Po książkę "Zakupy na obcasach" sięgnęłam z dwóch bardzo konkretnych powodów. Pierwszy jest taki, że dopiero trzy lata po studiach mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że minęło mi obrzydzenie do opracowań i książek popularnonaukowych. Po drugie zaś powzięłam ambitne postanowienie, że chciałabym jednak umrzeć trochę mądrzejszą niż jestem w tej chwili. Z tej to przyczyny wybrałam się na studia podyplomowe, lecz rozpoczęłam także domową edukację, na własną rękę. I nawet nieźle mi to wychodzi, odpukać, póki co. Właściwie to jest jeszcze trzeci powód, dla którego sięgnęłam akurat po "Zakupy na obcasach", dużo bardziej złożony, który ma na imię "kolczyki". Mam w domu jakieś dwa miliony par, niektóre nawet czasem założę, zupełnie nie przeszkadza mi to jednak w tym, by kupować i robić sobie nowe. To już nawet nie chodzi o to, że lubię je nosić. Ja po prostu lubię je mieć. Dlaczego? Tego właśnie chciałam się dowiedzieć z tej książki.
Książka "Zakupy na obcasach" sytuuję się gdzieś na pograniczy psychologii i marketingu. Na samym początku autorki wyjaśniają, dlaczego w ogóle ją napisały. Otóż spotkały się kiedyś z bardzo głupią opinią. Jakiś pan w garniturze z agencji reklamowej stwierdził, że aby sprzedać coś kobiecie, nie trzeba wcale jakiś specjalnych zabiegów. Wystarczy, jeśli... reklama będzie ociekać różem. Tak! Robimy wszystko tak, jak w przypadku reklam produktów dla panów, tylko dajemy, powiedzmy, różowe tło albo różowe opakowanie. Ach, żeby to było takie proste!
Znaczną część książki autorki poświęcają zagadnieniu różnic między kobietą a mężczyzną. A jako konsumentów (i nie tylko zresztą), różni ich prawie wszystko. Kobieta, wybierając dany produkt, kieruje się zupełnie innymi wartościami i pobudkami niż mężczyzna. Aby przywiązała się do jakiejś marki nie wystarczy, aby produkt był po prostu najlepszy. Nie wystarczy postraszyć ją cellulitem i bakteriami z zlewie - tu trzeba czegoś więcej.
Książka "Zakupy na obcasach" pokazuje, jakich kodów, opartych na wartościach wyznawanych przez kobiety, należy używać, by przekonać je do danego produktu. Bez wątpienia jest więc to wiedza przydatna osobom, które zawodowo zajmują się sprzedażą, reklamą czy marketingiem, lecz wiele mówi kobietom o nich samych. Książka uświadamia bowiem, jakie taktyki stosują spece z wielkich korporacji, by sprzedać nam akurat ten konkretny szampon, masło czy jogurt. Zresztą, dobitnie pokazane zostaje coś, o czym wiedziałam od dawna, ale co dotarło do mnie jeszcze wyraźniej. Kupując dany produkt wcale nie kupujemy go po prostu dlatego, że nam się podoba albo jest nam potrzebny. Kupujemy go, by stać się kimś innym, by stać się częścią utopii, do której dążymy.
Takie myślenie rzuciło nieco światła na mój kolczykowy zakupoholizm. Frida Kahlo, którą podziwiam, zawsze miała w uszach jakieś błyskotki. Baglady, która jest moją ulubiona szafiarką, nie pokazuje się bez kolczyków. I o ile dobrze pamiętam, uwielbiana w dzieciństwie Alexis z "Dynastii" też zawsze miała kolczyki - może to wtedy wbiłam sobie do głowy, że kolczyki muszą być :)?
Dodatkowym plusem książki jest bardzo przejrzysty tok wywodu, liczne przykłady, a także to, że niemalże każda postawiona teza ma swoje uzasadnienie naukowe. Polecam, szczególnie przed świętami, kiedy to ochoczo łapiemy za portfele :)
J. Cunningham, P. Roberts, Zakupy na obcasach, PWN, 2012, s. 320.
Takie myślenie rzuciło nieco światła na mój kolczykowy zakupoholizm. Frida Kahlo, którą podziwiam, zawsze miała w uszach jakieś błyskotki. Baglady, która jest moją ulubiona szafiarką, nie pokazuje się bez kolczyków. I o ile dobrze pamiętam, uwielbiana w dzieciństwie Alexis z "Dynastii" też zawsze miała kolczyki - może to wtedy wbiłam sobie do głowy, że kolczyki muszą być :)?
Dodatkowym plusem książki jest bardzo przejrzysty tok wywodu, liczne przykłady, a także to, że niemalże każda postawiona teza ma swoje uzasadnienie naukowe. Polecam, szczególnie przed świętami, kiedy to ochoczo łapiemy za portfele :)
J. Cunningham, P. Roberts, Zakupy na obcasach, PWN, 2012, s. 320.
Ciekawa pozycja :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie Twoja wypowiedź.
OdpowiedzUsuńZ ciekawością przeczytałam twoją recenzję, bo sama chciałabym się dowiedzieć, dlaczego mam taką manię kupowania - różnych rzeczy, w zależności od "fazy". Nie wiem, czy chodzi bardziej o kupowanie, czy o posiadanie. Poczytamy, zobaczymy, czy dowiem się czegoś nowego ;)
OdpowiedzUsuńO tak, kupowanie zgodnie z fazami księżyca też przerabiałam :D I nigdy nie wiadomo, czy padnie na buty, czy może sukienkę :D
Usuńja też chętnie bym się dowiedziała czym tak naprawdę kierujemy się podczas zakupów, może czasem sensowniej wydawałabym swoje pieniądze :)
OdpowiedzUsuńTeż kupuję kolczyki, lakiery do paznokci i ksiażki i chyba sięgnę po tą książke, może ten nałóg chociaż zwalczę...
