Strony

niedziela, 5 lutego 2012

On ją, ona jego (Kochałem ją - Anna Gavalda)

Kiedy przeczytałam, że "Kochałem ją" zostało przeniesione na ekran, nieco się zdziwiłam, bowiem historia, którą opowiada Anna Gavalda jest bardzo "niefilmowa" i nie bardzo potrafię ją sobie wyobrazić na ekranie.

Autorka opowiada historię starą jak świat: niewierny mąż odchodzi od żony, która zostaje z dwójką dzieci. Jednak to, że wcześniej w takiej sytuacji znalazły się miliony kobiet, zupełnie Chloe nie pociesza, wszak właśnie jej życie posypało się jak domek z kart. Kobieta, co zrozumiałe, na przemian rozpacza, wygraża, planuje, co dalej, analizuje, co było.

I nagle do akcji wkracza jej teść, który opowiada Chloe historię swojego szalonego romansu. Matylda była miłością jego życia, ucieleśnieniem marzeń, ideałem. I co? Nie zostawił dla niej żony, zachował się tak, jak zachować się powinien... tyle, że wcale nie jest mu z tym dobrze. Wie, że przepuścił życiową szansę, nie pozwolił sobie na szczęście i na dobre utknął w swoim szarym życiu. 

Książka w dużej mierze składa się z rozmów Pierre i Chloe. I wcale nie są to rozmowy łatwe, wszak Pierre spłodził tego, którego Chleo nienawidzi... i jeszcze w jakiś sposob usprawiedliwia swojego syna. Ba! Pierre po cichu zdaje się go wspierać, gdyż sam, kiedy, gdy jeszcze miał na to szanse, nie odważył się na podobny krok.

"Kochałem ją" czyta się szybko i z przyjemnością, jednak kolejny raz mam wrażenie, że po kilku miesiącach nic mi z tej lektury nie zostanie w pamięci. Dlatego też nieco na wyrost wydają mi się słowa, że Anna Gavelda jest jedną z najciekawszych pisarek francuskich. Kwestia to mocno dyskusyjna. 

A. Gavalda, Kochałem ją, Świat Książki, 2009, s.160. 


18 komentarzy:

  1. książka rzeczywiście na film się raczej nie nadaje, już prędzej na sztukę teatralną, mnie nie powaliła na kolana, ale mimo to chętnie przeczytam dla porównania inne książki tej autorki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też przeczytałam "Kochałem ją" dla porównania z "Ostatnim razem". O tak: na deskach teatru bym tę powieść jak najbardziej widziała :)

      Usuń
  2. Co jakiś czas tytuł ten "wpada mi w oko", a później znowu gdzieś umyka, może teraz uda mi się przeczytać tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko ubrać w słowa zapadające w pamięć tak, bądź co bądź, trywialną historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z poprzednią książką, "Ostatni raz", było podobnie, dlatego też dziwią mnie zachwyty nad tą autorką.

      Usuń
  4. Heh Aniu, ciekawe jest to, co piszesz, bo nie dalej jak w ubiegłym tygodniu rozmawiałam z koleżanką z pracy o A. Gavalda. Jestem totalnie czysta jeśli o nią chodzi - nie czytałam nic. A koleżanka polecała z zastrzeżeniem "fajne takie, szybko czytasz, szybko zapominasz" :) Coś w tym być musi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja koleżanka ma rację, coś z tym zapominaniem jest na rzeczy :) Ja tak też trochę mam z literaturą tzw. kobiecą. Widzę okładki, wiem, że kiedyś czytałam... ale o czym to, kurde, było :)? Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Nic dodać, nic ująć. Ja zazwyczaj zapamiętuję książki, które czytam (chociaż tytuł coś mi mówi), a tym razem dopiero czytając Twoją recenzję przypomniałam sobie, że przecież to czytałam... Szkoda czasu, chyba że aktualne okoliczności przyrody absolutnie nie pozwalają na przyswojenie czegoś lepszego, to wtedy - jako uspokajacz sumienia (przeczytałam książkę!) - może być.
    momarta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, więc jednak moja teoria się sprawdza :) Czytając, wiedziałam, że wszystkie przedstawione fakty nie utkwią mi na długo w pamięci i za pół roku pewnie złapię się na tym, na czym Ty teraz.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Jakoss nie zależy mi na przeczytaniu tej ksiazki i na razie ja sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię książki tej autorki, zawsze mnie czymś zaskakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja lubię literaturę francuską i wydaje mi się, że jest wielu zdecydowanie lepszych od Gavaldy pisarzy i pisarek francuskich. Czasami mam wrażenie, że w jej książkach najciekawsza jest okładka, zaraz po niej tytuł, który wpada w ucho. A potem długo nic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihih, najpierw tytuł, potem okładki :P Zawartość jednak taka sobie :)

      Usuń
  9. Widziałam tę książkę w markecie za 14 zł, wersja kieszonkowa, nie kupiłam i po Twojej recenzji przekonałam się, że zrobiłam słusznie, choć nie będę zaprzeczać, że takie jak ja je nazywam "zapchajdziury" od czasu do czasu można przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba nie przypadnie mi do gustu ta powieść. Owszem, okładka ładna, ale to tyle...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kwestia gustu myślę - minął ponad rok odkąd przeczytałam tę mini-powieść a nadal pamiętam o czym była i to nie tylko dlatego, że widziałam film - całkiem niezły zresztą.
    Francuska literatura nie jest moim konikiem i nie znam zbyt wielu współczesnych pisarzy, ale jedno jest pewne, Gavaldę uwielbiam, za tę delikatność i prostotę historii, dzięki której potrafi dotrzeć do mnie i mojego małego życia. Plus - naprawdę nieźle się ją ekranizuje :)

    OdpowiedzUsuń