Tytuł: Chuliganka
Autor: Izabela Jung
Wydawnictwo: Czarna Owca (dziękuję!)
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 286
Na Chuligankę narobiłam sobie ochoty ze względu na... tytuł. Chuliganka - to brzmi dumnie :)
A potem zaczęłam czytać i przyznaję, że kilka razy w trakcie lektury zdarzyło mi się jęknąć... bynajmniej nie z zachwytu. Historie cudzych miłości, z niewielkimi wyjątkami, na ogół są ciekawe tylko dla tych, którzy je przeżywają. Był czas, kiedy uwielbiałam wszelkiego rodzaju romansidła i komedie romantyczne - ale mi przeszło. Nadal lubię opowieści z wątkiem miłosnym w tle - z naciskiem na słowo "tło". I teraz być może wyjdę na osobę bez serca, ale na wszelkie wynurzenia w stylu, jak to on na mnie spojrzał i co ja wtedy poczułam, niestety, mam alergię. Podobnie zresztą jak na smęcenie o tym, co on mi powiedział, a co ja mu na to odpowiedziałam...
A Chuliganka jest właśnie o tym: o miłości totalnej. Izabela Jung nie pozostawiła w niej miejsca na nic innego. Ewa, matka dzieciom i żona mężowi, zakochuje się na zabój. W dwudziestoletnim chłopaku, Czeczenie, który pracuje przy remoncie u niej w domu. Co więcej: ze strony Ewy nie jest to zachwyt nad młodym ciałem, nie jest to też wyłącznie znudzenie mężem. To jest MIŁOŚĆ - nierozsądna, zachłanna i taka, w której nie może być mowy o happy endzie.
Chuliganka to zapis rozmów kochanków, opisy schadzek, dywagacje Ewy na temat Zeliema - i tak przez 286 stron. Zmęczyła mnie ta intymna narracja, bo autorka do fabuły prawie nie wprowadza "przerywników". Początkowo bardzo czekałam na akapity, w których mowa będzie o mężu Ewy, o jej dzieciach, pracy... To, że ich nie ma, mimo wszystko, uważam za minus. Bo to, co ciekawe dla Ewy... niekoniecznie jest ciekawe, w takiej ilości, dla czytelników.
Warto też przez chwilę przyjrzeć się Zeliemowi. Nigdy w życiu nie miałam do czynienia z żadnym Czeczenem... ale odnoszę wrażenie, że Izabela Jung też nie miała. Zeliem jest uosobieniem tego, co dzikie, nieokiełznane, pierwotne. A Ewa nie może się temu oprzeć i podąża za instynktem. Autorka kilka razy podkreśla jego więź z rodziną, sygnalizuje, że z racji swojego pochodzenia chłopak patrzył na rzeczy, których żaden człowiek oglądać nie powinien, ale kwestie te są jedynie zarysowane, zero pogłębienia.
Powieść Izabeli Jung bez wątpienia mierzy się z ciekawą tematyką, jednak uważam, że nie wykorzystuje w pełni jej potencjału. Bo w taki sposób, w jaki opowiedziana została historia Polki i Czeczena, równie dobrze mogłaby zostać przedstawiona historia dwóch osób tej samej narodowości.
Czytać? Nie czytać? Nie wiem :) Ja osobiście czasu poświęconego na książkę nie żałuję, z drugiej jednak strony... chciałoby się od tej książki chociaż trochę więcej.
"z drugiej jednak strony... chciałoby się więcej."
OdpowiedzUsuńWięcej czytać, czy więcej oczekiwać od książki? c;
Ogólnie świetna recenzja : )
Pozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie.
http://naszksiazkowir.blogspot.com/
Poprawiłam ostatnie zdanie, bo faktycznie było mało zrozumiałe :)
UsuńE, chyba jednak 'nie czytać' - przez cały czas kiedy czytałam Twoją recenzję odnosiłam wrażenie, że chyba jednak nie chcę jej czytać. A po tytule zapowiadało się ciekawie...
OdpowiedzUsuńCała książka zapowiadała się ciekawie. Świetny pomysł, tylko nie do końca zrealizowany tak, jakbym chciała.
UsuńAle może taki był zamysł autorki?
Może i tak ;) Zawsze jest ryzyko, że komuś dany zamysł nie spasuje, bo pewnie swoich fanów znalazł ;)
UsuńA ja lubię takie romansiki mimo tego z mojego życia :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka recenzji i Twoja póki co jest chyba najbardziej pozytywna.. Ja po książkę nie mam zamiaru sięgać, obawiam się że byłaby to zwykła strata czasu :)
OdpowiedzUsuńKilka pierwszych recenzji, które widziałam, były całkiem dobre :)
UsuńMi się nie podobała, trochę straciłam na nią czas....
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie :)
Chętnie zajrzę :)
UsuńZastanawiałam się kiedyś nad nią długo, stanęło na tym, że wzięłam "szczęściarę"' teraz czuję,że lepiej zrobiłam, bo to o czym piszesz kompletnie nie dla mnie, do tego wątek przypomina mi ten z Pieśni o poranku. Owszem tamta książka mi się podobała, ale chyba nie wyobrażam sobie by ktoś mógł go lepiej ująć niż pani Simmons
OdpowiedzUsuńA ja przez Simmons nie przebrnęłam...
UsuńKilka razy udało mi się usłyszeć fragmenty tej książki czytane przez samą autorkę (w radiu) i niezbyt mnie zainteresowała. Dlatego strasznie się zdziwiłam widząc ją na twoim blogu :) Na ogół widuję tu bardziej "ambitne" lektury, a "Chuliganka" niestety nie jest najwyższych lotów. Choć słuchając treści wypowiadanej głosem pani Jung nie miałam wrażenia, iż jest to miłość totalna, bardziej stawiałam na przelotny romans. No cóż, czasami nawet autor chyba nie wie, co miał na myśli.. :)
OdpowiedzUsuń:))) Chyba nie tylko Ty miałaś problem, żeby uwierzyć, że to była miłość - ja w trakcie lektury nie miałam co do tego wątpliwości, przez zauroczenie dorosła kobieta chyba aż tak by nie zgłupiała :)
UsuńLubię romanse, a najlepiej takie, gdzie mają wątek kryminalny, jednak ten do mnie nie za bardzo przemawia. Obawiam się, że byłaby to strata czasu. Ponadto nie lubię, kiedy główna bohaterka jest dosyć głupiutka. :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie:)
Czyli jednak nie wiadomo czy czytać, czy nie :)
OdpowiedzUsuńKiedy książka pojawiała się na polskim rynku, wielu ludzi pisało pozytywne recenzje. Z biegiem czasu wielu zaczęło pisać też negatywne. Sumując wszystko sprowadza się do tej Twojej - trzeba samemu podjąć decyzję :)
Miałam okazję kupić tę książkę w okazyjnej cenie i teraz żałuję. Ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńciekawa recenzja, od jakiegoś czasu poluję na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPo tytule spodziewałabym się czegoś całkowicie innego :) Dobra recenzja, ale chyba nie sięgnę po tą książkę. Czuję, że wątek miłosny by mnie przerósł.
OdpowiedzUsuńwww.licencja-na-czytanie.blogspot.com
Książka ogromnie mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńSzmira jakich mało...
OdpowiedzUsuń