I kolejny raz okazało się, że warto prowadzić bloga o książkach, gdyż udało mi się nawiązać kontakt z właścicielką tej strony i księgarni - panią Kasią, w wyniku czego co jakiś czas będę mogła prezentować Wam, drogie Czytelniczki, książki pochodzące właśnie z księgarni Ukryte w Słowach.
Zapraszam zatem na pierwszy książkowo - herbaciany seans.
"Fruwająca dusza" Yoko Tawady to dla mnie książka... dziwna. A dziwność ta wynika z tego, iż jest to lektura niezwykle niejednoznaczna i oniryczna, przesycona erotyzmem, a przez to niepokojąca.
Risui, młodziutka dziewczyna, wstępuję do Szkoły Kikyo po tym, jak jej kochanek znajduje na udach dziewczyny tajemniczy znak ułożony z pieprzyków. W Szkole Risui zaczyna studiować Księgę i wstępuję na Drogę Tygrysa. Szkoła znajduje się w lesie, wśród bagien i mokradeł. Uczęszcza do niej kilkaset kobiet, a przewodzi im mistrzyni Kikyo. Tawada świetnie odmalowuje życie codzienne w niewielkiej, zamkniętej społeczności. I chociaż jej członkinie wstępują na drogę mądrości, oddają się studiowaniu i medytacji, nie brak wśród nich kłótni, zawiści, rywalizacji. Postacią niejednoznaczną jest też sama Kikyo, o której niewiele wiadomo.
Im dalej posuwała się akcja, tym więcej pytań sobie zadawałam. Czego tak naprawdę uczyły się dziewczęta? Jaki cel miała Kikyo, gromadząc je w jednym miejscu? Co jest w tej powieści prawdą, a co snem? Co jest zdarzeniem, a co tylko interpretacją głównej bohaterki? Autorka zdaje się mnożyć te pytania, nie udzielając odpowiedzi. Książka jest też gęsta od symboli i metafor, których ja, przyznaję uczciwie, nie potrafię odczytać, ale zupełnie nie przeszkadzało mi to w lekturze tej powieści.
Bo "Fruwającą duszę" czyta się fantastycznie, chociaż ta "fantastyczność" bynajmniej nie wynika z szalonej fabuły i nagłych zwrotów akcji. Napisana jest przepięknym językiem, chwilami miałam wrażenie, że czytam nie powieść, a poezję (pokreśliłam swój egzemplarz, gdyż co chwila natrafiałam na zdanie godne zapamiętania). I przede wszystkim pozwala nieco inaczej spojrzeć na Japonię. Risui nie decyduje się zostać żoną i matką, nie ulega wielopokoleniowej tradycji. Uczy się, chociaż wiedza, którą zdobywa, nie przyda się jej poza murami szkoły. Na okładce można znaleźć zdanie "Japonia ze snu". A ja dodam, że dla mnie cała fabuła książki zdaje się być zapisem marzenia sennego.
Gorąco polecam!
Y. Tawada, Fruwająca Dusza, wyd. Karakter, Kraków 2009, s. 179.
Risui, młodziutka dziewczyna, wstępuję do Szkoły Kikyo po tym, jak jej kochanek znajduje na udach dziewczyny tajemniczy znak ułożony z pieprzyków. W Szkole Risui zaczyna studiować Księgę i wstępuję na Drogę Tygrysa. Szkoła znajduje się w lesie, wśród bagien i mokradeł. Uczęszcza do niej kilkaset kobiet, a przewodzi im mistrzyni Kikyo. Tawada świetnie odmalowuje życie codzienne w niewielkiej, zamkniętej społeczności. I chociaż jej członkinie wstępują na drogę mądrości, oddają się studiowaniu i medytacji, nie brak wśród nich kłótni, zawiści, rywalizacji. Postacią niejednoznaczną jest też sama Kikyo, o której niewiele wiadomo.
Im dalej posuwała się akcja, tym więcej pytań sobie zadawałam. Czego tak naprawdę uczyły się dziewczęta? Jaki cel miała Kikyo, gromadząc je w jednym miejscu? Co jest w tej powieści prawdą, a co snem? Co jest zdarzeniem, a co tylko interpretacją głównej bohaterki? Autorka zdaje się mnożyć te pytania, nie udzielając odpowiedzi. Książka jest też gęsta od symboli i metafor, których ja, przyznaję uczciwie, nie potrafię odczytać, ale zupełnie nie przeszkadzało mi to w lekturze tej powieści.
Bo "Fruwającą duszę" czyta się fantastycznie, chociaż ta "fantastyczność" bynajmniej nie wynika z szalonej fabuły i nagłych zwrotów akcji. Napisana jest przepięknym językiem, chwilami miałam wrażenie, że czytam nie powieść, a poezję (pokreśliłam swój egzemplarz, gdyż co chwila natrafiałam na zdanie godne zapamiętania). I przede wszystkim pozwala nieco inaczej spojrzeć na Japonię. Risui nie decyduje się zostać żoną i matką, nie ulega wielopokoleniowej tradycji. Uczy się, chociaż wiedza, którą zdobywa, nie przyda się jej poza murami szkoły. Na okładce można znaleźć zdanie "Japonia ze snu". A ja dodam, że dla mnie cała fabuła książki zdaje się być zapisem marzenia sennego.
Gorąco polecam!
Y. Tawada, Fruwająca Dusza, wyd. Karakter, Kraków 2009, s. 179.
Ciekawy opis:) na razie nie mam ochoty na taką literaturę, ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego, co napisałaś, czuję jakiś dziwny pociąg do tej książki. Może to przez skojarzenia: wszystkie mangi, które zrobiły na mnie na tyle duże wrażenie, żebym nie poprzestała na oglądaniu obrazków, mają w sobie jakiś element oniryzmu. Kolejna książka o Japonii znalazła się na mojej liście.:)
OdpowiedzUsuńEEE, nie ma kawy!!
OdpowiedzUsuń;)
Okładka natychmiast skojarzyła mi się z "Nadepnęłam na węża" by Hiromi Kawakami (a od dawna chcę tę książkę przeczytać), dlatego z radosnym sercem przeczytałam recenzję. Z równie radosnym skończyłam ją czytać, bo naszły mnie nowe skojarzenia, tym razem z "Panną Nikt" Tomka Tryzny. Ja już chcę nowy rok i kupić tę książkę... :D.
OdpowiedzUsuńWidziałam gdzieś już tę okładkę - wydawnictwo Karakter ma taką serię, tak?
OdpowiedzUsuńSkorzystałam z zaproszenia do herbaciarni chociaż zdecydowanie wole kawę :)
OdpowiedzUsuńAneto - :)
OdpowiedzUsuńMoreni - ja książek o Japonii i jej mieszkańcach przeczytałam zaledwie kilka, jednak ta jest zupełnie inna do tego, co znałam wcześniej - i to jest jej ogromnym plusem. Skojarzenie z mangą? Chyba słuszne, chociaż tych też nie znam za wiele :)
Oleńko - ale herbat ci u nich pod dostatkiem :)
Alinka- pisz list do Mikołaja :)
Agnes - tak, okładki są bardzo podobne i charakterystyczne.
Tajemnico - kawę rano, wieczorem książka z herbatką :)