OdpowiedzUsuńKasiek, ja takich słabości mam całkiem sporo. Kolczyki, książki, lakiery może nie, ale cienie do powiek owszem, a teraz widzę, że przełamuję tę tendencję zamieniając cienie na szminki :) No i rozpinane sweterki, których mam mnóstwo, we wszystkich możliwych kolorach :)
Usuńja też mam z milion kolczyków, a teraz przerzuciłam się na wisiory i kolczyki leżą. Chyba je zacznę wyprzedawać na Allegro a pieniądze przeznaczę na tę książkę hehe:)
OdpowiedzUsuńTylko przypadkiem nie podaj mi strony aukcji na Allegro, bo moja kolekcja znowu się wzbogaci :D
UsuńKolczyki to też moja przypadłość,książka mnie zaciekawiła,chętnie ją przeczytam. Dzięki!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) Heh, "kolczykoholizm" jest dość popularną jednostką chorobową :)
UsuńOj, chętnie bym przeczytała :D Teraz cierpię na manię ciuchową i kosmetykową... Tylko bym kupowała i kupowała, help! :D
OdpowiedzUsuńHmmm.... moją jedyną zakupową manią jest z pewnością zakup książek. Jednakże bardzo często nie mam na to w ogóle środków, zatem na zakupy tego typu chodzę bardzo rzadko. Innych zakupów zwyczajnie nie cierpię. Nie mam mani kupowania ubrań, kosmetyków, biżuterii itp itd :)
OdpowiedzUsuńNa mnie akurat kolor różowy nie działa. Jednakże coś jest w tych wszystkich trikach i sztuczkach, bo bardzo często ulegam wszelakim promocjom i reklamom.
OdpowiedzUsuńPromocje to jest w ogóle temat rzeka :) Na mnie działają wszelkie hasła w stylu "tylko teraz", "ostatnie dni", "ostatnie sztuki". Uruchamia mi się instynkt łowcy:trzeba polować na okazje od razu, bo później zabraknie. I jakże jestem zła, kiedy promocja trwa sobie jeszcze kolejny miesiąc :) A róż nie działa na mnie również, dlatego też napisałam, że uważam to za głupie :)
UsuńKiedyś miałam taki temat na zajęciach, ścieżki jakimi podąży kobieta a mężczyzna w sklepie (markecie), że muzyka podczas świat przedłuży czas zakupów itd. I mimo tego wszystkiego i tak nie mogę przejść obok księgarni :D
OdpowiedzUsuńBo księgarnia to w ogóle osobna kategoria :)
UsuńPrzybijam piątkę kolczykiem jednym z setki.Jak dobrze, że nie jestem sama :)
OdpowiedzUsuńKolczykomania kwitnie! :)
UsuńJa lubię róż, ale gdy jakaś reklama nim ocieka... właśnie przyszedł mi do głowy Vanish - jest różowy, ale w życiu go nie kupiłam xD.
OdpowiedzUsuńTeż mam zakupowe fazy. Albo kupuję lakiery do paznokci, albo wszystko w kolorze różu, albo książki wyłącznie o Marilyn Monroe... Wszystko u mnie idzie seriami. Ciężko mi się z tego wyłamać, bo gdy chcę kupić coś poza serią, to myślę: a po co mi to? Przecież to nie jest RÓŻOWE xD.
Hehe, mam takie zdjęcie, gdzie jest ubrana od góry do dołu na różowo :D No okej, rajstopki miała białe bodajże i buty inne (ale różowe stałe sobie spokojnie w szafie:D ) Właśnie ta fota uświadomiła mi, że przechodziłam fazę różu i nawet tego nie zauważyłam :D
UsuńPrzeczytałabym, żeby porównać swoje reakcje do opisywanych marketingowych. Na pewno nie działa na mnie nic różowego, wręcz mam odruch odwrotny wtedy, więc tym bardziej mnie zaciekawiłaś tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawe. Można dowiedzieć się, jak się bronić przed takim wywieraniem wpływu. Chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńHa, tylko "wiedzieć", a nie ulec, to dwie zupełnie różne kategorie :)
UsuńCiekawią mnie te chwyty, dzięki którym sięgamy po portfel...
UsuńZ własnego doświadczenia wiem, że tak naprawdę to same sklepy i łatwa dostępność danych produktów napędza sprzedaż. Kiedy mieszkałam w Polsce i po drugiej strony ulicy miałam duże centrum handlowe, to dość często się zaopatrywałam w nowe buty, koszulki, balsamy itd. Czasami nawet nie planowałam żadnych zakupów, ale w drodze z pracy zahaczyłam o 1 czy 2 sklepy i nie mogłam wyjść z pustymi rękoma.
Od 9 miesięcy mieszkam w Indiach, centrum handlowe na obrzeżach miasta, czyli daleko i jeździć mi się tam po prostu nie chce. Dostęp utrudniony, nic mnie nie kusi i jakoś się okazuje, że można przeżyć bez 5 pasków z h&m, które owszem, śliczne, ale nigdy nie zostaną założone.
Nie widzę, że coś jest, to nie potrzebuję. Jak widzę, to ulegam iluzji, że koniecznie muszę to mieć.
Kolczyki to inna historia, tej słabości ulegam zawsze i wszędzie ;)
Przejrzałam bloga Naglady i nie dziwię Ci się, że podoba Ci się jej styl. Pozdrawiam!
Fajny tytuł książki L:D Chętnie bym ją przeczytała ciekawe czy gdzies w bibliotekach beda
OdpowiedzUsuń