Tekst otwierający tom "Księżyc nad Taorminą" zaczyna się tak:
"Tobie zawsze zdarzają się jakieś dziwne i zabawne rzeczy", mówią znajomi z mieszaniną niedowierzania i zazdrości.
Dziwne i zabawne rzeczy zdarzają się wszystkim. Ja może tylko częściej je zapamiętuję, opowiadam, opisuję. Przechowuję w swojej prywatnej galerii osobliwości. I zawsze staram się wciągnąć z nich wnioski - myślę, że zdarzają się po to, żeby mnie czegoś nauczyć.
I o tym właśnie jest "Księżyc nad Taorminą": o rzeczach dziwnych i zabawnych, które mogą zdarzyć się każdemu. Cała sztuka polega na tym, aby umieć je dostrzec. A jeśli dodatkowo posiada się talent pisarski, tym lepiej. Wtedy bowiem można te rzeczy zapisać i wydać oraz tym samym pokazać czytelnikom, że nasza rzeczywistość składa się właśnie z takich małych cudów: z lampki wina wypitej w miłym towarzystwie, przypadkowej rozmowy, kiedy obcy człowiek zaczyna nam opowiadać swoją historię i w tym momencie przestaje być obcy, z radości, jaką dają daje zakupy na targu staroci.
Roma Ligocka kolejny raz opisuje fragmenty swoich podróży, dzieli się spostrzeżeniami na temat współczesnego świata, kultury, zmian obyczajowych. Pokazuje, co ją cieszy, a co rozczarowuje. Snuje przemyślenia i refleksje, opowiada o dawnych i obecnych znajomych - a wszystko to w 28 felietonach. Wszystkie, z wyjątkiem trzech, wcześniej były publikowane w "Pani".
Od jakiegoś czasu interesuję się filozofią uważności, którą w skrócie można opisać, jako bycie tu i teraz, koncentrowanie się na czynności, którą właśnie się wykonuje, skupienie się na teraźniejszości, a nie na tym co było lub co będzie. Dla mnie teksty z "Księżyca nad Taorminą" są właśnie takim literackim wcieleniem owej filozofii. Roma Ligocka ma bowiem niezwykły dar opowiadania o rzeczach zwykłych, codziennych tak, że urastają one do rangi święta, stają się godne zapamiętania. Szczerze przyznaję, że chciałabym tak umieć: dostrzegać więcej i umieć to potem opisać.
Tom "Księżyc nad Taorminą" ogromnie mnie ucieszył i przeczytałam go dwa razy: pierwszy raz jeszcze przed świętami, w szalonym tempie, gdyż na każdą nową książkę autorki wyczekuję z wytęsknieniem. Na drugą lekturę poświęciłam już nieco więcej czasu po to, żeby móc cieszyć się każdym słowem, podkreślić sobie ładniejsze fragmenty, to i owo przemyśleć. I właśnie do takiej spokojnej, nastawionej lektury zachęcam - te teksty wspaniale się do tego nadają.
R. Ligocka, Księżyc nad Taorminą, Wydawnictwo Literackie, 2011, s.
Książkę postaram się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńHah właśnie też dziś o niej napisałam :D
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - polecam :)
OdpowiedzUsuńIzuś - a zaraz sobie zajrzę :)
Ciekawa propozycja, chętnie do niej kiedyś zajrzę :)
OdpowiedzUsuńKarolka - :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Ligocką, nie pamiętam już jak to się zaczęło, ale jak tylko widziałam w bibliotece jakiś tomik, to łaps! Muszę sobie w końcu sprawić jakieś na własność, bo świetnie się nadają, aby do nich wracać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Myślę, że to ciekawa pozycja. Postaram się przeczytać:)
OdpowiedzUsuńSięgnę z ciekawości. Nie czytałam jej felietonów w Pani, ale może warto się zapoznać :)
OdpowiedzUsuńJak ktoś czyta jedną książkę więcej niż jeden raz, to znaczy że musi być dobra :)
OdpowiedzUsuńNo, Krzysztofie, coś w tym jest...
OdpowiedzUsuń