Książka "Drugie spojrzenie" solidnie namieszała mi w głowie. Na początku, przez jakieś sto stron, nie mogłam się wgryźć w akcję: za dużo bohaterów, za dużo wątków i w ogóle za dużo wszystkiego. Potem jednak... o Matko! Książka pochłonęła mnie całkowicie.
Nigdy nie ukrywałam, że lubię Jodi Picoult, chociaż wiele osób zarzuca jej schematyczność, tanie chwyty, granie na emocjach czytelników. Mnie jednak taki typ pisarstwa przekonuje i książki tej autorki czyta mi się świetnie - może dlatego, że nie czytam nigdy więcej niż jedną raz na kilka miesięcy.
"Drugie spojrzenie" było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, gdyż spodziewałam się znowu tematyki społecznej, rozpraw na sali sądowej, kontrowersyjnych tematów itd. Tymczasem autorka napisała powieść o duchach(!), lecz przede wszystkim o miłości. I jeszcze: opowiedziała w "Drugim spojrzeniu" przepiękną historię, której streszczenia się nie podejmę. Dlaczego? Ano za dużo w niej wątków, za dużo bohaterów i ciężko przedstawić wydarzenia tak, by nie zdradzić tego, co powinno być dla czytelnika zaskoczeniem.
Koniecznie jednak muszę napisać, że ogromnie lubię książki mówiące o uczuciach. Tutaj autorka stawia pytanie, gdzie znajdują się granice miłości. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie rozmowa głównych bohaterów, w których jeden pytał, co ten drugi jest w stanie zrobić dla ukochanej osoby. Przeprowadzić się do innego miasta? Przeprowadzić się do innego kraju? Przeprowadzić się na inny kontynent? A co, jeśli ta osoba znajduje się w miejscu, w które nie można dojechać, dolecieć, ani dojść? Jeśli jedyną drogą, aby się do niej dostać jest... śmierć? Nic dziwnego, że w trakcie lektury non stop słuchałam tej piosenki:
Dlaczego napisałam, że książka namieszała mi w głowie? Jest w niej bowiem i wątek kryminalny: szukający śmierci Ross próbuje rozwiązać tajemnicę samobójstwa Lii, które popełniła siedemdziesiąt lat wcześniej. W połowie lektury wydawało mi się, że mam rozwiązanie. A potem co chwila okazywało się, że jest inaczej niż myślałam i moje misterne koncepcje zupełnie nie pokrywały się z zamysłem autorki. Poza tym warto wspomnieć tu o samej Lii: moim zdaniem to najlepsza kobieca postać, jaką do tej pory spotkałam na kartach książek Picoult. Poza tym wielkie brawa należą się tłumaczowi: co chwila natrafiałam na fragmenty, które miałam ochotę czytać ponownie.
O "Drugim spojrzeniu" w wypiekami na twarzy opowiadałam mojej przyjaciółce Ani, która natychmiast została obdarowana egzemplarzem i poleceniem: CZYTAJ! Aniu, potwierdź proszę, że Ci się podoba :)
Polecam - naprawdę warto! Dodam tylko jeszcze, że jutro mam zamiar napisać podsumowanie roku 2010. O tej książce na pewno wspomnę :)
J. Picoult, Drugie spojrzenie, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, s. 504.
Nigdy nie ukrywałam, że lubię Jodi Picoult, chociaż wiele osób zarzuca jej schematyczność, tanie chwyty, granie na emocjach czytelników. Mnie jednak taki typ pisarstwa przekonuje i książki tej autorki czyta mi się świetnie - może dlatego, że nie czytam nigdy więcej niż jedną raz na kilka miesięcy.
"Drugie spojrzenie" było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, gdyż spodziewałam się znowu tematyki społecznej, rozpraw na sali sądowej, kontrowersyjnych tematów itd. Tymczasem autorka napisała powieść o duchach(!), lecz przede wszystkim o miłości. I jeszcze: opowiedziała w "Drugim spojrzeniu" przepiękną historię, której streszczenia się nie podejmę. Dlaczego? Ano za dużo w niej wątków, za dużo bohaterów i ciężko przedstawić wydarzenia tak, by nie zdradzić tego, co powinno być dla czytelnika zaskoczeniem.
