Strony

niedziela, 22 października 2017

Realizm magiczny w najbardziej magicznym wydaniu* (Recenzja książki Zapadła dziura Bone Gap Laury Ruby)

Rany, jak mi się to dobrze czytało!

O tym, że zacznę recenzję właśnie od tego zdania wiedziałam już mniej więcej w połowie lektury. Zapadła dziura Bone Gap jest bowiem jedną  z tych powieści, gdzie fabuła po prostu płynie, a czytelnik wraz z nią. 



Od czego zacząć opowieść o Bone Gap, małej miejscowości, która istnieje naprawdę gdzieś w stanie Illinois? Może od tego, że dzieją się tu rzeczy niezwykłe? Że mimo tego, iż wszyscy się znają, niektórzy giną bez śladu, inni zaś pojawiają się niespodziewanie, by na zawsze zmienić kogoś życie?

Albo od tego, że Bone Gap to, mimo pozornie sielskich pejzaży, miejsce niebezpieczne? Że szum kukurydzy i złocisty, lepki miód potrafią tak człowieka omotać, że coś przestawia mu się w głowie?

A może warto zacząć po prostu od stwierdzenia faktu, iż jest to książka opisująca to, co pomiędzy

Bo tak: przedstawiona historia jest bardzo prosta. W Bone Gap pojawia się Róża, dziewczyna polskiego pochodzenia, która z upodobaniem gotuje polskie potrawy i piecze miodowe ciasteczka. A potem Róża tak nagle, jak się pojawiła, znika. Znika w biały dzień, jednak nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nią stało. Więc nikt nic nie mówi, jakby dziewczyna nigdy nie istniała. I niby nic się nie stało, a jednak...

Finna O'Sullivana nikt nie traktuje poważnie. Mało kto, używa jego prawdziwego imienia, częściej nazywany jest Lunatykiem, Gapą, czy Tym, Co Z Księżyca Spadł. I, jak na złość, tylko on widział, jak jakiś mężczyzna wsiada z Różą do auta i odjeżdża nie wiadomo gdzie. Nijak jednak nie potrafi przypomnieć sobie jego twarzy. Zupełnie tak, jakby mężczyzna był jej pozbawiony. A może to z Finnem jednak coś jest nie tak? Jedno jest pewne: chłopak jako jedyny jest przekonany, że Róży trzeba szukać, że trzeba jej pomóc... Tylko jak? Gdzie? A może dziewczyna... już nie żyje?

Autorka bowiem tylko pozornie opowiedziała historię, która rozgrywa się w konkretnym miejscu i czasie. Tak naprawdę, może ona dziać się wszędzie i nigdzie jednocześnie. Bohaterowie mają imiona i nazwiska, ale czy istnieją naprawdę? I czy w ogóle cokolwiek w tej książce dzieje się naprawdę? A może wszystko dzieje się właśnie pomiędzy? I trudno stwierdzić, co należy do świata realnego, a co nie?

Wiem, że to wszystko może brzmieć nieco niezrozumiale, ale też mam pewien kłopot z pisaniem o Bone Gap. Jest to bowiem historia, w której popychających do przodu akcję wydarzeń nie ma znowu aż tak wiele. A to, co wyróżnia ją na tle innych to magiczno - oniryczno fabuła, przepiękne opisy osób i miejsc i ogromna ciekawość, towarzysząca mi od pierwszej strony, jak to wszystko się skończy i... o co w tym wszystkim chodzi.

Polecam, zdecydowanie jedna z lepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku.

* Takie zdanie znalazło się na okładce książki i nie ma w nim ani odrobiny przesady!

Laura Ruby, Zapadła dziura Bone Gap, Dom Wydawniczy Rebis, 2017, s. 351.

Za egzemplarz dziękuję Domu Wydawniczemu Rebis.

3 komentarze:

  1. Jestem chyba jedyną osobą, która męczyła się z tą książką i nie czuje do niej sympatii;) no ale są gusta i guściki;)

    Pozdrawiam
    korczireads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, też tak często mam: ktoś pisze, że książka magiczna i koniecznie trzeba przeczytać, a ja w trakcie lektury nie mogłam powstrzymać ziewania :)))

      Pozdrawiam :)

      Usuń