Tytuł Koniec punku w Helsinkach
Autor: Jaroslav Rudis
Wydawnictwo: Czeskie Klimaty
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 293
Koniec punku w Helsinkach - kolejna książka, która musiała odleżeć swoje na półce, gdyż po kilku stronach stwierdziłam, że niby jest niezła, ale jakoś nie mam na nią nastroju. A potem, gdy zostało 10 stron do końca, było mi szkoda, że to już i że na drugą część tej powieści raczej nie ma co liczyć.
Ole ma 40 lat i kiedyś był punkiem. Razem z kolegą założył punkową kapelę Automat, chociaż żaden z nich tak naprawdę nie potrafił grać. Ale przecież w punku nie o to chodzi. Punk to hałas i bunt, punk to idea i styl życia. Tylko... cóż z tego zostaje po latach? Fakt, czterdziestoletni Ole prowadzi bar, w którym wolno palić, gdzie serwuje sie solankę i gdzie matki z wózkami nie mają wstępu. Z drugiej jednak strony prowadzi całkiem wygodne życie, zalicza kolejne panienki, w końcu zaś chce już tylko spokoju. Tyle zostało z jego buntu.
Historia Olego przeplatana jest dziennikiem zbuntowanej punkówy, która dorasta w Czechosłowacji. Hasło "no future" może traktować dosłownie: po wywaleniu ze szkoły jej przyszłość raczej nie wygląda zbyt wesoło, dodatkowo gdzieś z tyłu głowy ma świadomość, że mieszka w strefie skażonej przez Czarnobyl, czego konsekwencje trudno jest przewidzieć.
Dziewczyna "ma wywalone" na wszystko: nie czuje żadnego związku ze swoim krajem, z rodziną tylko mieszka, a chłopak, dla którego zrobiłaby wszystko, raz ją kocha, a raz chyba kocha - tak sama pisze w swoim dzienniku.
Te dwie postaci łączy więcej, niż na początku czytelnik zdaje sobie sprawę. Dziewczyna, której dziennik poznajemy, to taki trochę Ole z lat młodości. Z drugiej strony patrząc na Olego, młodej punkówy zrobiło mi się po prostu szkoda...
Koniec punku w Helsinkach jest książką nostalgiczną, ale w żaden sposób nie przygnębia - osławiony czeski humor i tu dochodzi do głosu. Wokół knajpy Olego kręcą się różni ludzie, jednak tych z jego pokolenia jest już coraz mniej i właściwie trudno powiedzieć, co się z nimi stało. Dlatego ogromne wrażenie zrobiła na mnie scena, kiedy Ole ogląda stare filmy pornograficzne zastanawiając się, jak potoczyły się losy ludzi, którzy w nich grali. Sam Ole bowiem sprawia wrażenie postaci z dawnej epoki, która nijak nie potrafi odnaleźć się we współczesności.
Bardzo dobre podsumowanie tej powieści napisał Jarosław Czechowicz, autor bloga Krytycznym Okiem. Dlaczego takiej książki nie wydał jeszcze żaden polski autor? Takiej, gdzie o niełatwej przeszłości mówiłoby się z humorem, niemalże ciepło? Jaroslav Rudis pokazuje, że naprawdę jest to możliwe.