Do napisania recenzji "Dobranych" zabieram się od mniej więcej... trzech tygodni? Czy może już miesiąca? Dlaczego? Powody są trzy. Po pierwsze: wszystko to już było. Znamy z literatury opisy społeczeństwa zniewolonego, bezwolnego i kontrolowanego. Ally Condie akcję swojej powieści umieszcza właśnie w takiej rzeczywistości. Ludzie nie ma prawa decydować o niczym. Dosłownie o niczym: nie tylko nie wolno im jeść tego, na co mają ochotę, lecz także wybrano dla nich zaledwie sto wierszy, które można czytać, dyktuje się im, gdzie mają pracować i gdzie spędzać czas wolny, a także kiedy mają umrzeć oraz... kogo mają kochać. A wszystko to dla ich dobra. I tutaj uczucia mam ambiwalentne: z jednej strony znam już takie opisy, nie są one oryginalne, lecz z drugiej robią wrażenie, oj robią.
Drugą przyczyną, przez którą nie mogłam zabrać się do napisania tej recenzji jest fakt, iż książka ta bez wątpienia przeznaczona jest dla młodego czytelnika. Chciałam więc napisać kolejną recenzję "na pół" z moją młodszą kuzynką, lecz...zapominałam jej "Dobranych" przekazać. Nie wiem, co i czy urzekłoby ją w powieści Ally Condie, lecz do mnie najbardziej przemawia jej... prostota. Bo oto mamy dziewczynę, której Społeczeństwo przydziela Wybranka. I wszystko byłoby dobrze, gdyby Cassia wkrótce potem nie zobaczyła jeszcze jednego potencjalnego kandydata na męża. Kandydata, który stanowi mniej udany element Społeczeństwa, kandydata, który odwzajemnia jej uczucia i pokazuje jej rzeczy, o których nigdy wcześniej nie myślała. W dziewczynie rodzi się bunt... ale z drugiej strony wyrażenie go oznacza walkę ze wszystkim, co do tej pory znała i w co wierzyła. Cassia kocha pierwszy raz, w jej myślach początkowo panuje chaos, który następnie przeradza się w jasną i klarowną wizję tego, jak chce żyć. Dodam, że wizja ta daleko wykracza poza ramy, które przewidziało dla niej społeczeństwo.
Powiem po prostu: opowiedziana historia wydała mi się piękna, podobnie jak wszystkie sceny, które rozegrały się między Cassią a jej Ukochanym Oprócz nieśmiałych pocałunków, chłopak podarował jej umiejętność pisania, opowiedział jej swoją historię, ona zaś podzieliła się z nim zakazanym wierszem. Słowa, w których moc ja głęboko wierzę, były jedynym elementem, których żaden system nie mógł im odebrać. Stały się czymś, co ich definiowało i co należało tylko do nich. I myślę, że ze względu właśnie na ten wątek, książka ta tak bardzo mi się podobała.
A jaki jest trzeci powód? Ano taki, że dopiero dzisiaj stwierdziłam, że nie jest żadnym wstydem przyznać się publicznie, że do kilku łez wzruszenia doprowadziła mnie książka, która opowiada o miłości nastolatków... I że ostatnio tak wzruszyłam się na pierwszym tomie sagi "Zmierzch" :) Gorąco polecam "Dobranych" i niecierpliwie czekam na kolejny tom cyklu!
A. Condie, Dobrani, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, s. 352.
Ja na początku miałam mieszane uczucia co do tej książki, ale potem z każdą stroną przekonywałam się do niej coraz bardziej a na samym końcu tez zdarzyło mi się uronić łzę. W każdym razie bardzo pozytywnie odbieram tę powieść..
OdpowiedzUsuńCyrysia - to tak jak ja :) Ma swój urok, zdecydowanie ma :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością przeczytam. Każda kolejna recenzja jest jeszcze bardziej zachęcająca od poprzedniej. Ta książka ma "coś" w sobie, więc muszę ją dorwać:))
OdpowiedzUsuńPozdrawaim!!
Sama już nie wiem, bo wcześniejsza recenzja, na innym blogu niezwykle mnie przekonała, a teraz mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńObecnie literatura młodzieżowa trochę mnie odstrasza, ale zachowam sobie ten tytuł w pamięci na czarną godzinę :)
Kasandro - dorwij i przeczytaj - warto :)
OdpowiedzUsuńBiedronko - czyli moją recenzję wywołałam skutek przeciwny, niż zamierzałam, gdyż chciałam zachęcić :)
Podoba mi się ta recenzja - jak miło, że nie tylko ja wzruszyłam się przy "Zmierzchu" ;)) Też mam słabość do wątków książkowo-słownych, tych, które pokazują magię i siłę oddziaływania słów, jestem więc przekonana, że w "Dobranych" spodobałoby mi się dokładnie to samo ;) Mnie zdecydowanie zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńNiedopisanie - ufff :) Ciekawa jestem, na których momentach wzruszy się moja kuzynka, ona też płakała na "Zmierzchu" :P
OdpowiedzUsuńJa na "Zmierzchu" nie płakałam. Za to druga część to zupełnie coś innego - chusteczka za chusteczką przez połowę książki. Teraz, gdy o tym myślę, to wydaje mi się to strasznie dziecinne, ale cóż.. emocje ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dużo fajnych książek polecasz, ale moje tempo czytania nie nadąża, więc "Dobrani" muszą stanąć w długą kolejkę i poczekać na swoją kolej ;)
Oludzie - moja lista jest równie gigantyczna i raczej wątpię, czy kiedyś uda mi się przeczytać wszystko, co bym chciała :)
OdpowiedzUsuńJeśli podobali Ci się 'Dobrani' na których i ja uroniłam nie jedną łezkę :) To polecam serię Susane Collins 'Igrzyska śmierci' i dalsze części...
OdpowiedzUsuńHmmm.... Chyba poszukam tę książke w bibliotece. Może być bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://sleepingbeauty0.blogspot.com/
Dodałam do obserwowanych.