Drodzy Czytelnicy, dziś będzie inaczej. Jestem tyle co po lekturze niesamowitej książki Daniela Radziejewskiego "Metodyk", po którą sięgnęłam po pierwsze dlatego, iż bardzo zachwalała ją
Tucha, po drugie zaś: ta sama Tucha okazała się tak miła, że podzieliła się swoim egzemplarzem. Jako iż autor prowadzi bloga i łatwo odszukałam jego adres mailowy, postanowiłam, zamiast pisać kolejną entuzjastyczną recenzję, oddać głos autorowi. A że autor się zgodził, to teraz pozostaje mi tylko przytoczyć jego odpowiedzi.
Od siebie napiszę tylko, że "Metodyk" jest powieścią znakomitą i zaskakującą. Ostatnio takie zdziwienie przeżyłam kilka lat temu, oglądając "Szósty zmysł". Tutaj dałam się autorowi wodzić za nos do ostatniej strony, a na koniec zrobiłam wielkie oczy. Dodam, że jest to debiut autora.
"metodyk" opowiada o młodym nauczycielu, który w przeciwieństwie do mnie, wierzy w metodykę. Rozpoczyna pracę w gimnazjum i studia doktoranckie, na czym cierpi jego małżeństwo. Maksymilian jednak bardziej pochłonięty jest nauką, która staje się jego życiowym powołaniem, niż sprawami rodzinnymi. To, w co najbardziej wierzy, staje się przyczyną tragedii: nie tylko jego, lecz także bliskich mu osób.
Na moje pytania autor odpowiedział tak:
Przede wszystkim: sama kończyłam specjalizację pedagogiczną, gdzie metodyka jest czołowym przedmiotem...wierzy Pan w jej skuteczność?
Będąc na studiach, metodyka również była moim czołowym przedmiotem i nigdy nie wierzyłem w jej skuteczność. Każdy z nas był kiedyś uczniem i wie jak nieraz wyglądają prawdziwe lekcje. Trudno chwalić książki metodyczne, większość z których zostały napisane w latach 70-tych lub 80-tych, kiedy lekcje musiały wyglądać nieco inaczej. Uważam, że w dzisiejszych czasach degradacja młodzieży w szkołach, wzrost przemocy i wiele innych problemów postępują zbyt szybko by nawet najbardziej aktualne wydania książek metodycznych były „na czasie.” Oczywiście, metodyka jest jak najbardziej pomocna w zaplanowaniu lekcji i po części jej prowadzeniu. Jednak dopiero praktyka nauczy nas jak przetrwać 45 minut w klasie i wyjść z niej z twarzą.
Tak więc mój studencki konflikt z metodyką stał się podstawą do napisania tej książki.
Uczył Pan kiedyś w szkole, w gimnazjum?
W gimnazjum przepracowałem ponad 5 lat i z perspektywy czasu miło wspominam ten okres.
Opisuje Pan własne "potyczki" z uczniami, czy sytuacje przedstawione na lekcji to fikcja?
Wiele sytuacji opisanych w książce miało miejsce na moich lekcjach, nawet ta z reklamami Plusa (z udziałem kabaretu Mumio). Niektóre sytuacyjki wymyśliłem lub ponaciągałem, ale tak by nie zatraciły wiarygodności. Również większość nazwisk w książce jest prawdziwa, jednak w wielu przypadkach celowo przypisałem nazwiska uczniów nauczycielom i odwrotnie. Opis gimnazjum i innych miejsc, w których toczy się akcja też są prawdziwe. Muszę jednak zaznaczyć, że w rzeczywistości szkoła, w której uczyłem jest o wiele bardziej przyzwoita, niż ta z „Metodyka.” Chyba jedyną fikcyjną rzeczą w książce to wątki główne, a główny bohater to nie ja. J
Jak narodził się w ogóle pomysł, aby tę książkę napisać? Rozumiem, że z przystankowych rozmów o metodyce... z czego jeszcze?
Tak jak napisałem wcześniej, pomysł narodził się z mojej niechęci do teorii metodyki. Mój pogląd podzielało wielu moich kolegów i koleżanek, więc nie byłem w tym osamotniony, ale już wtedy zaczynała kiełkować we mnie idea aby opisać teorię nauczania z własnego punktu widzenia. Kilka lat później narodził się „Metodyk.”
Przygotowywał się Pan w jakiś sposób do pisania? Mam tu na myśli szczególnie dialogi między uczniami:' podsłuchiwał ich Pan, notował?
W żaden sposób nie przygotowywałem się do pisania. Oczywiście, rozpisałem szczegółowy plan książki, bo bez tego ani rusz. Jednak wszystko co przelałem na papier miałem jeszcze „na świeżo” w głowie, bo powieść zaczęła powstawać dopiero kilka miesięcy po tym jak opuściłem gimnazjum i wyjechałem za granicę.
Interesuje mnie jeszcze, ile trwały prace nad książką, czy nie miał Pan problemów z jej wydaniem?
Prace na książką trwały bardzo długo (około 2 lat) z wielu powodów. Największą przeszkodą jest zawsze brak czasu, bo codzienne obowiązki (praca i dom) pochłaniają zawsze większą część dnia. Część winy muszę też zrzucić na siebie, bo zawsze miałem trudności z narzuceniem sobie pisarskiego reżimu i dyscypliny, które przyspieszyłyby proces powstania książki. Innymi słowy, nierzadko delektowałem się lenistwem, co automatycznie opóźniało ukończenie „Metodyka.” Samo wydanie poszło trochę łatwiej, bo czekałem zaledwie kilka miesięcy na odzew wydawnictw, jedno z których zainteresowało się manuskryptem. Oczywiście, po tym czasie następowały kolejne poprawki w fabule, bo wiele części, co zauważyły osoby z wydawnictwa, nie było wystarczająco spójnych i należało je doszlifować.
Jakie książki czytuje Pan dla przyjemności, jakich pisarzy ceni - mam tu na myśli zarówno literaturę polską, jak i obcą.
Tu chyba Panią zaskoczę, bo książki czytam dość regularnie zaledwie od kilku lat. Jako uczeń i student czytałem zazwyczaj to, co mi narzucono. Nie mam ulubionego pisarza, choć podobają mi się niektóre książki Stephen’a King’a, czy Dan’a Brown’a. Staram się sięgać po różne książki, czasami coś rozrywkowego z dużą dozą akcji czy dreszczyku, a czasami przeczytam coś obyczajowego, coś o życiu i jego problemach. Tym chyba jest też „Metodyk” – książką o życiu i problemach każdego z nas, a jednocześnie wielowątkowym kryminałkiem z nieoczekiwanym zakończeniem.
Ostatnio zacząłem także czytać polskich pisarzy – debiutantów – i żałuję, że tak mało poświęca się im uwagi, bo tworzą naprawdę ciekawe i wartościowe dziełka.
Ocena: 6/6
D. Radziejewski, Metodyk, wyd. Novae Res, Gdynia 2008, s. 220.