Strony

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Pochwała niczym nieograniczonej wyobraźni (Światła września - Carlos Ruiz Zafon)

Nie wiem, czy mogę się nazwać miłośniczką twórczości Carlosa Ruiza Zafona, skoro dotychczas przeczytałam tylko dwie jego książki, a w dodatku nie były to najbardziej znane powieści - "Cień wiatru" ciągle przede mną. Uwielbiam natomiast jego książki pisane dla nieco młodszego czytelnika, a "Światła września" tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziły.

Podobnie jak w "Księciu mgły" akcja "Świateł września" rozgrywa się nad morzem i podobnie jak w "Pałacu Północy" wszystko kończy się wielkim pożarem. Głównymi bohaterami powieści są Irene i Ismael. Dziewczyna przybywa wraz z matką i bratem do tajemniczej, budzącej grozę posiadłości równie tajemniczego Lazarusa Janna, genialnego twórcy zabawek. Dom, w którym matka dzieci rozpoczyna pracę, zastawiony jest robotami, których ukryty mechanizm wprawia je w ruch w najmniej spodziewanym momencie. Przez jakiś czas nic się nie dzieje, rodzinie udaje się zaaklimatyzować w nowym miejscu. I być może żyliby sobie spokojnie, gdyby nie pewne okno, otwarte w burzą noc... Hannah, kucharka i pokojówka w domu Lazarusa, wstaje, aby je zamknąć. Kiedy już wchodzi do pokoju, zauważa tajemniczy flakonik przypominający czarny diament. Otwiera go i, niechcący, uwalnia całą lawinę budzących grozę wydarzeń.

Nie potrafię powiedzieć, którą z dotychczas przeczytanych powieści Zafona uważam za najlepszą. "Światła września" bez wątpienia utrzymane są w klimacie dwóch poprzednich, co uważam za ogromny plus, gdyż klimat ten po prostu uwielbiam. Kolejny raz dałam się porwać wartko płynącej opowieści, czytałam z wypiekami na twarzy i podziwiałam ogromną, nieograniczoną wyobraźnię autora. Zafon opowiada zupełnie fantastyczne historie w taki sposób, że, przynajmniej ja, święcie wierzę, że to wszystko prawda. 

W "Światłach września" ogromnie urzekł i zachwycił mnie pomysł, aby wypełnić scenerię mechanicznymi zabawkami. Kiedy bohaterowie przemierzali ciemne korytarze, co chwila natykając się np. na figurę tarocistki, która wyciąga do nich kartkę z wizerunkiem Szatana... naprawdę czułam ich strach. I to jest kolejny ogromny atut: umiejętność tworzenia takiej atmosfery, że czytelnikowi po plecach przebiega zimny dreszcz.

Dla mnie "Światła września" to kolejna genialna powieść tego autora, którą polecam naprawdę każdemu. A sama, bardzo nieśmiało, planuję jednak zabrać się za "Cień wiatru" :) 

C.R. Zafon, Światła września, MUZA, 2011, s. 254.

24 komentarze:

  1. Mam książkę na liście "Koniecznie przeczytać " :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie "Cień wiatru" czytam, a "Światła września" już czekają na półce... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skończyłam ją czytać dosłownie kilka dni temu :) Dla mnie to kolejna rewelacyjna powieść, od której nie mogłam się oderwać. Nie wiem, czy czytałaś jeszcze Marinę, ale tam też znajdzie się kilka podobieństw ze Światłami września. Wiele osób narzeka na tę monotematyczność i korzystanie z tych samych motywów, ale przyznam szczerze, że mało mnie to obchodzi, bo po prostu uwielbiam jego książki. Zafon potrafi stworzyć doprawdy magiczny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ja Zafona czytałam tylko "Księcia mgły", "Pałac Północy" i teraz "Światła września". Mnie ta monotematyczność na razie też absolutnie nie razi, co więcej: czytałam te książki w sporych odstępach czasu i jakoś specjalnie jej nie dostrzegam. A klimat u Zafona jest rewelacyjny, czapki z głów :)

      Usuń
  4. Mi się "Światła września" podobały ogromnie, bardziej od "Cienia wiatru". Śmiałam się, że ta mała książeczka jest miejscami bardziej przerażająca niż film, który oglądałam w tamtym momencie. "Światła..." jest lekturą magiczną i chętnie kiedyś do niej wrócę. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też na pewno przeczytam cały cykl jeszcze raz - na razie czekam, aż chociaż trochę zapomnę fabułę :)

