Nie jestem znawczynią gatunku domestic noir, do jakiego z pewnością zaliczyć można Sekret matki. Przeczytałam raptem kilka książek pisanych w tej konwencji i na ogół byłam rozczarowana zakończeniem, które jest przecież samym sercem tych powieści.
Przyznaję jednak, że mocno mnie do tego typu powieści ciągnie. Są idealne w sytuacjach, kiedy kończę czytać jakąś pozycję, która wbiła mnie w fotel... i nie bardzo wiem, co dalej zrobić ze swoim czytelniczym życiem. A powieści tego typu są tak skonstruowane, by trzymać w napięciu i nie pozwalają się łatwo odłożyć. Krótko mówiąc: wspaniałe antidotum na czytelniczy zastój.
Sekret matki zaczyna się z przytupem: po powrocie z cmentarza Tessa Markham zastaje w swojej kuchni dziecko. Chłopca, którego nie zna, a który twierdzi, że do domu Tessy przyprowadził go anioł. Co więcej: szybko okazuje się, że kobieta jakiś czas temu straciła swoje dzieci i została oskarżona o próbę uprowadzenia niemowlęcia.
Świetny punkt wyjścia, prawda? Ale to dopiero początek! Historię "porywaczki dzieci" szybko podchwytuje prasa i od tej pory dziennikarze zamieniają życie kobiety w piekło, wystając pod jej domem i praktycznie uniemożliwiając normalne życie. Autorka tak kieruje fabułą, że czytelnik z jednej strony współczuje Tessie: ta jawi się jako miła, ale pogubiona kobieta, z drugiej zaś strony ma się niejasne przeczucie, że to wszystko może być maską, pod którą skrywa się coś mrocznego.
Shalini Boland napisała powieść, w którą naprawdę się wciągnęłam. Zresztą: po takim wstępie nie mogło być inaczej. Książka świetnie łączy wątki psychologiczne i obyczajowe, jest zagadka do rozwiązania i jest wątek romansowy. Akcja toczy się miarowo, coś się wyjaśnia, coś pozostaje zagadką - nudy nie ma. A zakończenie?
Zakończenie jest dobre. Owszem, wydaje się nieprawdopodobne - i nie ukrywam, miał być to mój jedyny zarzut pod adresem tej książki. Potem jednak stwierdziłam, że ta historia po prostu nie mogła skończyć się inaczej. Jeśli ktoś znajduje w swojej kuchni obce dziecko, to trudno znaleźć proste wyjaśnienie tej sytuacji. Zresztą, czy domestic noir nie na tym właśnie polega? Żeby było nieprawdopodobnie i trochę szokująco?
Shalini Boland, Sekret matki, Wydawnictwo Literackie, 2019, s. 312.
Dodasz jakieś podsumowanie, które by nie opowiadało historii ale mówiło bardziej o języku, stylu, typowych odczuciach czytelnika? :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie, opinia jest skończona :)
UsuńCzytałam już o tej książce i mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńMam ją w planach jako kolejną. Po Twojej recenzji nie mogę już się doczekać.
OdpowiedzUsuń