"Szwaczkę" skończyłam czytać dosłownie minutę temu i od razu usiadłam przed komputerem. Będzie więc relacja na gorąco :)
Zapragnęłam przeczytać tę książkę, kiedy zobaczyłam ją na którymś blogu, nie pamiętam już na którym. Zaintrygował mnie tytuł, spodobała mi się okładka, a kiedy przeczytałam jej opis na stronie Wydawnictwa Muza, stwierdziłam, że nie ma to tamto: przeczytam i koniec! Z dumą przyznaję, że kolejny raz literacka intuicja mnie nie zawiodła.
Bohaterkami "Szwaczki" są dwie siostry: Luzia i Emilia. Luzia jest kaleką, wyszydzaną przez rówieśników. Jej przyszłość jawi się niejasno: jako kaleka nie ma szans na założenie rodziny. Emilia pragnie wyrwać się ze wsi, marzy jej się, że będzie prawdziwą doną. Aby przygotować się do tej roli, czyta czasopisma dla pań, która łopatologicznie uczą, jak stać się damą. Siostry dzieciństwo spędzają razem, kiedy wkraczają w dorosłość, zostają rozdzielone. Luzia przyłącza się do cangacerios, ludzi wyjątych spod prawa, można rzec: anarchistów i rozbójników. W krótkim czasie staje się jedną z najważniejszych osób w grupie, które dobrze wie, do czego służy pistolet. Emila trafia do wymarzonego miasta, zostaje żoną człowieka, o którym nic nie wie i który zdaje się tak samo zagubiony jak ona. Miasto rozczarowuje ją, małżeństwo nie daje satysfakcji, ludzie, których spotyka, są obłudni i dwulicowi.
Akcja książki rozgrywa się w Brazylii, na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. XX wieku. Autorka opisuje nie tylko kawał historii państwa, ale też ówczesną modę, zwyczaje, mentalność.
"Szwaczka" to jednak przede wszystkim przepiękna historii uczucia, jakie wiąże dwie siostry. Pozornie są one skrajnie różne, jednak łączy je upór, chęć zmian, obie próbują wypracować sobie niezależność. Obu pomaga umiejętność szycia, dzięki której próbują się zaaklimatyzować w nowym środowisku. Obie są niczym ptaszki w klatce, z której nie ma ucieczki. Chociaż żyją w skrajnie różnych środowiskach, są spętane konwenansami i nakazami, co kobiecie wypada, a co już nie. Emilia i Luzia to kobiety silne: jedna rzuca wyzwanie swojemu otoczeniu nosząc awangardowe jak na tamte czasy sukienki, druga walczy na równi z mężczyznami, wyrzekając się swojej kobiecości.
Podobała mi się ta książka okrutnie. Zachwycił mnie epicki rozmach, spodobało mi się przedstawienie niekiedy tych samych wydarzeń z dwóch punktów widzenia. I w końcu udało mi się trafić na grubą książkę, która wciągnęła mnie od pierwszej do ostatniej strony i ani przez moment nie czułam znudzenia. To jedna z tych pozycji, które specjalnie czyta się wolno, aby opowieść trwała, i trwała, i trwała... Paradoksalnie jednak, kartki przewraca się szybko, aby wiedzieć, co wydarzy się na następnej stronie.
Gorąco polecam! Zresztą nie tylko ja: kiedy szukałam recenzji tej książki w necie, trafiłam na tekst Bernadetty Darskiej, która zdaje się być zachwycona tak samo jak ja. Na okładce można przeczytać napis: Isabel Allende poleca, Gabriel Garcia Marquez chwali. Kto z Was, drodzy Czytelnicy, da się porwać tej opowieści jako następny :)?
F. de Pontes Peebles, Szwaczka, wyd. MUZA, Warszawa 2010, s. 654.
Zapragnęłam przeczytać tę książkę, kiedy zobaczyłam ją na którymś blogu, nie pamiętam już na którym. Zaintrygował mnie tytuł, spodobała mi się okładka, a kiedy przeczytałam jej opis na stronie Wydawnictwa Muza, stwierdziłam, że nie ma to tamto: przeczytam i koniec! Z dumą przyznaję, że kolejny raz literacka intuicja mnie nie zawiodła.
Bohaterkami "Szwaczki" są dwie siostry: Luzia i Emilia. Luzia jest kaleką, wyszydzaną przez rówieśników. Jej przyszłość jawi się niejasno: jako kaleka nie ma szans na założenie rodziny. Emilia pragnie wyrwać się ze wsi, marzy jej się, że będzie prawdziwą doną. Aby przygotować się do tej roli, czyta czasopisma dla pań, która łopatologicznie uczą, jak stać się damą. Siostry dzieciństwo spędzają razem, kiedy wkraczają w dorosłość, zostają rozdzielone. Luzia przyłącza się do cangacerios, ludzi wyjątych spod prawa, można rzec: anarchistów i rozbójników. W krótkim czasie staje się jedną z najważniejszych osób w grupie, które dobrze wie, do czego służy pistolet. Emila trafia do wymarzonego miasta, zostaje żoną człowieka, o którym nic nie wie i który zdaje się tak samo zagubiony jak ona. Miasto rozczarowuje ją, małżeństwo nie daje satysfakcji, ludzie, których spotyka, są obłudni i dwulicowi.
Akcja książki rozgrywa się w Brazylii, na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. XX wieku. Autorka opisuje nie tylko kawał historii państwa, ale też ówczesną modę, zwyczaje, mentalność.
"Szwaczka" to jednak przede wszystkim przepiękna historii uczucia, jakie wiąże dwie siostry. Pozornie są one skrajnie różne, jednak łączy je upór, chęć zmian, obie próbują wypracować sobie niezależność. Obu pomaga umiejętność szycia, dzięki której próbują się zaaklimatyzować w nowym środowisku. Obie są niczym ptaszki w klatce, z której nie ma ucieczki. Chociaż żyją w skrajnie różnych środowiskach, są spętane konwenansami i nakazami, co kobiecie wypada, a co już nie. Emilia i Luzia to kobiety silne: jedna rzuca wyzwanie swojemu otoczeniu nosząc awangardowe jak na tamte czasy sukienki, druga walczy na równi z mężczyznami, wyrzekając się swojej kobiecości.
Podobała mi się ta książka okrutnie. Zachwycił mnie epicki rozmach, spodobało mi się przedstawienie niekiedy tych samych wydarzeń z dwóch punktów widzenia. I w końcu udało mi się trafić na grubą książkę, która wciągnęła mnie od pierwszej do ostatniej strony i ani przez moment nie czułam znudzenia. To jedna z tych pozycji, które specjalnie czyta się wolno, aby opowieść trwała, i trwała, i trwała... Paradoksalnie jednak, kartki przewraca się szybko, aby wiedzieć, co wydarzy się na następnej stronie.
Gorąco polecam! Zresztą nie tylko ja: kiedy szukałam recenzji tej książki w necie, trafiłam na tekst Bernadetty Darskiej, która zdaje się być zachwycona tak samo jak ja. Na okładce można przeczytać napis: Isabel Allende poleca, Gabriel Garcia Marquez chwali. Kto z Was, drodzy Czytelnicy, da się porwać tej opowieści jako następny :)?
F. de Pontes Peebles, Szwaczka, wyd. MUZA, Warszawa 2010, s. 654.
Skarletko, przestań tak szybko czytać :D Ja też chcę, a tu muszę licencjat pisać, chociaż zamiast usiąść nad nim porządnie i w końcu skończyć to czytam blogi, czytam książki, pójdę do koleżanki, pouczę się do egzaminu...Bla,bla :D A jeszcze dwa rozdziały tylko i to krótkie!
OdpowiedzUsuńKsiążką jestem zaintrygowana, najlepiej od razu bym wypożyczyła z biblioteki, ale się powstrzymam! Obiecuję za to mieć ją na uwadze :)
Ściskam!
Ona jeszcze taka gruba?! 654 strony?! Kooocham takie książki, ale tym bardziej teraz jej nie wezmę do domu! :)
OdpowiedzUsuńMiej ją na uwadze Tucha, bo warto. Jak pisałam swoją pracę magisterską, to odgrażałam się prawo i lewo, że jak tylko ją skończę, to wezmę się za czytanie - i jakoś nie mogę przestać od tamtej pory :)
OdpowiedzUsuńPodzielam zachwyt. :) Cieszę się, że też Ci się książka podobała. I pochwały Allende czy Marqueza wcale nie są na wyrost, choć często w przypadku okładkowych opinii tak bywa. Dobrej nocy.
OdpowiedzUsuńpopieram :D ja tez mam pisac licencjat a zamias tego albo szydełkuje albo zaglębiam isę w dobra lekturę a ty proponujesz kolejne :D
OdpowiedzUsuńDam się porwać! Mam siostrę i uwielbiam grube książki:)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że chcę to przeczytać, gdy tylko przyjrzałam się okładce i zobaczyłam napis "Allende poleca. Marquez chwali." I już zdążyłam załamać się ceną. Ale przecież dla chcącego nic trudnego.
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Zdecydowanie za szybko czytasz, ja się jeszcze zatrudniłam do pracy w weekendy i właśnie to do mnie doszło: ja od jutra nie mam kiedy!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam opasłe tomiska. Im książka grubsza, tym bardziej chcę ją kupić ;)
To jakaś nowość, więc poczekam aż się trochę zestarzeje (i stanieje) i wtedy sobie zafunduję z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńBernadetto - ufam Twoim opinią i recenzja była dodatkową zachętą, by nie odkładać czytania :)
OdpowiedzUsuńGosia - zazdroszczę Ci tego szydełkowania, prawdziwe cuda na nim tworzysz :)
La Mome - daj się porwać, ja też się dałam i dobrze na tym wyszłam :)
Nyx - mam wielką ochotę zapytać, co będziesz robić w weekendy :)
Ultramaryna :)
Maioofka - też tak często robię:) Ostatnio wyczaiłam u siebie w mieście budkę z gazetami z poprzedniego miesiąca, i teraz Elle, Panią, Zwierciadło itp. kupuje za pół ceny :) Bo i tak nigdy nie czytam gazet od razu, więc ten miesiąc nie robi mi róznicy :)
uduszę Cię ... zapisałam :) Nie nadążam za Tobą, jesteś bardziej szaloną czytelniczką niż myślałam :)
OdpowiedzUsuńVirginio, nie duś :) A po cichu Ci powiem, że książka, którą właśnie czytam też mi się podoba i też będę chwalić :)
OdpowiedzUsuńJa sie dam jak tylko gdzies na nia trafie!
OdpowiedzUsuńMuszę ją koniecznie gdzieś dorwać! :) Dziękuję za recenzję ;* i wizytę u mnie ^^
OdpowiedzUsuńw odp. do Bernadetty powinno byc ufam Twoim OPINIOM, a nie opinią. pisanie o ksiazkach obliguje do poprawnosci jezykowej.
OdpowiedzUsuńNina
Dzięki za zwrócenie uwagi, oczywiście powinno być "opiniom".
OdpowiedzUsuńwłaśnie czytam.. przepadłam...:)
OdpowiedzUsuńPrawda, że świetne :)?
OdpowiedzUsuń