Brygantka. Słowo to przed lekturą książki Marii Rosy Cutrufelli nie kojarzyło mi się z niczym, ale czuję się usprawiedliwiona. Dotyczy ono bowiem mało znanego epizodu z historii zjednoczenia Włoch, jakim były ruchy chłopskie.
Tytułowa "brygantka" od wielu lat jest pogrzebana za życie. Odbywa karę dożywocia za swoją przestępczą działalność. Dostaje jednak możliwość, aby spisać swoją historię, co niniejszym czyni i co stanowi zawartość tej książki.
Brygantka wywodzi się z arystokracji. Można więc zapytać, w jaki stała się cżłonkinią zbójeckiej bandy. Otóż poślubiono ją człowiekowi, który budził w niej odrazę i którego nie kochała. Zamiast jednak cierpliwie znosić swój los, którejś nocy wbiła mężowi szpilkę do włosów w gardło. Potem nie miała już wyjścia: uciekła do lasu, gdzie odnalazł ją brat. Razem rozpoczęli żywot banitów. Kobieta zakłada męski strój, zaczyna "po męsku" jeździć konno, odrzuca swoją kobiecość.
"Brygantka" to dziwna książka, ale też na pewno warta uwagi. Mimo tego, iż autorka przedstawia realia życia osób wyjętych spod prawa, opisuje spalone wsie i egzekucje (broń Boże jednak nie ma w tej książce epatowania okrucieństwem!), to i tak na pierwszy plan przebijają się rozmyślania i refleksje głównej bohaterki. A ta jest postacią złożoną. Z jednej strony podziwia przywódcę bandy, z drugiej zaś nie uznaje jego wyższości nad sobą. Przecież on jest tylko chłopem, a ona arystokratką! Jednocześnie mężczyzna ten bez wątpienia ją pociąga, ale nie dopuszcza, aby było między nimi coś więcej. Dziwna relacja łączy ją też z bratem, do którego zdaje się jednocześnie bardzo przywiązaną, ale który jest też dla niej obcy. Trudno też powiedzieć, do jakiego stopnia brygantka angażowała się w walkę. Nic nie wspomina o tym, żeby kogoś zabiła, a jednak wydaje się prawie niemożliwym, aby nie miała krwi na rękach. Zaznacza też, że walczyła u boku mężczyzn, ale w którymś momencie odniosłam wrażenie, że kobieta tęskni za dawnymi czasami, za życie, do którego była przyzwyczajona. Mimo tego, że wydaje się harda i odważna, ma w sobie coś miękkiego, kobiecego właśnie.
"Brygantka" ma formę spowiedzi, przez co zdaje się być bardziej autentyczna. Kiedy uwięzionej kobiecie kończą się kartki i wyczerpuje się historia, którą chciała opowiedzieć, stawia pytanie, na które nie ma odpowiedzi: "Co teraz?". Dodac należy, że jej integralną częścią jest wywiad z autorką, który stanowi świetne wprowadzenie historyczne do lektury.
Książka nieodparcie kojarzyła mi się z inną powieścią, która swojego czasu bardzo mi się podobała, chociaż opowiadają one o innych czasach i rozgrywają się na innym kontynencie. "Brygantkę" w każdym razie polecam, bo jest to ciekawa opowieść ciekawej kobiety, która do tego dzieje się w ciekawych czasach.
M.R.Cutrufelli, Brygantka, Dodo Editor, Kraków 2010, s. 128.
Tytułowa "brygantka" od wielu lat jest pogrzebana za życie. Odbywa karę dożywocia za swoją przestępczą działalność. Dostaje jednak możliwość, aby spisać swoją historię, co niniejszym czyni i co stanowi zawartość tej książki.