Koniecznie jednak muszę napisać, że ogromnie lubię książki mówiące o uczuciach. Tutaj autorka stawia pytanie, gdzie znajdują się granice miłości. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie rozmowa głównych bohaterów, w których jeden pytał, co ten drugi jest w stanie zrobić dla ukochanej osoby. Przeprowadzić się do innego miasta? Przeprowadzić się do innego kraju? Przeprowadzić się na inny kontynent? A co, jeśli ta osoba znajduje się w miejscu, w które nie można dojechać, dolecieć, ani dojść? Jeśli jedyną drogą, aby się do niej dostać jest... śmierć? Nic dziwnego, że w trakcie lektury non stop słuchałam tej piosenki:
Dlaczego napisałam, że książka namieszała mi w głowie? Jest w niej bowiem i wątek kryminalny: szukający śmierci Ross próbuje rozwiązać tajemnicę samobójstwa Lii, które popełniła siedemdziesiąt lat wcześniej. W połowie lektury wydawało mi się, że mam rozwiązanie. A potem co chwila okazywało się, że jest inaczej niż myślałam i moje misterne koncepcje zupełnie nie pokrywały się z zamysłem autorki. Poza tym warto wspomnieć tu o samej Lii: moim zdaniem to najlepsza kobieca postać, jaką do tej pory spotkałam na kartach książek Picoult. Poza tym wielkie brawa należą się tłumaczowi: co chwila natrafiałam na fragmenty, które miałam ochotę czytać ponownie.
O "Drugim spojrzeniu" w wypiekami na twarzy opowiadałam mojej przyjaciółce Ani, która natychmiast została obdarowana egzemplarzem i poleceniem: CZYTAJ! Aniu, potwierdź proszę, że Ci się podoba :)
Polecam - naprawdę warto! Dodam tylko jeszcze, że jutro mam zamiar napisać podsumowanie roku 2010. O tej książce na pewno wspomnę :)
J. Picoult, Drugie spojrzenie, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, s. 504.
Jeszcze przede mną, podobnie jak "Dziewiętnaście minut" i inne książki tej autorki. Na razie kupuję a potem będę się nimi delektować jedna po drugiej :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKasandro - jedna po drugiej nie polecam i wiele osób to potwierdzi: Picoult jest rewelacyjną autorką, ale nie nadaje się na czytelnicze maratony :)
OdpowiedzUsuńCzeka na półce, ale myślę, że jeszcze długo poczeka, bo obecnie jestem w trakcie czytania "W imię miłości", a jak sama napisałaś, Picoult nie nadaje się na czytelnicze maratony. ;)
OdpowiedzUsuńLiliowa - a w "Imię miłości" nie czytałam, czekam na recenzję :) U mnie "Drugie spojrzenie" też trochę odstało na półce, ale rzadko kiedy czytam książki od razu :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, mam tę książkę i na pewno przeczytam w najbliższym czasie. Ostatnio trafiałam na blogach na niskie oceny jej książek - a ja tak bardzo lubię powieści J.Picoult.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Beatrix - ja też ogromnie lubię Picoult, żadna z dotychczas przeczytanych mnie nie zawiodła i chyba żadne niepozytywne recenzje nie są mnie w stanie zniechęcić.
OdpowiedzUsuńTy także przyjmij ode mnie serdeczne życzenia noworoczne :)
mam za sobą kilka książek Picoult i jako jej fanka na tę również przyjdzie pora:)
OdpowiedzUsuńa ja jeszcze się z nią nie poznałam, ale na pewno to zrobię, muszę tylko wpaść w odpowiedni nastrój :)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi na tą książkę ochoty. Ja właśnie jestem w trakcie czytania mojej pierwszej książki tej autorki pt Deszczowa noc i jak narazie bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń