Wyjdzie na to, że jestem niestała w uczuciach, gdyż jeszcze jakiś czas temu deklarowałam miłość do Iwaszkiewicza, natomiast po lekturze "Dziennika 1954" moją nową miłością jest Tyrmand.
Jeśli miałabym komuś polecić, w jakiej kolejności rozpocząć spotkanie z Tyrmandem, to sugeruję zacząć właśnie od tej książki. Są to bowiem zapiski autora "Złego" z pierwszego kwartału 1954 roku i chociaż jest to krótki czas, to pozwala wyrobić sobie opinię na temat tego, jaki Tyrmand był, jak żył, z kim się przyjaźnił, kogo kochał i kogo znał. Opisuje obiady o Literatów, wspomina o Herbercie, Kisielu, Turowiczu - i wielu innych, którzy wydają się interesującymi postaciami, a których nazwiska niewiele mi mówią, gdyż niestety, nie mogę się pochwalić dobrą znajomością tamtego okresu.
Jednocześnie autor spisuje swoje luźne przemyślenia: o życiu, przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, o przeczytanych książkach i ich autorach, o obejrzanych filmach i widzianych wystawach.
I dla mnie to jest imponujące, gdyż zastanawiam się, czy Tyrmand w ogóle sypiał. Z lektur "Dziennika" wyłania się obraz człowieka, który jest ciągle w ruchu, spotyka się z przyjaciółmi, bierze udział w wydarzeniach kulturalnych - a jednocześnie długie godziny spędza nad pisaniem "Dziennika" - co wymaga czasu. A o samym "Dzienniku" pisze tak:
Czy dziennik przyniesie ulgę? Systematyczność w miejsce kompozycji? Dzienniki są proustowskie: ich próby zatrzymania cieni na twarzach, godzin uciekającego czasu, wypukłości na doraźnych wspomnieniach, zmuszają do bezinteresowności, której nie ma ani we mnie, ani w mej zwykłej pracy. Nigdy nie przepadałem za Prosutem, ale rozumiem, że można się nim żywić.
I dzięki m.in. takim refleksjom i przemyśleniom (a podkreśliłam ich mnóstwo) zmieniło się moje postrzeganie tego autora, który do tej pory kojarzył mi się z bikiniarzem w kolorowych skarpetkach.
***
Obiecywałam, że do rozdania mam jeszcze dwie książki Tyrmanda, "Pokój ludziom dobrej woli", które zawierają dotąd niepublikowane teksty tego autora. Jednak tym razem, aby wygrać, należy trochę poszperać.
Otóż pytanie konkursowe jest takie:
Jak ma na imię ukochana Tyrmanda z "Dziennika 1954", która to widnieje na zdjeciu poniżej (piękna kobieta, swoją drogą).
Na odpowiedzi czekam do jutra, do 14, proszę o maile na adres: slowoczytane.gmail.com. Zwycięzcę ogłoszę tego samego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz