Na "Nudę" narobiłam sobie ochoty kilka miesięcy temu, po przeczytania recenzji na którymś z blogów (chyba jednak powinnam sobie notować rzeczy w stylu: co, gdzie i kiedy, bo na swoją dobrą pamięć nie mam co liczyć). Potem przeczytałam pięćdziesiąt innych książek, by w końcu zapoznać się z tą (podobno) najbardziej znaną powieścią Alberta Moravii. I cieszę się, że w końcu po nią sięgnęłam, gdyż naprawdę dawno nie czytałam niczego w podobnym klimacie.
Główny bohater "Nudy", 35-letni Dino, cierpi na dolegliwość, którą nazywa nudą. Sam tłumaczy ją jako stan, w którym nie czuje się łączności między sobą a otaczającą rzeczywistość. Stawiam diagnozę, że pewnie przestałby się "nudzić", gdyby zabrał się za jakąkolwiek pracę - ale Dino nie musi. Jest on bowiem obrzydliwie bogaty i uważa to za jedno z największych przekleństw w swoim życiu. Co więcej: Dino jest niespełnionym malarzem, a jak wiadomo, artyści (niespełnieni), w dodatku przed czterdziestką, mają skłonność do stwarzania sobie nieco wydumanych problemów.
W życiu Dina wszystko przywraca się do góry nogami, gdy poznaje siedemnastoletnią Cecilię, która wcześniej romansowała z 65-letnim malarzem... Poznaje, czym jest zazdrość, nie może pozbyć się obsesyjnych myśli o dziewczynie, która wydaje się osobą autystyczną i nieco, no cóż, przygłupią (proszę poczytać jej wypowiedzi i dopiero wtedy powiedzieć mi, że przesadzam!)
Cała książka Moravii to przemyślenie zblazowanego dekadenta, który nigdy nie musiał troszczyć się o pieniądze, ani też zdaje się, że nigdy zbytnio nie martwił się o relacje z innymi ludźmi. Mimo iż wypytuje Cecilię o różne rzeczy, tak naprawdę chyba nie do końca go one interesują. Tym, co go interesuje jest seks, sprowadzony do fizycznego aktu, nie mający nic wspólnego z miłością.
Całość, zapewniam, czyta się świetnie i robi ona ogromne wrażenie. Tym bardziej, że "Nuda" powstała w roku 1960, sprawdziłam, a więc już po "Wielkim Gatsbym", ale jeszcze na długo przed utworami takich pisarzy jak np. Houellebecq. Autor opisuje tu w gruncie rzeczy typowego przedstawiciela zamożnej warstwy "cywilizacji Zachodu", przedstawiając Dina, charakteryzuje całą społeczność, tym samym wystawiając im niezbyt pochlebny obraz.
Zachęcam, tym bardziej, że książka jest świetnie wydana i kilkadziesiąt lat od jej ukazania się we Włoszech, nie była w Polsce dostępna. A poza tym, to zdziwienie, kiedy na pytanie "Co czytasz?", można odpowiedzieć, że "Nudę" - bezcenne! :)
A za mój egzemplarz serdecznie dziękuję księgarni prus24.pl
A Moravia, Nuda, W.A.B., Warszawa 2010, s. 288.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Mam "Nudę" na półce, bo pokochałam Moravię za "Pogardę" i wiedziałam, że chcę przeczytać wszystko co wyszoło spod jego ręki! Ty mnie swoją opinią 'zmuszasz', żeby po nią sięgnąć JUŻ teraz, w tej chwili!!!:) Jeśli nie czytałaś jeszcze, polecam "Pogardę". Świetna!!!:D
OdpowiedzUsuńPaula - to jest moje pierwsze spotkanie z tym autorem, bardzo udane, także pewnie jeszcze po jego książki sięgnę. Tym bardziej, że już zapadło mi w pamięć zdanie, wyczytane na Wikipedii, że "Pogarda" jest o rozpadzie małżeństwa - czemu mnie ciągnie do takich tematów :)?
OdpowiedzUsuńHmm... nie wiem co to może być, ale książka w każdym bądź razie zaskakująca i godna uwagi i polecenia:)
OdpowiedzUsuńNo to narobiłyście mi smaku:) Muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuńTaki trochę Huysmans 21go wieku. Może Dino powinien zainkrustować żółwia? - diukowi des Esseintes to nie wyszło, ale może dzisiejsza technologia dałaby szansę takiemu eksperymentowi?
OdpowiedzUsuńDesperate Househusband - nie do końca wiem o co chodzi z żółwiem, ale brzmi nieźle :P
OdpowiedzUsuńHuysmans napisał 'Na wspak' - biblię dekadentów przełomu XIX i XX wieku. Jego bohater to znudzony arystokrata, który żeby się zająć czymkolwiek, wymyśla takie atrakcje - osadza szlachetne kamienie w skorupie żółwia, hoduje kwiaty, które mają wyglądać jak sztuczne (zamiast tworzyć sztuczne, które by były jak prawdziwe)... No nudzi się chłop ewidentnie :-)
OdpowiedzUsuńjakoś mnie nie zachęca ta ,,nuda''. Zobaczę jeszcze, ale nie będę usilnie jej szukać.
OdpowiedzUsuńPochwała "Nudy" intrygująca :)
OdpowiedzUsuńDesperate Househusband - już mi się podoba, dzięki :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy bym wytrwała, czytając książkę o bohaterze, który zwie się Dino... Ja tak nazywałam moją maskotkę dinozaura, która towarzyszyła mi przez długie, długie lata. Jak spałam w łóżeczku, to ona zawsze ogrzewała się razem ze mną, wetknięta za moją koszulkę. I teraz weź tu człowieku czytaj o dorosłym mężczyźnie o imieniu "Dino", hahaha ;)
OdpowiedzUsuńTak jak Nyx - mi Diono kojarzy się z pluszowym dinozaurem ;P Czemu? Tego Ci już nie powiem ;P Dlatego wię, nie wyobrażam sobie faceta o tymże imieniu i czytania o nim ;D Choc z drugiej strony raz już tak miłam - imię bohaterki kojarzyło mi się strasznie. Mimo to przeczytałam pozycję i okazała się świetna ;) Więc obiecuję i nad tą się zastanowić ;D
OdpowiedzUsuńMnie się "Nuda" też bardzo podobała :-)
OdpowiedzUsuń