Strony

środa, 24 marca 2010

Coż za efektowna...szmira? (Klub Dantego - Matthew Pearl)


Czytałam tę książkę bite trzy tygodnie, namęczyłam się i napociłam nad nią i dochodzę do wniosku, że moje hasło programowe, aby czytać wszystko, jednak się nie sprawdza. Bo czasem, po kilkudziesięciu stronach warto postawić sobie pytanie: po co czytam dalej? Jeśli odpowiedź będzie brzmieć: nie wiem, wtedy należałoby lektury zaprzestać.

Nie wiem dlaczego uparłam się, że "zmorduję" Klub Dantego, skoro najpierw pomylili mi się główni bohaterowie, potem nudziły mnie ich rozmowy, jeszcze później stwierdziłam, że za mało tu "kryminału w kryminale", by prawie na samym końcu dojść do wniosku, że w sumie, to się w trakcie lektury nudzę... A nudziłam się przez bite 505 stron.

"Klub Dantego" zapowiadał się ciekawie: grupa uczonych i poetów prowadzi przekład Dantego, aby wprowadzić go na rynek amerykański. Ktoś jednak próbuje te prace przerwać i popełnia zbrodnie wzorowane na mękach, które w "Piekle" opisuje Dante. Członkowie Klubu próbują rozwikłać zagadkę, która na koniec, po rozpisaniu akacji na kilkaset stron, okazuje się jakaś taka...nijaka.

Dlaczego w tytule użyłam słowa "efektowna"? Bo Boston drugiej połowy XIX wieku opisany został drobiazgowo i naprawdę dobrze. Bo autor naprawdę musiał się do tych opisów przyłożyć. Wreszcie: bo zamysł tej powieści był naprawdę wielki. Dlaczego więc "szmira"? Bo książka jest przegadana, wiele sytuacji absolutnie niczemu nie służy, są, bo są. Wiele wątków autor porzuca w połowie i właściwie nie wiadomo, po co je wprowadzał. Wreszcie: nie jestem znawcą kryminałów. Ale wydaje mi się, że wyjaśnienie wszystkiego w jednym ostatnim rozdziale, "łopatologicznie", żeby czytelnik na pewno wszystko zrozumiał, jest pomysłem chybionym. I jeszcze: aby dojść do tego rozdziału wyjaśniającego, trzeba czytać i czytać i czytać... i to czytanie tak naprawdę niczemu nie służy - ale o tym już pisałam.

Dla mnie katastrofa.

Mam nadzieję, że lektury, które przygotowuję na weekend tematyczny będą milsze :)

M. Pearl, Klub Dantego, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2005, s. 505.

18 komentarzy:

  1. Niestety kryminały mają chyba to do siebie, że muszą wytłumaczyć na końcu wszystko, choćby czytelnik domyślił się już w połowie. Dlatego denerwują mnie kryminały i bardzo rzadko je czytam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wytrwałości :)
    Gdy książka mnie totalnie nie kręci, nie sprawia przyjemności a wręcz przeciwnie - odkładam, szkoda nerwów, a tyle cudownych książek do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, kryminały mają to do siebie, że na końcu jest obszerne wyjaśnienie ;) Książka mnie straszliwie zaciekawiła i chyba nic na to nie poradzę - po prostu po nią sięgnę i przekonam się na własnej skórze, czy jest beznadziejna ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do kryminałów, to dobry kryminał nie wyjaśnia wszystkiego na końcu, a daje złudzenie wyjaśniania po kolei - prawie w każdym rozdziale, żeby potem na końcu całkowicie zaskoczyć - ja takie kryminały uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Też tak mam - doczytuję, choćby nie wiem co. :/
    Dlatego tym radośniej gratuluję wytrwałości :) A Ty możesz mieć satysfakcję, bo Twoja argumentacja na "nie" jest przynajmniej rzeczowa: czyli - wypowiadasz się, bo sprawdziłaś na własne oczy ;) Dlatego Ci wierzę, i "Klub Dantego" będę omijać wzrokiem, chociaż fabuła rzeczywiście wydaje się intrygująca ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Paideia, ja się zgadzam z Tuchą. Nie jestem fascynatką kryminałów i nie przeczytałam ich zbyt wiele, ale jednak wolę, kiedy do rozwiązania dochodzi się stopniowo, gdzieś po drodze autor myli tropy, a na koniec wszystko się wyjaśnia. Tyle że tutaj mam wrażenie, że akcja niczego nie wyjaśnia, bohaterowie kręcą się w kółko, a na koniec kawa na ławę: rozwiązanie! Miałam takie wrażenie, że autor po prostu stwierdził, że książka jest już zbyt długa i trzeba ją jakoś zakończyć.

