Autor: Kathrin Kompisch
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka (dziękuję!)
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 412
Już sam tytuł książki Kathrin Kompisch jest kontrowersyjny. Sprawyczynie, czyli kobiety. Kobiety i wojna? Kobiety jako "sprawczynie" na wojnie? Jak to? Przecież kobiety na wojnie były co najwyżej sanitariuszkami, zajmowały się sierotami, siedziały w domu i czekały na swych mężów, ojców, braci, którzy dzielnie walczyli. Tymczasem... no właśnie. Wcale tak nie było!
Autorka w Sprawczyniach rozprawia się z mitem, że II wojna światowa i całe zło z nią związane, to wyłącznie "zasługa" mężczyzn - a taką tezę przez wiele lat po wojnie forsowało całkiem liczne grono historyków. Wynika to z faktu, że z jednej strony nie byli oni w stanie zmierzyć się z winą swoich matek i babek, z drugiej zaś, kobiety, które były uwikłane w zbrodniczy proceder, rzadko były skazywane i rzadko ponosiły odpowiedzialność za swoje czyny. Przypadki takie jak Ilse Koch czy Irmy Grese, gdzie jedna została skazana na dożywocie, a druga na karę śmierci, należały do rzadkości.
Tymczasem autorka w swojej książce przekonuje, że kobiety nie tylko miały świadomość tego, co się dzieje, nie tylko były świadkami okropieństw, lecz także czynnie brały w nich udział i wspierały te działania. Odbywały służbę wojenną na terenach okupowanych. Pomagały przy przesiedleniach. Dla SS sporządzały raporty o masowych egzekucjach, dysponowały dobytkiem pozostawionym przez wywożonych na śmierć Żydów, nie protestowały, gdy w ich obecności torturowano więźniów, z czego sporządzały protokoły. To kobiety nadzorowały żeńskie obozy, były strażniczkami w obozach koncentracyjnych, często aż nazbyt gorliwie wypełniając swoje zadania.
Autorka nie ogranicza się jednak do suchego wymienia przewinień. Sprawczynie to rzetelnie spisana historia faszystowskich Niemiec, jednak pod kątem tego, jaka rola przypadała kobietom. Kathrin Kompisch pisze o kobietach, od których przede wszystkim oczekiwano, aby wydały na świat "pełnowartościowe, nieobciążone" potomstwo, a tu nie sposób nie wspomnieć o organizacji Lebensborn. Pisze o pracownicach opieki społecznej, które jednak nie obejmowały swą pomocą wszystkich, przedstawia cały szereg zrzeszeń dla kobiet i prowadzonych przez kobiety, które propagowały narodowy socjalizm. Aby obraz był pełny, wiele miejsca poświęca żeńskiemu personelowi SS oraz pisze o żonach esesmanów, które doskonale orientowały się w pracy swoich mężów.
W przypadku tej książki pisanie o tym, czy lektura mi się podobała, nie ma sensu, bo to zdecydowanie nie jest książka do "podobania się". Pokazuje ona natomiast wiele spraw, z których, tak myślę, wiele osób nie zdaje sobie sprawy. I z tego powodu na pewno warto się z nią zapoznać.
no fakt tutaj określenie "ksiażka mi się podobała" brzmi dziwnie, ja wprawdzie nie do końca zgadzam się z tak ostrymi osądami, ale na wiele spraw ksiażka oczy otwiera
OdpowiedzUsuńA mi od razu, jak zaczęłam czytać, kwestia odpowiedzialności skojarzyła się z tym, co na ten temat pisze autor "Łaskawych". Fakt, czytałam to wiele lat temu i nie dobrnęłam do końca, ale on twierdzi, że jakby się machinie wojennej dobrze przyjrzeć... to nie ma winnych. Dlatego to, co pisze autorka, wydaje mi się bardzo sensowne, chociaż sama daleka jestem od jakiegokolwiek osądzania. Pozdrawiam :)
UsuńKsiążkę mam w planach
OdpowiedzUsuńCieszy, że powstają takie książki, a jeszcze bardziej, że są również wydawane i w Polsce. Wbrew powszechnym opiniom tematyka faszystowskich Niemiec nadal jest tu tematem rozstrząsanym, ale niewiele z tych dyskusji trafia na polski rynek księgarski.
OdpowiedzUsuńAno cieszy właśnie, również to, że trafiają do takich ignorantów, jak ja. Do tej pory bowiem o udziale kobiet w wojnie wiem tyle, co z "Medalionów" Nałkowskiej, niewiele więcej.
UsuńChętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka artykułów na podobny temat. Uważam, że taka książka powinna być lekturą obowiązkową w szkole średniej. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńW końcu jakaś książka, napisana przez mądrego autora!:)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mnie zaintrygowała, lubię powieści historyczne, a tak na pewno jest oryginalna.
OdpowiedzUsuńA to nie powieść, to literatura faktu :)
Usuńczytałam już kilka recenzji tej książki, ale sama nie mogę się do niej przekonać, może właśnie dlatego, że jest to literatura faktu, a nie do końca przepadam za tym gatunkiem
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
A ja od czasu do czasu lubię - zwłaszcza tak wartościowe pozycje, jak ta :)
UsuńKsiążka wstrząsająca, warto poznać historię również z tej stony. Pamiętajmy jednak, że okrucieństwo nie jest kwestią płci czy narodowości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
"Wstrząsająca" to dobre słowo. Ja łapałam się na tym, że musiałam na chwilę przerywać lekturę, żeby uświadomić sobie, jakie "praktyczne" przełożenie miały np. opisywane zmiany w prawie. I oczywiście zgadzam się, że okrucieństwo nie jest kwestią płci, jednak stereotyp, któremu ja także uległam, jest taki, że wojna to męska rzecz. Pozdrawiam!
Usuń