Książki pani Woolf lubię i cenię od dawna, chociaż nie ukrywam, wszystkich nie przeczytałam (natomiast "Panią Dalloway" i inspirowane nią "Godziny" czytałam kilka razy, więc jest to jakaś rekompensata).
"Widoki Londynu" (tytuł jest odpowiedzią na zagadkę z poprzedniego zagadkowego wpisu: z okna (widoki) plus miasto (Londyn), a Londyn leży w Anglii, więc książka jest angielską częścią cyklu wakacyjnego - Kaś, proste, prawda :)? ) to zbiór sześciu esejów o Londynie. Same opisy... w dodatku opisy miejsca, w którym nigdy nie byłam (wstyd!). Tematyka w zasadzie nie różni się więc od tego, co prezentują przewodniki turystyczne, ale za to wykonanie... czapki z głów!
Virignia Woolf ma wybitny zmysł obserwacji - taki oto mało błyskotliwy wniosek wysnułam po lekturze. Wydaje mi się, że nie jest trudno pisać o architekturze i krajobrazie ukochanego miasta. Natomiast pisać o ludziach związanych z danym miejsce, i to pisać w tak subiektywny i niesztampowy sposób - to już mi się podobało bardzo!
Przykłady? Opisując angielskie kościoły, Woolf stwierdza, że zmarli prezentują w nich postawę wybitnie roszczeniową. Całe metry ścian pokryte są spisanymi ich zasługami i cnotami - to prawdziwa rozpusta w porównaniu ze skromnymi nagrobkami, które nie rzucają się w oczy.
Zwiedzając domy dwóch sławnych pisarzy, Woolf dowodzi, jaki wpływ na życie jednego z nich miał brak dostępu do bieżącej wody.
I wreszcie: nie zna Londynu ten, kto nie zna pewnej szacownej damy, latem zasiadającej przy oknie, zimą zaś przy kominku, w której salonie zdają się zbiegać wszystkie londyńskie plotki i ploteczki. Nikt nie może wziąć ślubu, aby ona nie wiedziała, żaden skandal nie obejdzie się bez jej patronatu.
Co jeszcze? Nie zdradzę, ale gorąco zachęcam do odbycia spaceru wraz z autorką: jest ona świetną przewodniczką i opowiada niezwykle sugestywnie o mieście, o którym, zdawać by się mogło, napisano już wszystko. Dla mnie rewelacja, chociaż książka jest zdecydowanie zbyt krótko... Polecam!
Virignia Woolf ma wybitny zmysł obserwacji - taki oto mało błyskotliwy wniosek wysnułam po lekturze. Wydaje mi się, że nie jest trudno pisać o architekturze i krajobrazie ukochanego miasta. Natomiast pisać o ludziach związanych z danym miejsce, i to pisać w tak subiektywny i niesztampowy sposób - to już mi się podobało bardzo!
Przykłady? Opisując angielskie kościoły, Woolf stwierdza, że zmarli prezentują w nich postawę wybitnie roszczeniową. Całe metry ścian pokryte są spisanymi ich zasługami i cnotami - to prawdziwa rozpusta w porównaniu ze skromnymi nagrobkami, które nie rzucają się w oczy.
Zwiedzając domy dwóch sławnych pisarzy, Woolf dowodzi, jaki wpływ na życie jednego z nich miał brak dostępu do bieżącej wody.
I wreszcie: nie zna Londynu ten, kto nie zna pewnej szacownej damy, latem zasiadającej przy oknie, zimą zaś przy kominku, w której salonie zdają się zbiegać wszystkie londyńskie plotki i ploteczki. Nikt nie może wziąć ślubu, aby ona nie wiedziała, żaden skandal nie obejdzie się bez jej patronatu.
Co jeszcze? Nie zdradzę, ale gorąco zachęcam do odbycia spaceru wraz z autorką: jest ona świetną przewodniczką i opowiada niezwykle sugestywnie o mieście, o którym, zdawać by się mogło, napisano już wszystko. Dla mnie rewelacja, chociaż książka jest zdecydowanie zbyt krótko... Polecam!
Egzemplarz Widoków Londynu otrzymałam od księgarni Prus24.
V. Woolf, Widoki Londynu, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.
no dobra, proste, proste:) ale w życiu bym na to nie wpadła! :) dlatego tak bardzo chyba konkurs mi się podobał:)
OdpowiedzUsuńByłam w Londynie, więc może kiedyś skuszę się na przeczytanie tej książki ;)
OdpowiedzUsuńTa autorka od dawna jest na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki "Godziny" i myślę, że się jeszcze kiedyś na coś skuszę :)
OdpowiedzUsuńKaś - mua :*
OdpowiedzUsuńNana - ciekawe, czy rozpoznasz w niej współczesny Londyn :)
Domi - :)
Tośka - "Godziny" są inspirowane "Panią Dalloway", napisał je Michael Cunningham. Co nie zmienia faktu, że są świetne i jest to jedna z moich ukochanych książek :)
Piękne zaproszenie do wycieczki po Londynie :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję zainteresowania tą tematyką, więc mimo naprawdę dobrej recenzji, nie skuszę się tą pozycją.
OdpowiedzUsuńUwielbiam poznawać nowe miejsca, więc to coś dla mnie ^^
OdpowiedzUsuńAutorkę chcę poznać już od dawna. LOndyn to miasto, które chcę odwiedzić, więc ksiązka to idealne połączenie tych moich dwóch pragnień. Typowych przewodników nie lubię, ale w ten chętnie się zaopatrzę przed wyjazdem na wyspy.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać. Uwielbiam Londyn i dlatego najbardziej w twórczości Woolf cenię sobie jej opowieści o mieście, ulicach, budynkach i ludziach, szczególne wszelkich plotkarach. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Taki jest świat - spacer z Woolf za rękę mhm :)
OdpowiedzUsuńCyrysia - kwestia gustu, acz Woolf czytać zawsze warto :)
Meme - :)
Aneta - ja przewodników z założenie też nie czytam, ale taka literacka podróż to zupełnie co innego :)
Agatoris - ja plotkary na wielką również uwielbiam, a zaczęło się od Małgorzaty Linde z "Ani z Zielonego Wzgórza" :)
Wstyd się przyznać ale jeszcze nie czytałam, żadnej książki Virginii. Za to czuje, że niedługo sięgnę po "Widoki..."
OdpowiedzUsuńWoolf dla mnie cały czas jest zagadką:) ale mimo wszystko ja uwielbiam
OdpowiedzUsuńO kurczę, ale super! Koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś w rękach "Dzienniki" pani Woolf, odłożyłam, bo bardzo mnie znużyły, sama nie wiem czemu. Może czasem warto wrócić do autora, tylko podejść od innej strony?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Virginię, dlatego wstyd przyznać, ze nawet nie wiedziałam, ze coś takiego wyszło. Bardzo dziękuję za tekst i lecę szukać książki :)
OdpowiedzUsuńhmm może też ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuń