Nowy Rok rozpoczęłam z książką, w której dostrzegam tyle samo plusów, co minusów. Uwielbiam wszystkie pozycje wydane w Czarnej Serii - ta jednak specjalnego zachwytu we mnie nie wzbudziła. Z drugiej strony... W tej chwili czyta ją moja koleżanka i dziś rano otrzymałam smsa o treści: Co Ty chcesz od tej książki? Dobra!
Akcja powieści Dolores Redondo osadzona została w niezwykłej scenerii pirenejskich lasów - równie pięknej, co złowrogiej. Mieszkańcy doliny rzeki Baztan nadal zdają się wierzyć w czarownice, złe mocy i basajauna, mitycznego leśnego strażnika. Ich spokój burzą tajemnicze morderstwa, których ofiarami są młode dziewczyny, właściwie jeszcze dzieci. I rodzi się pytanie: zabił je człowiek czy padły ofiarą czegoś, co trudno objąć rozumem?
Zagadkę próbuje rozwikłać Amaia Salazar, dla której zadanie to wiążę się z powrotem w rodzinne strony. Nie jest to powrót łatwy, gdyż to właśnie w Elizondo rozegrały się wydarzenia, o których wolałaby nie pamiętać i które sprawiają, że budzi się w nocy z krzykiem.
Do samej postaci Amaii mam uczucia ambiwalentne. Z jednej strony bardzo mi się podoba ta jej ciemna strona, z drugiej zaś zgrzytałam zębami, kiedy autorka opisywała jej relacje z mężem (Och, jestem taka mała, bezbronna i infantylna, a ty taki duży i silny - zaopiekuj się mną!). Amaia w pracy i Amaia w domu to dwie zupełnie różne osoby - zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi w wydaniu służbowym.
Świetny jest w tej książce wątek kryminalny i samo śledztwo: dosłownie czuje się frustrację bohaterów, kiedy nic do niczego nie pasuje, a morderca zdaje się nie zostawiać żadnych śladów. Wyjaśnienie przychodzi na kilku ostatnich stronach... i niestety, ale finał rozczarowuje, a motywacje mordercy zdają się być żywcem wyjęte z policyjnego podręcznika... z domieszką komediodramatu. Nie tego oczekiwałam.
W dodatku książka jest przegadana. Są rozdziały, które czyta się z wypiekami na twarzy, w których autorka mistrzowsko dawkuje napięcia, są też jednak takie, które zwyczajnie ominęłam. Myślę, że gdyby z 406 stron zrobić, powiedzmy, 300 byłoby idealnie.
Niewidzialny strażnik to pierwszy tom trylogii kryminalnej, w której autorka nawiązuje do wierzeń i tradycji Basków. Znacie tę książkę? Czekacie na kontynuację?
Dolores Redondo, Niewidzialny strażnik, Czarna Owca, 2013, s. 406.
Pewnie, że czekam na kontynuację. Dla mnie rewelacja. Uwielbiam książki z wątkiem mitologicznym a jeszcze tak smakowicie wplecionym :D
OdpowiedzUsuńTo prawda, autorka bardzo ładnie je wykorzystała :)
UsuńSzkoda, że książka okazała się być przegadana, a finał Cię nie usatysfakcjonował. Dobre poprowadzenie akcji to nie wszystko (choć to już połowa sukcesu). Ja się poważnie zastanowię, czy sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńSięgnąć zawsze warto, tym bardziej, że moja koleżanka zachwycona, a i komentarz wyżej wskazuje na to, że powieść może się podobać :)
UsuńWydaje mi się, że ta książka jest bardzo nierówna. Ale nie zniechęca mnie to do niej.
OdpowiedzUsuńJest nierówna, na szczęście jednak wątek kryminalny całkiem, całkiem... :)
UsuńNie czytałam i chyba nie sięgnę. Z tej serii słyszałam o ciekawszych tytułach, chociażby na Twoim blogu ;)
OdpowiedzUsuńChętnie ją poznam :)
OdpowiedzUsuńPirenejskie lasy kojarzą mi się z Bielszym odcieniem śmierci i już samo to mnie zachęca do lektury...
OdpowiedzUsuńGorąco polecam! Powieść ze świetnym klimatem, jedyne, co mnie zraziło to fragment opisujący "miłość" gejowską i wiara kontrastująca z kartami tarota. Zakończenie trochę gorsze niż całość, ale mimo wszystko wyczekuję kolejnych części trylogii Baztan.
OdpowiedzUsuń