      Usuń
  5. A ja się zbieram i zbieram, i zebrać nie mogę, żeby przeczytać te tajemnicze "Światła września". A wystarczy pójść do biblioteki i ściągnąć z półki ;) I te mechaniczne zabawki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę świetny jest ten wątek z zabawkami poustawianymi w całym domu. Niby nic wielkiego, ale tworzy niesamowity klimat :)

      Usuń
  6. Czeka na półce, pożyczona od siostry :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Zafona, choć na mojej półce już od roku czeka "Cień wiatru". Bardzo zachęcasz pisząc o niesamowitym klimacie i niczym nieograniczonej wyobraźni, bo to mnie bardzo przyciąga i bardzo to sobie w książkach cenię. Dzięki!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hmm... wszędzie same zachwyty, a mnie ten autor jakoś tak średnio podszedł ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja podobnie jak poprzedniczka, póki co nie rozumiem zachwytów - rok temu pod choinkę dostałam Cień wiatru i utknęłam w połowie nie mogąc się zdobyć na dalsze czytanie. Jestem ciekawa twoich wrażeń z Cienia, czy będziesz podzielała dotychczasowy zachwyt czy też nie. Jeżeli nie, to będzie to chyba oznaczało, że rozpoczęłam przygodę z autorem od złej pozycji. Chyba poczekam aż przełamiesz nieśmiałość ; ).

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja jakoś nie czuję potrzeby czytania Zafona, mimo wszystko. Za duzo tego wszystkiego dobrego do czytania, trzeba dokonywać jakiejś selekcji. Akurat Zafona ucięłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cień wiatru - rewelacja. Potem czytałam Marinę, a raczej męczyłam, więc mam opory, by sięgnąć po kolejną jego książkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam na razie pierwszą część z opowieści Zafona, ale do Świateł na pewno dojdę. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tego pana to mam w planach, zresztą już dwie jego książki czekają na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się z Tobą całkowicie, też czułam ten lęk. To lubię u Zafona, emocje niesamowite ogarniają czytelnika, ksiązka wciąga niemalże dosłownie. Czytając jego ksiażki czuję się jak Harry Potter wciągnięty do dziennika Riddle`a

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę się w końcu zapoznać z tym autorem. Ciekawa recenzja ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Do tej książki najbardziej przyciąga mnie właśnie ta "zabawkowa", pseudobajkowa atmosfera, o ktorej piszesz :) Na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja czytałam tylko "Cień wiatru" właśnie już dosyć dawno temu i jak sobie teraz o tym myślę, to już nie bardzo pamiętam o czym to było... chyba więc nie zrobiła na mnie ta książka wielkiego wrażenia. Z chęcią jednak sięgnę przy okazje po "Światła września":)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam, jestem tu nowy, ale widzę blog o interesującej mnie tematyce, więc raczej zostanę ;)

    Przygodę z Zafonem, za namową dziewczyny, zacząłem od "Cienia wiatru", łyknąłem to w parę dni i czym prędzej poleciałem po "Grę anioła".
    Nie są to książki typowo męskie, przynajmniej tak mi się wydaje, ale mi się bardzo podobały i z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. A co do przygody, póki co ją skończyłem, lista książek do przeczytania się trochę wydłużyła i Zafon jest raczej daleko od początku. Niemniej, pewnie prędzej czy później do niego wrócę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam problem z Zafonem. Zakochałam się w "Cieniu wiatru", zupełnie podobała mi się "Gra anioła", "Marina" była do przełknięcia, ale już "Książę mgły" i "Pałac północy"... Ciekawie jest obserwować postępy i rozwój jaki nastoąpił w stylu tego autora i absolutnie rewelacyjne jest jak kożysta z klisz i schematów (no bo, sorry, pociągi i statki widmo!), ale nie wiem czy skuszę się na tę jego powieść, bo jakoś jego twórczość z pod znaku tej dla "młodzieży" do mnie nie przemówiła. Chyba lubię gdy mamy doczynienia ze zmyślną intrygą uknutą przez zwykłego człowieka, duchami i nadprzyrodzonymi mocami można zbyt wiele usprawiedliwić...
    Chociaz nigdy nic nie wiadomo! :)

    OdpowiedzUsuń