie. Ta książka jak widzę ma swój klimat. Z chęcią więc przeczytam jeśli będę miała okazję :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana czy chciałabym tę książkę przeczytać. Może kiedyś, kiedy nabiorę ochotę na całkiem inny gatunek niż teraz czytam?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Donna.
Pewnie też przeczytam, akurat ja lubię podróżnicze, ta jest intrygująca.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu "chodzi" za mną ta książka. Teraz jeszcze bardziej mam na nią ochotę.
OdpowiedzUsuńno to juz wiem jaka bedzie moja nastepna pozycja do przeczytania.
OdpowiedzUsuńJa w przeciwienstwie do Ciebie bardzo lubie literature podroznicza aczkolwiek jestem baaardzo wybredna.
Twoja recenzja zachecila mnie do siegniecia po ta pozycje :)
dzieki
Moja przyjaciółka zachwycała się to powieścią chyba z 2 tygodnie. Mi jakoś ciągle brakuję motywacji i odwagi !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam