Nie wiem, czy mogę się nazwać miłośniczką twórczości Carlosa Ruiza Zafona, skoro dotychczas przeczytałam tylko dwie jego książki, a w dodatku nie były to najbardziej znane powieści - "Cień wiatru" ciągle przede mną. Uwielbiam natomiast jego książki pisane dla nieco młodszego czytelnika, a "Światła września" tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziły.
Podobnie jak w "Księciu mgły" akcja "Świateł września" rozgrywa się nad morzem i podobnie jak w "Pałacu Północy" wszystko kończy się wielkim pożarem. Głównymi bohaterami powieści są Irene i Ismael. Dziewczyna przybywa wraz z matką i bratem do tajemniczej, budzącej grozę posiadłości równie tajemniczego Lazarusa Janna, genialnego twórcy zabawek. Dom, w którym matka dzieci rozpoczyna pracę, zastawiony jest robotami, których ukryty mechanizm wprawia je w ruch w najmniej spodziewanym momencie. Przez jakiś czas nic się nie dzieje, rodzinie udaje się zaaklimatyzować w nowym miejscu. I być może żyliby sobie spokojnie, gdyby nie pewne okno, otwarte w burzą noc... Hannah, kucharka i pokojówka w domu Lazarusa, wstaje, aby je zamknąć. Kiedy już wchodzi do pokoju, zauważa tajemniczy flakonik przypominający czarny diament. Otwiera go i, niechcący, uwalnia całą lawinę budzących grozę wydarzeń.
Nie potrafię powiedzieć, którą z dotychczas przeczytanych powieści Zafona uważam za najlepszą. "Światła września" bez wątpienia utrzymane są w klimacie dwóch poprzednich, co uważam za ogromny plus, gdyż klimat ten po prostu uwielbiam. Kolejny raz dałam się porwać wartko płynącej opowieści, czytałam z wypiekami na twarzy i podziwiałam ogromną, nieograniczoną wyobraźnię autora. Zafon opowiada zupełnie fantastyczne historie w taki sposób, że, przynajmniej ja, święcie wierzę, że to wszystko prawda.
W "Światłach września" ogromnie urzekł i zachwycił mnie pomysł, aby wypełnić scenerię mechanicznymi zabawkami. Kiedy bohaterowie przemierzali ciemne korytarze, co chwila natykając się np. na figurę tarocistki, która wyciąga do nich kartkę z wizerunkiem Szatana... naprawdę czułam ich strach. I to jest kolejny ogromny atut: umiejętność tworzenia takiej atmosfery, że czytelnikowi po plecach przebiega zimny dreszcz.
Dla mnie "Światła września" to kolejna genialna powieść tego autora, którą polecam naprawdę każdemu. A sama, bardzo nieśmiało, planuję jednak zabrać się za "Cień wiatru" :)
C.R. Zafon, Światła września, MUZA, 2011, s. 254.