"Kobieta bez twarzy" jest kryminałem dość... dziwnym. Z jednej strony bowiem jest tu wszystkiego teoretycznie za dużo: dwa trupy na wejście, jedno samobójstwo, jedno zaginięcie, a dalej jest już tylko lepiej: świnie - kanibale, ukraińska mafia, pedofilskie filmiki i, a jakże, nawiedzony dom.
To jeszcze jednak nie koniec. Powieść Anny Fryczkowskiej nie jest bowiem klasycznym kryminałem, lecz powieścią obyczajową, opisującą relacje społeczne, a także historią niepełnej rodziny Hanki Cudny, której to mąż, wspomniany już samobójca, któregoś dnia śmiało stawia krok za okno. Za okno, które znajduje się na siódmym piętrze.
Po tej tragedii Hania, wraz z córką Miśką i synem Maksem, przeprowadza się na wieś. Po spokój, świeże powietrze i ciszę. Niestety: jej córka znajduje pierwszego trupa, syn wrzeszczy po nocach, bo dręczą go koszmarne sny, zaś Hania nie dość, że ma depresję i czuje się zupełnie pogubiona w nowym życiu, to jeszcze wikła się w dziwne relacje z miejscowym masarzem (nie od masowania, tylko od wędlin), lokalnym aktywistą i policjantem. A w dodatku śledzony jest każdy jej krok: Świątkowice są tak hermetycznym miejscem, że wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą i przed spojrzeniami oraz długimi językami nie sposób się schować.
A Hania budzi zainteresowanie. Przede wszystkim jak na Świątkowice jest dość wyluzowana, wygadana i... ciekawska. Interesuje się zabójstwami Ukrainek, za co obrywa po głowie (dosłownie i w przenośni). Dopatruje się złych rzeczy w fabryce największego lokalnego pracodawcy, czego robić nie powinna. Za bardzo interesuje się osamotnionym rodzeństwem, którego rodzice zniknęli. I tak dalej. A poza tym, wiadomo, jest obca w małej społeczności.
Piszę o Hani, jednak najbardziej i tak podobała mi się druga bohaterka tej książki: Misia. Misia jest dziewczynką w tzw. głupim wieku: już nie jest dzieckiem, a jeszcze nie do końca można nazwać ją nastolatką. Misia jest zamknięta w sobie, wrażliwa, a jednocześnie ma w sobie ten rodzaj buntu, z którego niestety się wyrasta.
Czytałam "Kobietę bez twarzy" do trzeciej w nocy, chociaż musiałam wstać o piątej dwadzieścia. Do końca nie domyśliłam się, kto zabijał i jak to z tymi pedofilskimi filmami było. Jestem pełna uznania dla autorki, że wszystkie te wątki, które wymieniłam na początku, na koniec połączyła w jedną zgrabną całość. No i klimat, proszę Państwa. Duszny, lepki, mdlący...czytając, czułam to samo osaczenie, co Hanka, ba! ja we własnym łóżku czułam się niemal podglądana. Co więcej: mieszkańcy wioseczki wydawali mi się tak poczciwi, tak szczerzy i prości, że aż trudno było uwierzyć, że właściwie każdy z nich mógł być zdolny do zła.
Lato z kryminałem? Czemu nie, jeśli jest on tak dobry jak "Kobieta bez twarzy". Szczerze polecam!
Anna Fryczkowska, "Kobieta bez twarzy", Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, s. 416.
Z tego, co czytam dużo się w tym kryminale dzieje, trup jak wiadomo musi być, ale tu są od razu dwa!
OdpowiedzUsuńMam ochotę na ten kryminał:)
tak mi się wydaje ,ze trochę schematyczne i wtórne biorąc pod uwagę kryminały czy tez ksiazki obyczajowe z wątkiem kryminalnym.
OdpowiedzUsuńEvita - mnóstwo się dzieje! Naprawdę jestem pod wrażeniem, że autorka w którymś momencie się w tym wszystkim nie zaplątała :) PS A trupów finalnie jest więcej niż dwa, a co, precz z minimalizmem :P
OdpowiedzUsuńMary - nie ocenię tego, wiele razy pisałam, że specem od kryminałów nie jestem, bo dopiero od niedawna się na nie nawróciłam. A "Kobieta bez twarzy" podobała mi się ogromnie, czemu powyżej dałam wyraz :)
OdpowiedzUsuńJestem wielbicielką wszelkich sensacji i thrillerów - po twojej recenzji na pewno po nią sięgnę. Lubię książki, w których dużo się dzieje i które mają swój klimat
OdpowiedzUsuńChoć nie przepadam za kryminałami, to ten wydaje się nieźle zakręcony. Z pewnością rozejrzę się za tą książeczką:)
OdpowiedzUsuńAnno - polecam :)
OdpowiedzUsuńdr Kogoutek - ja się bardzo niedawno przekonałam do tego typu książek i chwalę to sobie :)
Oj, nie mogłaś mnie chyba bardziej zaintrygować i zachęcić. Dokładnie mój książkowy typ, jak obszył ;)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie niezwykle skutecznie i aż żałuje, że gdy miałam okazję nie zdecydowałam się na te książkę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj odebrałam tą książkę do recenzji na poczcie, nie mogę się doczekać jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuńDwa trupy na wejście to całkiem dobry początek :)
OdpowiedzUsuńTym dusznym i lepkim klimatem trochę mnie wystraszyłaś ; )
OdpowiedzUsuńNie wiem, czemu, ale jakoś nie mam ochoty jej przeczytać... ;)
OdpowiedzUsuńKiedy zaczynałam czytać twoją recenzję e oczy rzuciło mi się to, że autorka "napchała" wszystkiego naraz: "dwa trupy na wejście, jedno samobójstwo, jedno zaginięcie, a dalej jest już tylko lepiej: świnie - kanibale, ukraińska mafia, pedofilskie filmiki i, a jakże, nawiedzony dom." Jednak czytając dalej zauważyłam, że wszystko się łączy razem i to jest dla mnie ogromny plus przemawiający za lekturą. Poza tym ta Miśka - ja też mam tak na imię ^^ Chociaż nikt do mnie Miśka nie mówi tylko Michalina albo Misia ;D Wiec publikacja ląduje na mojej liście ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że od nadmiaru postaci i zdarzeń nie miesza się w głowie ;p
OdpowiedzUsuńAle zaciekawiona dzięki twojej recenzji pewno sięgnę po nią za jakiś czas.
Nie dla mnie
OdpowiedzUsuńCzytałam i muszę przyznać, że trzyma w napięciu.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. :) Informacje u mnie na blogu w dzisiejszym poście. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej, w blogowym świecie działam od niedawna, ale od dawna czytam Twoje recenzje. Był to pierwszy blog jaki zaczęłam regularnie czytać. Nominowałam Cię do One Lovely Blog Awards, szczegóły u mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam, ja również nominowałam cię do nagrody One Lovely Blog Award :)
OdpowiedzUsuńhttp://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html
pozdrawiam
Dziewczyny, wielkie dzięki, czuję się doceniona :)
OdpowiedzUsuńSmerfetko - bardzo mi miło :)
bardzo mi się tu u Ciebie podoba... będę częstym gościem. Zapraszam również do siebie na winozzycia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńprzyznam szczerze, że strasznie podoba mi się okładka :D
OdpowiedzUsuń[http://sewiasterecenzje.wordpress.com/]