    Nyx - tylko nie mów potem, że nie ostrzegałam :)

    Aerien - mój upór bierze się chyba stąd, że żeby coś "zjechać", to najpierw trzeba wiedzieć za co się krytykuje. Nie napisałabym źle o książce, którą w połowie odrzuciłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. no ja mam ten sam "problem"- jakiś dziwny mus, że muszę skończyć to co zaczęłam czytać i się tak czasem morduję...
    a widzę, że czytasz to co czeka i u mnie na półce i co się miało znaleźć w stosiku kwietniowym:) porównamy opinie?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kaś, no pewnie, że porównamy :) Tylko ja zacznę czytać dopiero w niedzielę, gdyż teraz czytam książki na weekend tematyczny, który sobie wymyśliłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. spoko, spoko:) ja też dopiero jakoś nawet po niedzieli się pewnie za nią zabiorę ;) Mąż Miły będzie protesty wnosił, bo chce, żebym porównała z nim Trudi Canavan, ale co tam udobrucham go:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam tę powieść kilka lat temu i też mi się specjalnie nie podobała. A tak ją wtedy reklamowano...

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej hej, ja czytałam też już dobre parę lat temu, ale pamiętam, że mi się podobała. :> Ale ja bardzo lubię kryminały i XIX wiek, więc nic dziwnego. ;) Pamiętam, że te obrzydliwe robaki zrobiły na mnie porażająco paskudne wrażenie.

    W ogóle, lubię kryminały gdzie ktoś wykańcza ludzi według jakiegoś klucza. Od razu człowiek ciekawy co się stanie z następną ofiarą. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. A wiesz, że miałam bardzo podobnie? Tylko nie pamiętam czy w końcu doczytałam, ale wydaje mi się, że w mękach i bólach tak. Jedyne co pamiętam to opis kłębów robaków w trupie. Od razu mi się skojarzył z pewną sceną w "Pancerniku Potiomkinie" i nie mam na myśli schodów odesskich.

    OdpowiedzUsuń
  13. Skarletko, ja od dawna przestałam na siłę doczytywać książki. Szkoda mi czasu, wolę go poświęcić na inną, bardziej inspirującą lekturę. Czytałam recenzję tej powieści u Anhelli. Miała podobne odczucia do Twoich. Ja na pewno nie dam się zapisać do Klubu Dantego. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak widzę, nie jestem osamotniona. Już myślałam, że tylko ja tak kręcę nosem ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. a ja, tak jak i Ty, męczę książkę dopóki nie przeczytam, mało co porzucam. Potem mi się niedoczytane książki śnią po nocach :). Ale Klub Dantego raczej sobie odpuszczę.
    Ciekawa jestem Twojego tematycznego weekendu, co tam dla nas szykujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak sobie myślę, że ten temat czytania bądź niedoczytywania do końca doczeka się kiedyś u mnie osobnego posta.

    Virginio, w tym tygodniu książki przegrały, wstyd się przyznać, z kurczakami :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wzięłam się kiedyś za czytanie tego i po kilkudziesięciu stronach całkowicie się poddałam ;) Bo czasem chyba nie da się inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Generalnie lubie kryminaly. Ten to po prostu katastrofa. W zyciu nie czytalam nic nudniejszego. zero akcji, zero napiecia, po prostu gledzenie autora w wyniku ktorego czytelnik moze byc kolejna dantejska ofiara.

    OdpowiedzUsuń