Brygantka wywodzi się z arystokracji. Można więc zapytać, w jaki stała się cżłonkinią zbójeckiej bandy. Otóż poślubiono ją człowiekowi, który budził w niej odrazę i którego nie kochała. Zamiast jednak cierpliwie znosić swój los, którejś nocy wbiła mężowi szpilkę do włosów w gardło. Potem nie miała już wyjścia: uciekła do lasu, gdzie odnalazł ją brat. Razem rozpoczęli żywot banitów. Kobieta zakłada męski strój, zaczyna "po męsku" jeździć konno, odrzuca swoją kobiecość.
"Brygantka" to dziwna książka, ale też na pewno warta uwagi. Mimo tego, iż autorka przedstawia realia życia osób wyjętych spod prawa, opisuje spalone wsie i egzekucje (broń Boże jednak nie ma w tej książce epatowania okrucieństwem!), to i tak na pierwszy plan przebijają się rozmyślania i refleksje głównej bohaterki. A ta jest postacią złożoną. Z jednej strony podziwia przywódcę bandy, z drugiej zaś nie uznaje jego wyższości nad sobą. Przecież on jest tylko chłopem, a ona arystokratką! Jednocześnie mężczyzna ten bez wątpienia ją pociąga, ale nie dopuszcza, aby było między nimi coś więcej. Dziwna relacja łączy ją też z bratem, do którego zdaje się jednocześnie bardzo przywiązaną, ale który jest też dla niej obcy. Trudno też powiedzieć, do jakiego stopnia brygantka angażowała się w walkę. Nic nie wspomina o tym, żeby kogoś zabiła, a jednak wydaje się prawie niemożliwym, aby nie miała krwi na rękach. Zaznacza też, że walczyła u boku mężczyzn, ale w którymś momencie odniosłam wrażenie, że kobieta tęskni za dawnymi czasami, za życie, do którego była przyzwyczajona. Mimo tego, że wydaje się harda i odważna, ma w sobie coś miękkiego, kobiecego właśnie.
"Brygantka" ma formę spowiedzi, przez co zdaje się być bardziej autentyczna. Kiedy uwięzionej kobiecie kończą się kartki i wyczerpuje się historia, którą chciała opowiedzieć, stawia pytanie, na które nie ma odpowiedzi: "Co teraz?". Dodac należy, że jej integralną częścią jest wywiad z autorką, który stanowi świetne wprowadzenie historyczne do lektury.
Książka nieodparcie kojarzyła mi się z inną powieścią, która swojego czasu bardzo mi się podobała, chociaż opowiadają one o innych czasach i rozgrywają się na innym kontynencie. "Brygantkę" w każdym razie polecam, bo jest to ciekawa opowieść ciekawej kobiety, która do tego dzieje się w ciekawych czasach.
M.R.Cutrufelli, Brygantka, Dodo Editor, Kraków 2010, s. 128.
Lubię książki-spowiedzi i książki o kobietach niebanalnych, więc na pewno przeczytam :).
OdpowiedzUsuńMaya - "Piekło obiecane", które czytam w ramach mojego prywatnego wyzwania z okazji "Dnia Kobiet" jest zdecydowanie lepsze :)
OdpowiedzUsuńLubię książki o kobietach, które biorą swoje losy w swoje ręce. Poszukam jej i przeczytam.
OdpowiedzUsuńPięknośćdnia- :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie, właśnie zastanawiałam się co to słowo może oznaczać... :) Czego to nie dowiem się z blogów :)
OdpowiedzUsuńDomi - czego to ja nie dowiem się z książek, hehe :)
OdpowiedzUsuńNo i poznałam nowy wyraz i zachęcającą do czytania lekturę.
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia:)
Nutto - ja z tej książki dowiedziałam się jeszcze, co oznacza słowo "wiktymizacja" :) Co prawda nie wiem, czy kiedykolwiek go użyję, ale cieszę się, że je znam :p
OdpowiedzUsuńNie "je", tylko "go" :)
OdpowiedzUsuńPrzepadam za książkami opartymi na faktach, które czyta się z zapartym tchem, a tak będzie w moim przypadku. Dzięki za informację o tej pozycji i wnikliwą recenzję.
OdpowiedzUsuń