Strony
▼
wtorek, 14 września 2010
Trójkąty o czterech bokach* (Dyskretne symetrie - Jeanette Winterson)
Są pisarze, którzy ciągle piszą na ten sam temat, zmieniając jedynie szczegóły, główna problematyka zaś pozostaje taka sama. Odnoszę wrażenie, że tak jest w przypadku Jeanette Winterson, która znów wraca do dobrze znanego z "Nie tylko pomarańcze" wątku: miłości lesbijskiej. Chociaż w przypadku "Dyskretnych symetrii" sprawa wygląda jeszcze inaczej: czytając miałam wrażenie, że autorka chce w jednej powieści opisać... cały świat.
Ale od początku. Pierwszym określeniem, jakie wpada mi do głowy na nazwanie tej powieści, to romans. I tutaj jestem pełna podziwu dla autorki. Pisze ona o czymś tak banalnym jak zdrada... a ani przez moment banalnie nie jest. Główni bohaterowie to małżeństwo Jove - fizyk - i Stella - poetka. Zdaje się różnić ich wszystko, a to, co w którymś momencie ich łączy, to fascynacja tą samą kobietą: Alice. Jeanette Winterson pokazuje ich wzajemne relacje, to, co ich spaja i dzieli, linie, jakie między nimi przebiegają. Aby jednak to zrobić odwołuje się nie tylko do skomplikowanych teorii fizyków, ale też filozofii starożytnej Grecji czy kart tarota.
Nie ukrywam, że mam problem z tą książką. Jako kompletne beztalencie matematyczno - fizyczne przyznaję, że części wywodów autorki nie zrozumiałam. Z drugiej jednak strony ogromnie podobał mi się sposób, w jaki Winterson przedstawia głównych bohaterów i łączy ich z tymi teoriami: każdy zostaje dopuszczony do głosu, poznajemy też jego rodzinę i dzieciństwo. Z trzeciej strony patrząc jestem oczarowana tym, że o okazuje się, iż w temacie tak eksploatowanym jak miłość, romans czy zdrada można jeszcze być oryginalnym, nie popaść w banał, moralizatorstwo czy czułostkowość.
Jeśli ktoś ma ochotę na zmierzenie się z wcale niełatwą narracją, zagmatwanym uczuciowym trójkątem i lekturą, która wymaga ogromnego skupienia ( przyznaję, przeczytanie tych dwustu stron zabrała mi równo tydzień) to właśnie trafił na książkę dla siebie.
* skąd ten cytat, chyba nie muszę wyjaśniać :)
J. Winterson, Dyskretne symetrie, wyd. Rebis, Poznań 2010, s. 224.
I teraz mam dylemat. Z jednej strony książkę opisałaś jako bardzo intrygującą (zwłaszcza wątek trójkąta mnie zainteresował), z drugiej jednak jeszcze długo nie będę miała ochoty na książki niełatwe w odbiorze. Wygląda na to, że "Dyskretne symetrie" będą musiały poczekać na odpowiedni moment.
OdpowiedzUsuńMoreni - to jest ciężka książka, tym bardziej, jeśli nie ma się "ścisłego" umysłu - a ja nie mam. Z drugiej jednak strony jest ona po prostu dobra, wnosi coś nowego i dlatego polecam :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu zamierzam zapoznać się z twórczością Winterson. Nauki ścisłe mnie nie odstraszają, trochę tylko obawiam się tego trójkąta uczuciowego. Jeśli na fascynacji się kończy - w porządku, ale zdrada niemal zawsze zmienia mój stosunek do bohaterów na negatywny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
No nie mogłam się powstrzymać, Tym bardziej, że "Pidżama P." to mój ukochany zespół:
OdpowiedzUsuńGdy zostajesz u mnie na noc
po co mi mówisz, że gdzieś ktoś na ciebie czeka
Mówisz że musisz już biec
Bo niedługo będzie się ściemniać
Dzieli nas zaledwie tych kilka domów
Tę parę ulic, wzdłuż i wszerz
Nie mogę cię zatrzymać
Nie mogę cię dogonić
Nawet nie wiem czy wiesz
Nasze życie to dym
Ucieka nam między palcami
Ty i ja to trójkąty o czterech bokach
Ty i ja to ognie świecy
Nigdy nie czytałam nic tej autorki, a książka o której piszesz chyba w tej chwili nie dla mnie. Ledwo umiem tabliczke mnożenia i to nie jest żart:) Jestem humanistą do cna:) A jesli chodzi o pisanie na ten sam temat to może pani Winterson ma coś współnego z Sarą Waters i Cobenem:)
OdpowiedzUsuńA Pidżama zdecydowanie rules!!!:)
Na samym początku czytania twojej recenzji uwiódł mnie tytuł i zniewalająca okładka. Autor okładki musiał się wiele napracować, by uzyskać tak zachwycający efekt. I tak już oczarowana czytałam dalej. I muszę szczerze powiedzieć, że chętnie bym ją przeczytała, gdyby tylko wpadła w moje ręce ;)
OdpowiedzUsuńKasjeusz - jestem zatem ciekawa, do którego z bohaterów będziesz miał negatywny stosunek: bo tutaj zdradza każdy. A poza tym zachęcam do czytania Winterson: sama mam w planach "Płeć wiśni", którą kupiłam sobie ładne kilka miesięcy temu.
OdpowiedzUsuńthe_book - ja sie Pidżamie wychowałam, hehe, i nadal ogromnie ją lubię :) A znowu "Gdy zostajesz u mnie na noc" to jedna z moich ulubionych piosenek :)
Tusieńko - wstyd się przyznać, ale gdyby mnie ktoś szybko zapytał (na szczęście nikt tego nie robi) ile jest osiem razy siedem to musiałabym chwilę pomyśleć - jestem upośledzona matematycznie i doskonale o tym wiem :) A do Sary Waters już też od dłuższego czasu się przymierzam :)
Meme - okładka jest cudna, świetnie współgra z treścią: mam wrażenie, że nawet kolor niebieski nie jest tu przypadkowy :)
Fajnie piszesz, sama mogałbyś książkę napisać.
OdpowiedzUsuńA w kwestii powieści i umysłów ścisłych - czytałaś "Zycie,instrukcja obłsugi" Georgesa Pereca?
700 stron LIBERATURY.
Wcześniej w ogóle nie miałem pojęcia, że istnieje coś takiego jak liberatura - lietratura, w której treść i forma tworzą spójną całość. A ta w dodatku pisana z wykorzystaniem reguł szachowych... Ja się poddałem po 200. stronie:)