poniedziałek, 26 września 2011

Jak (nie) dobrze mieć sąsiada! (Dyskretny urok Fernet Branca - James Paterson - Hamilton)


Od dawna miałam ochotę właśnie tak rozpocząć recenzję i właśnie nadarzyła się okazja. A więc: polecam, polecam, polecam! A co? "Dyskretny urok Fernet Branca"! James Hamilton - Paterson napisała książkę z taką swadą, z takim polotem, że proszę mi wierzyć, iż rzadko się coś takiego w literaturze spotyka!

Czym jest tytułowy Fernet Branca? Alkoholem, a jakże! I tak się jakoś dziwnie składa, że dwoje głównych bohaterów, Gerald i Marta, spotykają się zawsze wtedy, gdy butelka tego zacnego trunku znajduje się w pobliżu. Z tego to też powodu ona ma go za skończonego alkoholika, a on ją postrzega jako wyuzdaną pijaczkę. Ale od początku.

Toskania. Ona i on kupują dwa sąsiadujące ze sobą domy, po to, by oddawać się pracy twórczej. Oboje są artystami, lecz artystami skrajnie różnymi. On, ghostwriter piszący biografie sławnych osób, sfrustrowany esteta z wyrafinowanym gustem. Ona, kompozytorka, fatalnie mówiąca po angielsku, z kompleksem Europy Wschodniej. Oboje wprowadzając się, mieli nadzieję, że sąsiadów nie będzie. Oboje mają o sobie jak najgorsze zdanie... ale przecież wiadomo, że kto się czubi, ten się lubi!

Książkę i filmów o Toskanii czytałam wiele, ale to, co mamy tutaj, zupełnie zrywa ze schematem, jaki znałam. No bo z czym kojarzy się Toskania? Z pięknymi widokami? No owszem, są, ale gdzieś na drugim planie, bohaterowie jakoś specjalnie nie zawracają sobie nimi głowy. Dobre jedzenie? W tym przoduje Gerald, który przygotowuje potrawy... z kociego mięsa, stosuje dziwne proporcje, a na powitanie przynosi Marcie lody czosnkowe (które, nawiasem mówiąc, nie robią na niej wrażenia, gdyż okazują się mdłe!). Marta natomiast raczy swojego sąsiada "szonką" i brejowatą kaszą - a wszystko to dyskretnie podlane Fernet Branca. No i cóż: sąsiedzi początkowo wcale nie pałają do siebie sympatią, chociaż sporo energii wkładają w to, by udawać, że jednak trochę się lubią.

A zakończę tak, jak zaczęłam: polecam, polecam, polecam! "Dyskretny urok Fernet Branca" dostarczył mi świetnej rozrywki na kilka godzin... no i ten styl. I ta Toskania. I Fernet Branca (co to może być?) - ach! :)

J. Hamilton - Paterson, Dyskretny urok Fernet Branca, wyd. Bona, Kraków 2011, s. 316.

9 komentarzy:

  1. Hahaha już sam tytuł Twojej recenzji mnie zachęcił do lektury. Co prawda nie przepadam za toskańskimi lekturami, i stos mam ściśle określonych rozmiarów (ani grama więcej) ale zawsze można okazać słabą wolę i zobaczyć, jak to inni mają "źle" z sąsiadami. Może kiedyś pokuszę się o własne sąsiadowe spostrzeżenia? hihi - tyle, że moje będą bez Ferneta. Choć sąsiedzi alkoholu sobie nie żałują (jednak nie tak wysokogatunkowego jak fernety:) )

    P.S. Fernet Stock piłam brrr - to taki ziołowy lekki likier, niby vermut, jednak daleko jemu do niego;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Sąsiedzki temat jest zawsze ciekawy, a co dopiero przy takich bohaterach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Jak zwykle zachęcasz niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moni - to jest lektura anty-toskańska, ale bardzo jej to na plus wychodzi :) Napisz o swoich sąsiadach, napisz! Ja, odkąd wyprowadziła się jedna rodzinka z dołu nie mam na co narzekać - i źle mi z tym! Szkoda, że ziołowy, wyobrażałam sobie ten trunek jako coś bardziej gęstego i konkretnego :)

    Taki jest świat - "jak dobrze mieć sąsiada, tra la la la" :)

    Balianno - hihihih, zacna lektura, zacna! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skarletko, gdybym zaczęła pisać o sąsiadach, a raczej sąsiadkach, które mnie irytują delikatnie mówiąc mogłaby wyjść z tego historyjka lekkich obyczajów:)))
    Np. Dozwolone od lat osiemnastu (chociaż nie, tam zaczęło się wcześniej hehe)
    albo Opowieść o wściekłym psie i rozpustnych jego paniach hehehe:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Moni - to ja chyba zażądam maila z opowieściami :P Mam pociąg do takich historii, hehehe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko! takie historie to się chyba tylko czyta ewentualnie dobrze;/ gorzej, jak doświadcza się ich na własnej skórze:)))) Mam nadzieję, że drugie drzwi, które właśnie montują panowie w moim mieszkaniu przerwą bieg tej skrajnie nieprzyjemnej opowieści sąsiedzkiej hehehe

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż! :/ Ale już dziś mam nadzieję, będę się uśmiechać:)))

    OdpowiedzUsuń