środa, 24 listopada 2010
O Krakowie z czułością (B.i B. Sienkiewiczowie - Onegdaj w Krakowie)
"Onegdaj w Krakowie" połknęłam w jeden wieczór, do herbatki malinowej.
Nie należę do osób zauroczonych Krakowem, nigdy jakoś specjalnie nie pociągała mnie jego aura, nigdy też nie miałam okazji się w nim zakochać. Wynika to z faktu, że po prostu rzadko w Krakowie bywam (żeby nie powiedzieć: wcale nie bywam), stąd moje skojarzenia z tym miastem są banalne: Wawel, jak Wawel to i smok, Rynek, Piwnica pod Baranami... i długo, długo nic.
Czy książka "Onegdaj w Krakowie" zmieniła te moje stereotypowe zapatrywania? Trudno powiedzieć, na pewno jednak pokazała mi Kraków taki, jakiego nie miasto sprzed trzydziestu, a nawet czterdziestu lat takim, jak go zapamiętali. I nie jest to bynajmniej obraz ociekający lukrem. Mniej tu atrakcji turystycznych, więcej zakurzonych bram i zadymionych kawiarni. Autorzy piszą o szkole i studiach, kościołach, kinie i teatrze, stołówkach i sporcie, a nawet o... pogodzie (czy wśród moich czytelników jest ktoś z Krakowa i podejmie się wyrażenia poglądu na temat wpływu krakowskiej mgły na samopoczucie?).
Książka jest wyraźnie podzielona na fragmenty pisane przez Niego i przez Nią. Co dziwne, te skreślone damską ręką wydają mi się bardziej konkretne, więcej w nich realizmu, mniej melancholii i nostalgii. A może po prostu w panu Bartłomieju odezwała się "epicka rozlewność" przodków? Tak, tak: skojarzenia z autorem "Potopu" jak najbardziej uzasadnione, to wnuk "tego Sienkiewicza".
Oj, polecam, polecam. Dla zakochanych w Krakowie - lektura obowiązkowa. A i tym niezakochanym dostarczy ona miłych chwil. A przy okazji muszę koniecznie nadmienić, że książka napisana jest przepiękną polszczyzną, co uważam za jeden z jej największych atutów.
B. Kluczykowska - Sienkiewicz, B. Sienkiewicz, Onegdaj w Krakowie, wyd. MG, Kraków 2010, s. 140.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z tą mgłą to prawda. A wspominają coś o halnym? ;)
OdpowiedzUsuńZosik - o ile pamiętam, o halnym nic nie było. A ta mgła jakoś najbardziej utkwiła mi w pamięci :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Mgła, ale i obowiązkowo halny :) Ot choćby jego ostatnie wybryki listopadowe, gdy nie wiadomo było czy to już wiosna, czy jeszcze końcówka lata.
OdpowiedzUsuńWidziałam już gdzieś tę książkę i bardzo chciałam przeczytać. Nadal chcę :)
Claudette - chyba jeszcze raz przeczytam rozdział o pogodzie i sprawdzę, czy piszą coś o halnym. A wywód o mgle pani Berenika posumowała tak: "Martwego ani słońce nie ogrzeje, ani wiatr nie wskrzesi. A teraz do roboty! To najlepsze lekarstwo na fumy i gderaninę". :)
OdpowiedzUsuńAleśmy rozkrakowili :D
OdpowiedzUsuńANIU! Kraków przed Tobą otworem stoi- czyż się już nie ofiarowałam z zaproszeniem? czyż nie chcesz ze mną po Krakowie pobłądzić??? A mgła....cóż ...moje włosy chętnie by odpowiedziały na to pytanie, gdyby umiały mówić...w sumie o halnym też by coś dorzuciły...
OdpowiedzUsuńa co do nastroju to mnie Krakowska mgła rozstraja...jak i halny też... ano!
A tak się jakieś dwie godziny temu zastanawiałam, czemu Cię tak długo nie ma, a później się zorientowałam, że to tylko trzy dni :D.
OdpowiedzUsuńCo do mgły - jest nostalgiczna. Dodaje magii (szczególnie, gdy unosi się nad Błoniami - kilkadziesiąt centymetrów normalnego powietrza, a nad tym blok mdły na trzy metry wysokości). Pozwala zasnąć na nowo, ale jednocześnie... Ja nie potrafię jej nie kochać. Jak i całego miasta.
Popieram Kaś - Kraków stoi przed Tobą otworem i Kaś Cię zaprasza! Więc musisz przyjechać i się zakochać :D.
Nie wydaje mi się wcale, żeby Kraków był bardziej czy częściej zamglony niż inne polskie miasta. Za to ten smog... to coś okropnego.
OdpowiedzUsuńA na mnie ta mgła jakoś nie działa, aczkolwiek depresyjne bywa częściej krakowskie zadymione niebo. Kiedyś byłam też do szaleństwa zakochana w Krakowie, ale teraz coraz ciężej mi się tu żyje. Tak czy siak, książka czeka i u mnie w kolejce, bo onegdaj w Krakowie zakochałam się w mężu :)AniaK
OdpowiedzUsuńW Krakowie nigdy nie byłam, ale mam nadzieje że kiedyś to się zmieni ;)
OdpowiedzUsuńSkarletko, wybacz, że ja tak nie na temat, ale mam pytanie : czy będzie dziś/jutro filmowa środa na Twoim blogu?:)
OdpowiedzUsuńKaś - że można z Tobą kochana pobłądzić... nie wątpię, ale piszę się na to :)
OdpowiedzUsuńAlinko - tylko trzy dni, a mnie samej wydawało się, że to długo :) Nadrobię przez weekend - mam nadzieję.
Sesolello - i myślisz, że ta miłość to za sprawą mgły...:)?
Hiliko - niestety, z racji licznych obowiązków, filmowe środy zawieszam do odwołania: po prostu nie udaje mi się obejrzeć trzech filmów tygodniowo. A poza tym... wolę sobie poczytać :)
Z krakowską mgłą wspomnień/doświadczeń nie mam. Nie wiem więc, czy faktycznie "coś w tym jest", czy może ta mgła jest bardziej legendarna niż rzeczywista... w każdym razie mglista rozmowa nam się wywiązała :) A swoją drogą Kraków ma w blogosferze liczną reprezentację :)
Ja należę do entuzjastów Krakowa, więc pewnie by mi się spodobało. Jeśli jest tu trochę melancholii - tym bardziej!
OdpowiedzUsuńRozumiem Skarletko i w sumie to nie dziwię Ci się - sama nie oglądam nic w ogóle, co dopiero trzy filmy tygodniowo :)
OdpowiedzUsuńKrakowem za pierwszym razem można się wręcz zachłysnąć. Te brukowane uliczki! Placyki! Bary i knajpy na każdym kroku! A potem, w miarę oswajania, robi się coraz bardziej prowincjonalnie, jednostajnie, przyjemnie-nieprzyjemnie znajomo. Warszawie nigdy nie uda się osiągnąć tej leniowo-intelektualnej atmosfery, tu raczej wszystko wrze. Sama nie wiem - dobrze to, czy źle...? ;)
OdpowiedzUsuńA o Krakowie z chęcią sobie poczytam, lubię to miasto po prostu. :)
Książka w sam raz dla mnie, Kraków zawsze mnie urzeka na nowo :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze z chęcią wracam do Krakowa. Posiada jakąś cudną magię...
OdpowiedzUsuń